Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.


Modlitwa Inna Niż Wszystkie

Budda i buddyzm współczesny

Po urodzeniu Siddharty jego matka zmarła 7 dnia. Wychowywany przez ciotkę, nigdy nie uleczył rany serca. Spragniony uzdrowienia wzajemnych relacji, odnalazł kolejną inkarnację jej duszy, dopiero przed własnym odejściem. Regresing i ustawienia rodzinne Hellingera- techniki umożliwiające odreagowanie podobnych emocji, powstały dopiero w XX stuleciu.
Podobnie jak chińczyk Konfucjusz, on sam nie mówił o Bogu, żywych bogach, archaniołach. Jak podają mity, gdy przyszli do niego bogowie astralni oferując swą pomoc, uprzejmie odmówił. Tematy owe nie były wówczas do opowiedzenia, nie można też było niczego pewnego ustalić. Przecież sam widział bogów, więc nie mógł zaprzeczyć ich istnieniu. W energetyczną sferę ponad przyczynową (wyższą niż astralna) być może nie miał wglądu i mógł nie wiedzieć, że należy tylko poprosić….
Poglądy Buddy spisano 300 lat po jego śmierci i nie sposób już ustalić, czy to autentyczny przekaz. Chociaż jemu powiodło się oświecenie, to naśladowców rzucił na bardzo głęboką wodę. Co zaszło po jego Parnirwanie? Ciało zostało spalone na stosie a dusza odeszła z planu ziemskiego i nie wciela się.
Postaraj się to czytelniku dokładnie zrozumieć- nie wciela się jego dusza, a nie sam spalony na stosie Budda. Kiedy na terapiach Regresingu wspominamy przeszłe inkarnacje naszej duszy, możemy współczuć jedynie Siakjamuniemu, że nie poznał współczesnych nam technik. Pamiętał kilkadziesiąt swoich wcieleń, jednak przypisał je ulotnej świadomości a nie duszy. Według jego koncepcji Oświecenie to zanikniecie umysłu. Za swego życia nie mówił o Bogu i twierdził też, że nie istnieje nieśmiertelna ludzka dusza. W buddyzmie Bóg nie istnienie, nie można zatem w chorobie, czy nieszczęściu odwołać się do Niego o zmianę doświadczeń, poprawę losu. Po oświeceniu umysł zanika a pojawić ma się oczekiwana pustka ( w umyśle, w życiu). Takie porady duchowe przypominają opowieści barona Munchausena, który wpadłszy w bagno wydobył się z niego ciągnąc za własne włosy.
Znam wiele osób jakim udało się osiągnąć jedno bądź drugie, doświadczając pustki w życiu, w małżeństwie. Niekiedy zaś we własnej głowie i są to skutki podobnych oczekiwań sprzed wielu wcieleń. To chore idee zwłaszcza, że dla poszukujących prawdy kontakt z jego nieśmiertelna duszą jest możliwy w 2500 lat od jej ostatniej inkarnacji. Przeczy to poglądowi, że dusza owa się rozpuściła lub, że nie istnieje jako samodzielny umysł (istota).

