Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.


Modlitwa Inna Niż Wszystkie
Relikwie księdza Popiełuszki

Jako wstęp przeczytajmy na str 345 wartościowej książki ,,Złota gałąź” J.C. Frazera ……

Najlepiej znany jest przykład systematycznego składania ofiar ludzkich dla zapewnienia dobrych zbiorów u Khondów lub Khandów, jednego z ludów drawidyjskich w Bengalu. Opisali je brytyjscy oficerowie, którzy w połowie dziewiętnastego wieku zajmowali się likwidacją tych ceremonii. Ofiary składano bogini ziemi Tari Pennu lub Bera Pennu. Miały one zapewnić pomyślne zbiory i chroniły przed wszelkimi chorobami i wypadkami. Szcze­gólnie niezbędne były one przy uprawie turmeryku, ponieważ, jak to tłumaczyli Khondowie, roślina ta nie będzie miała swej głębokiej czerwieni bez przelania krwi. Bogini przyjmowała ofiarę, czyli, jak ją zwano, merija; jedynie wtedy, gdy była zakupiona lub jeśli była dzieckiem ofiary, to znaczy synem ojca złożonego w ofierze, bądź jako dziecko została przeznaczona na ofiarę przez swego ojca lub opiekuna. Khondowie w biedzie sprzedawali często swe dzieci na ofiary „pamiętając o tym, że zapewniają w ten sposób ich duszom uświęcenie, a śmierć ich dla dobra ludzkości była jak najbardziej zaszczytna”. Widziano pewnego razu, jak człowiek z plemienia Panua obrzucał jakiegoś Khondę przekleństwami i wreszcie napluł mu w twarz, ponieważ sprzedał on na ofiarę swe własne dziecko, które Panua chciał poślubić. Khondowie, którzy byli świadkami tego zajścia, pośpieszyli z pocieszeniami mówiąc człowieko­wi, który sprzedał swe dziecko: „Dziecko twoje umarło, by cały świat mógł żyć, a bogini ziemi sarna zetrze ślady oplucia z twej twarzy.” Merija przetrzy­mywano często latami, zanim składano je w ofierze. Jako istoty poświęcone, otoczone były wielką sympatią, zmieszaną z szacunkiem, i gdziekolwiek się pojawiały, były mile widziane. Młodzieniec merija po dojściu do wieku dojrzałego otrzymywał zazwyczaj żonę, najczęściej również merija, czyli ofiarę, oraz przydział ziemi i bydła. Ich potomstwo również było merija -ofiarami. Plemiona, rody lub wsie składały ludzkie ofiary zarówno podczas świąt stałych, jak i przy okazjach nadzwyczajnych. Ofiary okresowe były zazwyczaj w ten sposób podzielone między plemiona i części plemion, że każda głowa rodziny mogła przynajmniej raz do roku zdobyć kawałek ciała Amerija – ofiary dla swych pól, zazwyczaj w okresie siewu głównych upraw.
A oto jak przedstawiał się przebieg tych plemiennych ofiar. Na dziesięć lub dwanaście dni przed ceremonią ofiarę poświęcano obcinając jej nie strzyżone dotąd włosy. Tłumy mężczyzn i kobiet gromadziły się, by przypatrzyć się obrządkowi. Nie wolno było nikomu zabronić uczestniczenia, jako że ofiara była składana za całą ludzkość. Ceremonię poprzedzało kilka dni dzikich zabaw i prymitywnej rozpusty. W dzień przed ceremonią ofiara w nowych szatach prowadzona była w uroczystej procesji, z muzyką i tańcami, do gaju merija, kępy wysokich drzew leśnych stojących niedaleko wioski i nie tkniętych toporem. Tu przywiązywano ją do pala stojącego niekiedy między dwoma krzewami sankissaru. Namaszczano ją olejkami, masłem bawolim i turmerykiem i przybierano kwiatami. Przez cały dzień „otoczona była szacunkiem, niełatwym do odróżnienia od adoracji”. O najmniejszą pamiątkę toczyły się zacięte walki, drobina pasty turmerykowej, którą smarowano ofiarę, kropla śliny, wszystko to miało olbrzymią wartość szczególnie w oczach kobiet. Tłum tańczył wokół pala, muzyka grała i ludzie zwracali się do Ziemi ze słowami: „O Boże, składamy ci tę ofiarę, daj nam dobre plony, pory roku i zdrowie.” Do ofiary mówiono: „Kupiliśmy cię za pieniądze, nie porwaliśmy ciebie. Teraz składamy cię w ofierze zgodnie z obyczajem i nie obciąża nas żaden grzech.”
