W książce Glenna Mullina pt. ,,Czternastu Dalajlamów” znaleźć można wiele ciekawych informacji o stopniach trudności, których świadome były wielkie Tybetańskie umysły, poświęcające czas m.in. na rozważania o Oświeceniu. Ten sam fragment tekstu przytaczam 2 razy. W wersji drugiej dodając odniesienie do Boga. Pamiętajmy, że Buddyzm nie jest religią która wspomina Boga, w której Bóg odgrywa jakąkolwiek rolę. Moja Dusza ma karmę wyniesioną z Tybetu i piszę o tym w wielu artykułach.
Pierwszy Dalajlama- Gjalła Gendun Drubpa, stwierdza w swoim traktacie ,,Uwagi o treningu umysłu”
[Przekształcanie umysłu pod względem postawy wobec oświecenia, środkami medytacyjnymi. rozpoczyna się od postawienia sobie następującego pytania: „Oczywiście, że chcielibyśmy móc przynosić korzyść niezliczonym czującym istotom, lecz czy w tym momencie mamy taką moc, by tego dokonać?” Z łatwością dostrzegamy, że w naszym obecnym stanie nie tylko nie mamy dość siły, by działać dla dobra wszystkich istot- w istocie nie potrafimy ostatecznie i całkowicie uwolnić nawet jednej z nich. Nie tylko nie możemy działać dla dobra innych, ale nie potrafimy nawet przynieść prawdziwej korzyści samemu sobie. Nawet władcy całego świata, arhaci i samotni adepci, przeszedłszy zaledwie część ścieżki do oświecenia, nie potrafią całkowicie spełnić potrzeb czujących istot. Może tego dokonać jedynie ktoś, kto sam jest całkowicie oświecony […]. jeżeli pragniesz przynieść jak największą, ostateczną korzyść światu, to ponieważ może tego dokonać jedynie w pełni oświecona istota, powinieneś dążyć do osiągnięcia pełnego Oświecenia tak szybko, jak to tylko możliwe – dla dobra wszystkiego, co żyje.]
Ja Sławek już to wiem, że nie obecność bóstw, nie światło niewiadomego pochodzenia, ale trwała obecność Boga, zaproszenie Go do siebie powoduje, że wszystko wokół się rozjaśnia na boską odpowiedzialność. A to o czym pisał Dalajlama staje łatwe, kiedy już nie samotny i bezradny człowiek, ale Bóg przez danego człowieka czyni tak, aby wszystko działo się jak najlepiej dla bliźnich i dla nas samych. Pracuję z twórczą modlitwą skierowaną do Boga od 1994r. czyli już 21 lat. Lepszym niż słowo ,,praca” wydaje mi termin się ,,bezustanna harówka”.
Wiem to, że ogromna ilość osób nie jest w stanie wyprosić czegokolwiek przez lata, a nawet przez całe swoje życie. Ale wiem również, że nic nie oddziela od Boga oprócz własnej woli i zgody danej na to oddzielenie. Zobaczyłem i sam doświadczyłem jak wszechmogąca siła sprawcza wypełnia życie jednostki tym, co Bóg chce od siebie komuś dać, ale i tym, co ktoś sobie wymodlił-rozumiejąc co czyni, a zwłaszcza rozumiejąc również to, że do Boga zwraca się w modlitwie. Wiem to i widzę często jak energia jednostki rozkwita, jak czakry, ciała auryczne, DNA ale i zwykłe życie codzienne napełnia się strumieniem bożych łask.
Przykladem jest znajomy któremu na początku 2015roku do miesięcznego zbilansowania się dochodów rodzinnych brakuje 500 zł. To kwota dla jednych jest jest niewielka, jednak przy spłacanym kredycie rodzinnym w kwocie ok. 3000zł stanowi problem większy i narastający. Nic innego poza wolą znajomego modlącego się w determinacji do Boga, nie sprawiło, że tak długo prosił, a nawet harował nad uzdrowieniem relacji z Bogiem i bliźnimi, że w ciągu jednego tygodnia otrzymał nieplanowaną podwyżkę dochodów o 500 zł, a żona o 600zł.
Akt łaski boskiej dotyka m.in. rozmaitych chorych, oraz mających problemy m.in. w związkach, w seksie. Ja sam wraz z grupą przyjaciół świadomi jesteśmy, że aby otrzymać to co jest upragnione, powinniśmy przepracować wzorce oddzielające nas i oporujące od oczekiwanego Boskiego daru. Wzorce te możemy sobie zdefiniować sami. W przypadku oczekiwania własnego Oświecenia i przy chęci działania dla dobra innych czujących istot, możemy prosić Boga o taką możliwość, ale z uwzględnieniem również własnego szczęścia, i tylko na boską odpowiedzialność. A to w tym wszakże celu, aby skutki końcowe nie były dla nas opłakane, lub nie stały się takimi nieszczęściami, od których inni Tybetańscy bodhisattwowie będą musieli nas samych wybawiać przez kilka kolejnych inkarnacji. Gdyż takie wzajemne zbawianie się wcale nie prowadzi do Oświecenia a jest jedynie drogą wywierania presji na opornych i areną walk z opieszałymi, którzy nie chcą, lub nie mogą podążać zbawczą w naszym (i odpowiednio w cudzym) rozumieniu zbawczą Drogą.
Przeczytajmy teraz ten sam tekst Dalajlamy, wzbogacony o odniesienia do Boga. „Oczywiście, że chcielibyśmy móc przynosić korzyść niezliczonym czującym istotom, lecz czy w tym momencie [bez wsparcia Boga] mamy taką moc, by tego dokonać? Z łatwością dostrzegamy, że w naszym obecnym stanie nie tylko nie mamy dość siły, by działać dla dobra wszystkich istot- w istocie [bez wsparcia Boga] nie potrafimy ostatecznie i całkowicie uwolnić nawet jednej z nich. Nie tylko nie możemy działać dla dobra innych, ale nie potrafimy [bez wsparcia Boga] nawet przynieść prawdziwej korzyści samemu sobie. Nawet władcy całego świata, arhaci i samotni adepci, przeszedłszy zaledwie część ścieżki do oświecenia, nie potrafią [bez wsparcia Boga] całkowicie spełnić potrzeb czujących istot. Może tego dokonać jedynie ktoś, kto sam jest całkowicie oświecony [światłem Boga][…]. jeżeli pragniesz przynieść jak największą, ostateczną korzyść światu, to ponieważ może tego dokonać jedynie w pełni oświecona istota [współtworząca z Bogiem], powinieneś dążyć do osiągnięcia pełnego Oświecenia tak szybko, jak to tylko możliwe – dla [własnego dobra i dla] dobra wszystkiego, co żyje.”
Opublikowano: 02/11/2015
Autor: s_majda
Komentarze