W czasach wczesnego buddyzmu sam Buda był w oczach wiernych jedynie mędrcem, który uzyskał oświecenie, nauczał jak żyć, by tego stanu dostąpić, po czym odszedł w stan parnirwany. Rozprzestrzenienie się buddyzmu na rozległe obszary subkontynentu i jego silna asymilacja z obcymi religiami i kulturami spowodowały, że z pierwotnej filozoficzno-mistycznej doktryny przekształcił się on w prawdziwą religię, z buddyjskim panteonem Buddów i bodhisattwów, z mitologią oraz własnym kultem. Od końca II wieku charakter kultu buddyjskiego powoli się zmieniał i zaczęto tworzyć wizerunek Buddy w ludzkiej postaci, przedstawiany za pomocą rzeźb, posągów i obrazów, nazywanych buddharupami. Ich głównym zadaniem jest przypominanie ludziom o oświeceniu, którego każdy człowiek może doświadczyć, oraz dodawanie otuchy w codziennym życiu i motywacji do pracy nad sobą.
W ten sposób Buddyzm, jego doktryny i czczone bóstwa stają się powoli jedną z wielu hinduistycznych sekst, gdzie ludzie zakonni, obsługiwani przez rzesze pół-niewolnych rolników, oderwali się od realiów codziennego życia.
Buddyzm nie miał ustanowionej hierarchii, ponieważ Budda nie wyznaczył żadnego następ­cy. Po śmierci Mistrza wspólnota buddyjska znalazła się w rękach mnichów, którzy według jego wskazań mieli być sami dla siebie światłem i za­wsze kierować się zasadami dharmy. Później oka­zało się, że to za mało. Ta cecha miała również negatywne strony, bowiem nie wszystko, co buddyzm przyjmował, było cenne i wartościowe. Co wię­cej, przyswajanie obcych idei, religii i kultur wywołało znaczne odejście od pierwotnej nauki Buddy, przykładowo buddyzm zasymilował bóstwa hinduskie oraz zaczął tworzyć rozbudowa­ny panteon Buddów i bodhisattwów. Z czasem buddyzm coraz bardziej wtapiał się w otaczają­cy go hinduizm. Większość uczonych jest zda­nia, że w istocie religia Buddy w Indiach nie za­nikła, lecz raczej została wchłonięta przez hinduizm i przestała być niezależnym wyznaniem a zamknęła wiernym drogę do wyzwolenia duchy z okowów karmy i z bałwochwalstwa. Nastąpił upadek czystości nauki samego Buddy oraz zanik kontaktu między świeckimi wiernymi a mnichami.
Buddyzm w Indiach od XVI stulecia promowali misjonarze ze Sri Lanki, tybetu a w XIX stuleci Anglicy. Poglądy i systemy religijne rozkładają się same z siebie, siłami działającymi odśrodkowo, oraz sprzecznymi ze sobą wibracjami. To co jest czysto świetliste -boskie trwa. Napotkawszy bogów astralnych, Budda wykluczył istnienie Boga, a po śmierci stał się jednym z nich. Miliony wiernych modli się codziennie do niego a skutkiem bezwładu systemu do całego panteonu naśladowców. Medytacja (samtha), na postać tego czy innego Buddy jest bałwochwalstwem, ponieważ zamykane są kanały czakrowe modlącego się.

Po oświeceniu Budda emanował 6 kolorami światła:
białym
złotym
niebieskim
czerwonym
pomarańczowym, a szósty kolor był niewidzialny. Być może UV lub podczerwień.
Ze wszystkich 7- czakramów świeciły mu zatem tylko:
Pierwszy- czerwony
Drugi-pomarańczowy
Czwarty- niebieski-gardło
Żółty to czakra trzecia, ale część widzących kolor złota też postrzega jako odmianę żółtego, a wówczas byłaby to złota czakra serca. Późniejsza ekspansja buddyzmu po Azji dowodziła by słuszności tej tezy. Urodził się jako syn króla, zatem był bogaczem z urodzenia. Wyrzekł się jednak pieniędzy, co mogło prowadzić do blokad na III czakrze łącznie z przejawieniem tam białego koloru. Kwestia ta wymaga dalszych weryfikacji i być może, ktoś to kiedyś ustali wiarygodnie.
Barwa biała nie jest emanacją koloru boskiego, gdy pojawia się w energiach człowieka. Wówczas dowodzi tylko białoastralnych poglądów, w tym braku wiary w istnienie Boga. Kolory powinny być tęczowe lub złote.
Warto zauważyć, brak różowej barwy Miłości dla siebie i innych. Nie pokazało się światło indygowe oraz fiolet 7-ej czakry.
?wieciły jedynie czakry dolne, z braku miłości nie kochał siebie, syna, żony. Nie brał od innych i nikomu nie dawał miłości. Mówił wiele o cierpieniu jako drodze zbawienia, co po 2500 powtórzy wielki Polak sugerując tłumom ,,Człowieku cierp, w cierpieniu żyj a uszczęśliwisz siebie i innych”. Podobno owymi przekazami wiele mówił o Bogu oraz jego miłości do nas.
Tam gdzie jest cierpienie i nawoływanie do niego, widoczne są energie białoastralne. Widać je w aurze, na sercu, czakrach lub poszczególnych sferach życia jak seks, czy nawet sposoby zarabiania pieniędzy. Znaczenie Białego astralu omawiam w tym art. Link