Ostatniego ranka orgie, trwające niemal bez przerwy przez całą noc, rozpoczynały się od początku i trwały do południa, po czym kończono je, a zebrani przystępowali do spełnienia obrządku. Raz jeszcze namaszczano ofiarę olejkami, każdy po kolei dotykał namaszczonej części ciała i wycierał olejek na własnej głowie. W niektórych miejscowościach oprowadzano ofiarę w procesji po wsi, od domu do domu, a wtedy niektórzy starali się wyrwać jej przynajmniej jeden włos, inni prosili o kroplę śliny, którą namaszczali swe głowy. Ponieważ ofiary nie wolno było wiązać, a równocześnie nie powinna była stawiać żadnego oporu, zabezpieczano się łamiąc jej ręce i nogi, często jednak ten środek ostrożności był zbyteczny, ponieważ ofiara była ogłuszona opium. Uśmiercano ją rozmaicie, zależnie od miejscowości. Jednym z najpowszechniejszych sposobów było uduszenie. Rozszczepiano zieloną gałąź drze­wa na środku na długość kilku stóp, w szczelinę wkładano szyję ofiary (w niektórych miejscowościach pierś), kapłan zaś ze swoimi pomocnikami ściskał gałąź z wszystkich sił. Po czym kapłan lekko ranił ofiarę toporem, a tłum rzucał się na nieszczęśnika i odcinał ciało od kości pozostawiając nietkniętą głowę i wnętrzności. Czasami ćwiartowano żywego człowieka. W Chinna Kimedy wlokło się ofiarę po polu, a otaczający tłum odcinał kawałki jej ciała omijając głowę i wnętrzności, aż ofiara umierała
Zdobyte kawałki ciała ofiary zabierały natychmiast do domu osoby specjalnie w tym celu wydelegowane przez każdą wioskę. By zapewnić szybką dostawę, transportowano je niekiedy sztafetą i przekazywanie na odległość pięćdziesięciu lub sześćdziesięciu mil odbywało się z szybkością poczty, W wioskach ci, którzy pozostali w domu, przestrzegali ścisłego postu aż do przybycia kawałka ciała. Goniec przynosił je na miejsce publicznych zgroma­dzeń, gdzie przyjmował je kapłan w otoczeniu głów rodzin. Kapłan dzielił ciało na dwie porcje, jedną składał w ofierze bogini ziemi zakopując ją w dziurze, odwrócony plecami i nie patrząc.
.Każdy dorzucał grudkę ziemi, a na końcu kapłan polewał miejsce wodą z tykwy. Drugą porcję dzielono na tyle części, ile było obecnych głów rodzin. Każdy z nich zawijał swój kawałek ciała w liście i zagrzebywał na ulubionym polu, odwróciwszy się plecami i nie patrząc. W niektórych miejscowościach każdy odnosił swój kawałek do potoku nawadniającego jego pola i zawieszał go tam na tyce. Przez trzy dni nie wolno było zamiatać w żadnym domu, a w pewnej okolicy przestrzegano ścisłego milczenia; nie wolno było wynosić ognia, rąbać drzewa i przyjmować ludzi obcych. Resztek ofiary (głowy, wnętrzności i kości) strzegły silne straże przez całą noc po złożeniu ofiary, po czym następnego ranka palono je wraz z całą owcą na stosie pogrzebowym. Popioły rozsypywano po polach, smaro­wano nimi domy i spichrze lub mieszano z ziarnem, by ustrzec je przed robactwem. Niekiedy głowę i kości grzebano w ziemi. Po zniesieniu ofiar ludzkich zastąpiono je ofiarami pośledniejszymi, tak na przykład w stolicy Chinna Kimedy zamiast człowieka składano w ofierze kozła. W innych okolicach poświęcano bawołu.
Merija występuje w źródłach, na które się powołujemy, jako ofiara składa­na u Khondów dla przebłagania bogini ziemi, ale ze stosunku do ofiary, zarówno przed, jak i po śmierci, wynika, że zwyczaj ten nie da się wytłuma­czyć wyłącznie jako ofiara przebłagalna. Niewątpliwie część ciała ofiary ofiarowywana była bogini ziemi, ale resztę grzebał każdy z gospodarzy na swym polu, a inne części ciała palono i popioły rozrzucano po polach, rozsmarowywano po spichrzach lub mieszano je z ziarnem. Z tego wynikało­by, że ciału merija przypisywano bezpośredni, wrodzony wpływ na dojrzewa­nie plonów niezależnie od jego skuteczności jako ofiary mającej na celu zapewnienie przychylności bóstwa. Innymi słowy, uważano, że ciało i popioły ofiary posiadają magiczną lub fizyczną siłę użyźniania ziemi. Tę samą przyrodzoną siłę przypisywano krwi i łzom merija. Jego krwi zawdzięczał swą czerwień turmeryk, a łzy jego sprowadzały deszcz. Nie ulega bowiem wątpli­wości, że przynajmniej w pierwotnym stadium uważano łzy nie tylko za zapowiedź, ale i za przyczynę deszczu. Podobnie obyczaj polewania wodą ciała merija był niewątpliwie zabiegiem magicznym mającym na celu sprowadzenie deszczu