Kroczenie za Białymi energiami przynosi cierpienie i to jest prawdziwa droga większości sekt. A sam poznałem dobrze smaki boleści właśnie na skutek materializowania się w moim życiu dawniejszych ślubowań bodhisattwy, które zapamiętała dusza. W ich efekcie nie doświadczyła oświecenia a ja po przekazaniu ich stwórcy zyskałem wiele wewnętrznego światła.

Patrząc na samego Buddę, nikt nie widzi jego duszy, jakby rzeczywiście rozpuściła się w nicości. Inna dusza Jezusa, spotykana jest ciągle przez wiele osób. Wspiera ludzi oraz same dusze. Mamy więc do czynienie z całkiem odmiennymi skutkami wyjścia obu duszyczek ze świata materialnego. Trzeba też pamiętać, że do odejścia przygotowały się wiele wcieleń. Cayce podał, że przez 30 różnych wcześniejszych inkarnacji dusza Jezusa oddawała punkt po punkcie,wszystkie własne błędy karmiczne oraz ich skutki. Pamiętam, rozmowę z inną wcześniejszą inkarnacją Buddy. Od powziętej wówczas decyzji o odejścia z Ziemi musiało upłynąć co najmniej 1000 lat i odpowiednia ilość wcieleń.
Po odprawieniu bogów odesłał jeszcze własne armie i dusze własnych dawniejszych żołnierzy. Opisano jako armię demonów. Pozwolił im odjeść, nie interesując się dalszymi losami.
Co dzieje się z nim teraz? Jego dusza oczekuje w wysokim astralu, na przyjście zapowiadanego Buddy Przyszłości i na jego wsparcie. Brak wiary w Boga, zawsze ma swoją cenę.

Oświecił się w miejscu zwanym dzisiaj Bodh Gaja. Kraina to żyzne rolnicze tereny, lecz 30% okolicznej populacji należy do najbiedniejszych grup społecznych, znajdujących się poza systemem 4 kast. Miasto otacza 130 wiosek, z których kilka posiada już bieżącą wodę. Do prądu dostęp ma prawie 50% ludności. Nędzę oraz ubóstwo sztucznie podtrzymuje karma dawniejszych mnichów buddyjskich. Ich dusze oraz osobowości wyrzekając się bogactw, dostatniego życia, idą w to miejsce inkarnować z nadzieją, że jako nędzarze dostąpią oświecenia na miarę samego Buddy. Na miejscu w boleściach dowiadują się, że ślepa to droga, a dla wielu tragiczna pomyłka. Jedyny plus jest taki, że kiedy wszystko już zawiedzie, to tkwiąca w beznadziejności istota, nareszcie uchwyci się Stwórcy, jako jedynej drogi ratunku.
Budda obawiał się czy jego szkoła, doktryna, męskie zakony przetrwają 1000 lat. Po założeniu zakonu żeńskiego uważał, że buddyzm nie przetrwa 500 lat. Nie przetrwał. Od ok XIV stulecia miejsce oświecenia Gautamy odwiedzali jedynie obcokrajowcy. Ostatecznie w Indiach buddyjskie sekty, uznając za bałwochwalcze, zlikwidowali muzułmanie w XIIIw.. Dzisiejszy buddyzm to tysiące sekt, i niekiedy tysiące całkiem odmiennych doktryn, poglądów i zabobonów. Czci się guru, figury zmarłych, obrazy, a nawet szanuje demony czy istoty mroku. Wystarczy spojrzeć na ikonografię by dostrzec wyraźny związek z obrazami, rzeźbami tworzonymi przez Indian Azteków, lub Majów. W tej religii wielce szanuje się i przyzywa niekiedy istoty astralne. Na kulcie śmierci oparte jest wiele praktyk medytacyjnych. Mocnym doświadczeniem jest ćwiartowanie zmarłej osoby przez najbliższego tybetańskiego krewniaka. Niektóre pieśni rozrywają płaszcze ochronne czakramów, choć podobno niosą w sobie oświecenie.

Wykorzystałem fragment książki pt:,,Bodh Gaja” p. Urszuli Brodawy.


Opublikowano: 10/03/2011
Autor: s_majda


Komentarze

Dodaj komentarz

Ten wpis ma 4 komentarze

  • s_majda pisze:

    Może to z wynika z mojej karmicznej przeszłości arcykapłana buddyjskiego, ale posiadam inną wiedzę o Buddzie. To co wiedział Budda zostało spisane w 300 lat po jego śmierci i niekoniecznie jest tym samym. Zakazał np czcić siebie a pierwsze co robią buddyści to czczą jego figurkę. Idea buddyzmu jest jak najbardziej słuszna w ogólności. Otóż nie wskazał on tylko DROGI wyjścia- sposobu rozwiązania. Pokazał, że można i przez 2500 lat nikt nie powtórzył jego dokonania. Buddyzm jest ślepą drogą- zwłaszcza Tybetański oparty na hinduizmie i religii miejscowej Bon.

    http://mahajana.net/teksty/nauka_buddy/index.html Z tego linku o buddyzmie japońskim gotowe cytaty zachęcające do wyrzeczeń a nawet Bodhisattwy.

    <swoją rodziną, ze społecznego życia świata oraz z wszelkiego przywiązania do bogactwa. Człowiek, który zerwał z tym wszystkim w imię Dharmy i nie ma schronienia dla swego ciała ani umysłu, został moim wyznawcą i należy do bezdomnych braci.

    (178) Lecz jeśli umysł jego nie wyzbędzie się zachłanności, to będzie daleko ode mnie, choćby chodził po moich śladach i przywdział mój strój. Choćby ubrał się jak mnich ??? nie będzie mnie widział, jeśli nie przyjmie mojej nauki.

    Jeśli zaś porzucił wszelką zachłanność, a umysł jego jest czysty i spokojny ??? jest on bardzo blisko mnie, choćby znajdował się w odległości tysięcy kilometrów. Jeśli przyjmuje Dharmę, mnie poznaje przez nią.

    2. (179) Ci spośród moich wyznawców, którzy są bezdomnymi braćmi, muszą stosować się do czterech reguł i uczynić je podstawą swojego życia.

    Po pierwsze, ubierają się oni w ubrania wyrzucone przez innych; po drugie, żywią się wyżebraną strawą; po trzecie, mają swój dom tam, gdzie zastanie ich noc ??? pod drzewem lub na skale; po czwarte, leczą się oni tylko specjalnym lekiem, wykonanym z moczu uczestników Braterskiej Wspólnoty.

    Chodzenie z miską od domu do domu oznacza życie żebracze, lecz brata nikt do tego nie zmusza; nie skłaniają go do tego okoliczności ani pokusa; czyni tak z własnej woli, gdyż rozumie, że poświęcenie się wierze uchroni go od złudzeń życia, pomoże uniknąć cierpienia i poprowadzi ku Oświeceniu.

    Życie bezdomnego brata nie jest łatwe i nie powinien go podejmować ten, kto nie jest w stanie uchronić swojego umysłu przed chciwością i gniewem, ten, kto nie może kontrolować swego umysłu i pięciu zmysłów.>

    Codziennie oglądam byłych karmicznych mnichów jak penetrują okoliczne śmietniki w poszukiwaniu niestarego banana czy kromki chleba. Żyją zatem w zgodzie z zasadami szkoły buddyjskiej czy jakiejś zapomnianej sekty chrześcijańskiej. To słychać, widać, a zwłaszcza czuć jest od nich.