,,Relikwie księdza Popiełuszki” artykuł ,,Gazety Wyborczej” z dnia 9-04-2010r. Autorka p. Katarzyna Wiśniewska.

Z grobu przy kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu wydobyto szczątki kapelana „Solidarności”.Oględzin dokonał specjalnie zaprzysiężony zespól lekarzy i księży. Ciało ks. Jerzego zachowało się w bardzo dobrym stanie – powiedział wczoraj na konferencji prasowej abp Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.
Podczas ekshumacji (odbyła się 6 i 7 kwietnia) nastąpiło „kanoniczne rozeznanie relikwii ks. Jerzego Po­piełuszki*”, bo takie są procedury przy procesie beatyfikacyjnym, W grudniu zeszłego roku Benedykt XVI pod­pisał dekret o męczeństwie kapelana „Solidarności”. Uroczystość jego be­atyfikacji odbędzie się 6 czerwca w Warszawie. Przyjedzie na, nią wy­słannik Benedykta XVI abp Angelo Amato, prefekt Kongregacji ds. Ka­nonizacyjnych,
Małe cząstki kości nadgarstka ks. Popiełuszki pobrano na relikwie. Zo­staną umieszczone w relikwiarzach, gdzie będą czczone przez wiernych. Podobny los czeka zapewne relikwie Jana Pawła II po jego beatyfikacji. Kult relikwii jest zakorzeniony w Kościele od wieków. W średniowieczu przybierał groteskowe i straszne for­my- z ciała świętego wybijano czasem zęby i ucinano palce. Ale także dziś przywiązanie do relikwii bywa przez niektórych duchownych krytykowa­ne jako łączenie religii z zabobonem. Co ciekawe, Katechizm Kościoła Ka­tolickiego prawie o kulcie relikwii nie wspomina. Abp Nycz na pytanie ,,Gazety”, czy nie obawia się, że relikwie ks. Popiełuszki będą traktowane jak tali­zmany odpowiedział -Nie obawiam się, ponieważ my tego kultu nie absolutyzujemy. Na pierwszym miejscu jest modlitwa za wstawiennictwem świętego, czerpanie z jego życia, a dopiero potem kult relikwii. Trzeba widzieć kult relikwii w odpowiednich proporcjach.
-Praktyka relikwii daje poczucie bezpośredniego kontaktu ze świętymi. Sam gdy biorę do ręki obrazek św. Faustyny z kawałeczkiem jej habitu, mam poczucie tej bliskości- przekonuje ks. Rafał Markowski rzecznik archidiecezji warszawskiej.
Od tragicznej śmierci ks. Popiełuszki minęło prawie 26 lat. W 1984r esbecy porwali go, brutalnie zamordowali a ciało wrzucili do Wisły. Jego grób odwiedziło do tej pory 18 mln. ludzi z całego świata.
Abp Nycz otrzymuje już prośby z ca­łej Polski o relikwie ks, Popiełuszki. Oficjalnie nie jest jeszcze pewne, kto je otrzyma i ile ich wydobyto. Wiadomo jednak, które kościoły się o to ubiegają. Relikwie chciałaby otrzymać bydgoska parafia Świętych Polskich braci Męczenników, gdzie ks. Popiełuszko odprawił swoją ostatnią mszę wieczorem 19 października 1984 r. Stara się też o to parafia Matki Bożej Fatimskiej we Włocławku. W pobliżu włocławskiej tamy, z której ciało ks. Jerzego wyrzucono do Wisły, powstanie Sanktuarium Męczeństwa ks. Jerzego. Relikwie mają znaleźć się też w świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie.
Jak zapowiedział abp Nycz, mogą je otrzymać min nowe kościoły pod wezwaniem ks Popiełuszki. A kuria będzie się starała sprostać ,,ważnym prośbom” kościołów.
Z naszych inf. wynika, że relikwie dostanie także kościół w Suchowoli, rodzinnej miejscowości ks. Popiełuszki.