  • Ela Gajewska pisze:

    Przyczyna cierpienia jest prosta… karma

    "Atlantyda" Caycego:

    Dla przykładu list, który napisała jedna z kobiet:

    "Przez większą część mego życia trwałam w przekonaniu, że moc Boga utrzymuje mnie przy życiu i sprawności. Obecnie biorę kąpiele siarkowe i masaże, aby poczuć się lepiej… środkowa część prawego ucha przestała funkcjonować… jelito grube źle funk­cjonuje. Czuję się ciągle zmęczona. Moje serce zwalnia rytm, jestem zmęczona samym staniem przez dłuższy czas… jestem wyczerpana nerwowo, a nogi bolą mnie nieustannie…

    Dlaczego pojawiłam się w tym życiu w tak fatalnym ludzkim ciele? Wydaje mi się, że przechodzę piekło… ale często sama sobie się dziwię, że staram się to życie ratować. Zawsze chciałam służyć ludzkości, a nie zajmować się od czasów mojej młodości swoimi bólami, anginą, niszczącą anemią itd. …"

    Kobieta początkowo zamierzała się zwrócić z prośbą o tzw. "physical reading" (diagnozę dotyczącą jej zdrowia i sugestię leczenia), zdecydowała się jednak na "life reading". I ten reading ujawnił powód obecnego cierpienia, który był bezpośrednim skut­kiem jej szczególnej działalności w poprzednim życiu.

    "Ta istota była pomocnikiem Nerona i aktywnym prześladowcą chrześcijan. To jest powód, dlaczego ma tak zniekształcone organy wewnętrzne".

    (5366 – I)

    Ten sam reading wymieniał również inkarnacje, w których owa osoba uzyskała znaczny duchowy rozwój.

    "Ta istota zasługuje też na wyróżnienie, ponieważ w przebytych doświadczeniach na Ziemi dokonała dużego postępu, od niewielkiego stopnia rozwoju do tak dużego, że nie będzie wymagane już od niej następne wcielenie na Ziemi. Nie znaczy to, że osiągnęła już doskonałość, ale są jeszcze inne królestwa, gdzie będzie mogła doskonalić swoje ideały – któż może powiedzieć róży, jak być piękną? Kto mógł nadać blask porannemu słońcu?

    Utrzymuj swą wiarę, która tak przyśpieszyła twój rozwój. Wielu skorzysta z twojej cierpliwości, wiernej i braterskiej miłości".

    (5366-1)(5366 – 1)

    Kobieta owa odnalazła w swoim readingu o życiu ("life reading") wyjaśnienie powodów cierpienia i podnietę do prze­zwyciężania trudności. Potraktowała więc poważnie otrzymaną informację. Kiedy wiele lat później zapytano ją o to, jak układa się jej życie, opowiedziała również o tym, że w dzieciństwie miała poważnie zniekształcone plecy, co wydawało się nieuleczalne i mo­gło stać się przyczyną śmierci. Mając cztery lata utraciła także część palca. Opisuje to tak:

    "Miałam w młodości wiele wypadków. Utraciłam część pal­ca, poszarpałam sobie rękę, ale teraz jestem zdrowa… Staram się pielęgnować wysokie ideały i pomagać w tym również innym. Kiedy mieliśmy w domu służącą, była traktowana jak czło­nek rodziny… Staram się zawsze dążyć do perfekcji, chociaż mi trudno. Podtrzymuję się nadzieją, że nie będę musiała już więcej tutaj żyć.

    Czy to w szkole średniej, czy na studiach, nigdy moi rodzice nie byli pewni, że będę żyła, parę razy kładziono już na mnie krzyżyk, lecz walczyłam o życie wysiłkiem woli, bez narzekania, ale z per­manentnym bólem. Lekarstwa wydawały się zawsze raczej pogar­szać niż polepszać sytuację…"

    Kiedy zapytano ją, czy uważa, że reading, który opisuje jej życie w Rzymie za czasów Nerona jest tak samo właściwy, jak te, które opowiadają o jej inkarnacji w Persji, Grecji i Wschodnich Indiach, odpowiedziała tak:

    "Kiedy byłam młoda, moja mama chciała, abym brała lekcje muzyki… ale nie miałam talentu. Na końcu roku szkolnego nauczycielka muzyki zrezygnowała z dalszego nauczania mnie, ponieważ nie spodziewała się postępu w nauce. Ciekawe jednak, że nauczyłam się łatwo i szybko Wyścigu Ben Hura i przy wielu okazjach grałam go tak dramatycznie i pewnie, że szokowało to słuchaczy. Kiedy patrzyłam na okładkę nut z pędzącymi w wyścigu rumakami zaprzęgniętymi do rydwanów, z rzymską areną wypeł­nioną wiwatującym tłumem, wydawało mi się, że jestem pośród tej wrzawy – nieświadoma, co się wkoło mnie dzieje aż do wy­brzmienia ostatniego dźwięku!