Podczas ekshumacji wydobyto również ornat ks.Popiełuszki. Po beatyfikacji ma zostać wystawiony w muzeum przy parafii św. Stanisława Kostki.
Po wydzieleniu relikwii ciało ks. Je­rzego Popiełuszki złożono do nowej trumny w tym samym miejscu, gdzie spoczywał od dnia pogrzebu.,
Ks. Popiełuszko będzie beatyfiko­wany jako męczennik za wiarę, a więc cud za jego wstawiennictwem zatwierdzony przez Watykan w przeciwieństwie np. do procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II nie był wymagany, Pomimo to bar­dzo wiele osób twierdzi, że za wstawiennictwem ks. Popiełuszki doznało szczególnych łask, na przykład uzdro­wień z ciężkich chorób. Jego relikwie będą więc miały dla niektórych katoli­ków szczególne znaczenie.
Po czerwcowej mszy świętej beatyfikacyjnej na placu Piłsudskiego procesja z relikwiami ks. Popiełuszki wyruszy do świątyni Opatrzności Bożej.


Opublikowano: 09/04/2010
Autor: s_majda


Komentarze

Dodaj komentarz

Ten wpis ma 2 komentarze

  • s_majda pisze:

    Były też w Konstantynopolu inne atrakcje, które mogły działać na Moschosa niczym magnes: wyjątkowo duża liczba relikwii. Moschos opowiadał o istnieniu relikwii niemal w każdym miejscu, które opisywał; jedynie pisząc o Konstantynopolu, skrupulatnie unikał podania liczby świętych szczątków wystawianych w kościołach, mimo że ich zbiór w stolicy był najwspanialszy w całym chrześcijańskim świecie. W jednej tylko świątyni znajdującej się obok porfirowej kolumny na Forum Konstantyna trzymano święte gwoździe, którymi posłużono się przy ukrzyżowaniu Jezusa, topór, za pomocą którego Noe zbudował arkę, i Dodekathronon, czyli wszystkie dwanaście koszy, w których były chleb i ryby cudownie rozmnożone w celu nakarmienia pięciu tysięcy osób, a znalezione w nadprzyrodzony sposób przez cesarzową wdowę Helenę w pobliżu jeziora Tyberiadzkiego. W innych miejscach stolicy można było napotkać koronę cierniową, głowę Jana Chrzciciela („kompletną z włosami i brodą”, jak podaje jedno ze źródeł), ciałka większości niewiniątek zamordowanych przez króla Heroda i nie tylko…. Fragment książki pt. ,,Ze świętej Góry”.  

  • s_majda pisze:

    Setki gorliwych bizantyjskich chłopów kręciło się wokół umierających wiekowych świętych, czekając na chwilę, kiedy można będzie ich pokroić, gdy spadną z grzędy – W przypadku słupników całkiem dosłownie. Teodoret odnotował jeden taki przypadek, kiedy rozszła się wieść, że słynny pustelnik Jakub z Cyru umiera. Teodoret musiał użyć całego swojego autorytetu, żeby skłonić rozejścia się tłum uzbrojonych w sierpy poszukiwaczy relikwii. Fragment tekstu Str. 202 z książki pt.,,Ze świętej Góry”.