    Teraz, mając już 57 lat, myślę, że wciąż mogłabym ode­grać niektóre partie tego utworu, chociaż nie dotknęłam forte­pianu przez 40 lat. Zresztą był to jedyny utwór, jaki nauczyłam się grać."

    Ta kobieta potrafiła pokonać swoje fizyczne dolegliwości po­przez siłę woli, cierpliwość i modlitwę. Później napisała:

    "Teraz jestem niemal okazem zdrowia i wyglądam młodziej niż wtedy, kiedy miałam dwadzieścia lat".

    Z jej barwnego opisu jasno wynika, że w sposób dramatyczny musiała zabiegać o swoje zdrowie.

    Przypadkowy czytelnik mógłby zinterpretować ten przykład złej karmy jako karę Boską za grzechy tej kobiety popełnione w Rzy­mie. Czasem karma może się ujawnić w fizycznych utrapieniach albo w nadzwyczajnych fizycznych możliwościach, ale znacznie częściej jej odbicie przejawia się w tendencjach, skłonnościach i zainteresowaniach."

    Zapewne można wyzbyć się w życiu pragnień i żądz, ale cóż z tego, gdy ktoś ma czarne serce i chodzi za nim codziennie tysiąc zamordowanych przez niego osób.

    Nie radziłabym się też wyrzekać pieniędzy, niewinnych dóbr materialnych – zakładając, że nie uda nam się oświecić w danym wcieleniu, jak Budda – w następnym będziemy np. sierotą w Afryce – bez jedzenia, bez pieniędzy… toż przecież nie chcieliśmy. Albo w Polsce w patologicznej biednej rodzinie.

    Nauki Buddy sobie odpuszczam, wystarczy mi poprzednie wcielenie…

  • Ela Gajewska pisze:

    Jesteśmy malusieńką cząstką naszej Duszy. Ja Marzena nie mam nic wspólnego z dawnymi działaniami, poprzednimi wcieleniami. Mogę być kochająca, łagodna i niosąca pomoc, czysta, niewinna.

    Ale – gdy np. robię pokłon hellingera Duszy, którą skrzywdziła inna osobowość – to płaczę. Uczucie bierze się z powietrza. To moja Dusza płacze! Ona będzie pamiętała wszystko, co zrobisz w tym wcieleniu. Ból, smutek lub dla odmiany radość, miłość.

    Bez swojej Duszy nie kiwnęłabyś palcem – to ona przyciąga Cię, abyś czytała, to ona szuka, ona chce wiedzieć, ona pisze…

    Mnie również przyciągnęła tu moja Dusza – szukała pomocy i uratowała moje życie : )

    Co się stanie z Ryszardą po śmierci? Zostanie zapisana w Duszy, a twoja świadomość, prawdziwa Ty pójdziesz dalej.

    Ciekawa dyskusja nam się zapowiada : >

  • s_majda pisze:

    Zastanawiasz mnie, masz inklinacje buddyjskie, a ja z nich wychodzę. Ale piszesz ze zrozumieniem o pieniądzach. To się kłóci ze sobą, bo gdzie wyrzeczenia i gdzie nędza a gdzie budowanie pękatego portfela.

    Jakoś sobie to łączysz. I bez aluzji do ciebie, tu mi się przypomina Bodh Gaja gdzie po odejściu Buddy już po kilku stuleciach w klasztorach dominowali ich prezesi. Nastąpił rozłam ludu- wiernych od kasty kapłanów.

    Dbali o kasę, o pańszczyznę, o majętność zakonu.

    Oświecenie jakoś mniej było istotne.