Nie było mnie w pewnym wielkim mieście wiele lat i ok. 2000r trafiłem tam ze znajomym. Pochodziłem jakiś czas po centrum i spadło na mnie poczucie wielkiej krzywdy jaką mają ludzie stojący na przystanku. Mechanizm krzywdy poznałem od razu, bo przyszła informacja, że są to ludzie biedni jacy nie mając samochodu w tłoku jeździli komunikacją miejską. Znajomy który widzi energetykę oraz ludzkie Dusze dodał, że w tak dużym mieście brak jest zwykle miejsc gdzie ktoś nie ucierpiał, nie umarł, nie został rannym, okradziony itp. Takie nasycenie cierpieniem terenu musi jakoś rzutować na mieszkańców.
Źle się czuję w wielkich miastach i ciekawił mnie wzorzec tego mechanizmu, zwłaszcza że nawet numerolog kiedyś mi to wykazał, jako skutek karmy Duszy. Sugerował, że sprzyja mi mieszkanie w małych miejscowościach.
Zagadka wyjaśniła się po przepracowaniu pakietu intencji dot. zwierząt, karmy zwierzęcej. Istnieje oczywista przecież analogia zamkniętych owadzich środowisk typu ul, mrowisko, termitiera z wielkimi miastami, z aglomeracjami liczącymi setki tysięcy ludzkich mieszkańców. A nawet z Polis czyli miastami państwami jakich kiedyś było wiele.
Obejrzyjmy jak wyglądają ulice, stacje metra, przejścia drogowe, mosty, przystanki np Azjatyckich, amerykańskich miast w szczycie ruchu mieszkańców i trasy jakim chodzą np. mrówki wielkiego mrowiska. Duże mrowisko czy termitiera mają czasami kilka mln. mieszkańców.
Miasto Meksyk ma ok 35mln mieszkańców. Tyle samo Kair z czego ok 3 mln mieszka na ogromnym cmentarzu.
U ludzi wielkich miast i owadów widzimy ten sam popęd pchający osobowości. Motorem tego ruchu na trasach miasta/ula/mrowiska jest głównie praca i jedzenie. Seks na ulicy jest jakimś wybrykiem. Owady w przeciwieństwie do ludzi wyzbyły się seksu na rzecz własnych rodziców. Owady stadne takie jak mrówki, pszczoły nie kopulują poza królową i królem umierającym po seksie.
Życie w ulach/miastach ludnych/ termitierach jest całkowicie wyzbyte prywatności. Przestrzeń jaką ma jednostka tam mieszkająca/śpiąca jest niewielka. Jedne osobniki chodzą po głowach innych mieszkańców. Weźmy chemię organizmów, zapach ciała itp. U owadów wszyscy wąchają głównie zapachy sąsiadów i własne. Jedyny relaks zapachowy to wyjście poza dom do ciężkiej często zabójczej harówki. Tu też istnieje analogia do ludzkich siedzib. W dobie uprzemysłowienie znamy zapachy hal produkcyjnych, zapachy marketów, chemię kanalizacji miejskiej.
W swoich warowniach owady mają ulice, place gdzie tłoczą i przemieszczają się tak samo jak ludzie. Ulice owadzie bywają jednokierunkowe a warownie posiadają jedną lub kilka bram pilnie strzeżonych przez uzbrojonych wartowników.
E. Cayce podał w odczytach że istnieją pewne ,,trasy” inkarnacyjne dla ludzkich Dusz. Przykładowo inkarnacja w Egipcie, później u Inków, we Francji Ludwika XIV, i wreszcie w USA na początku XX wieku.
Jeśli nie będziemy się upierać, że ludzkie Dusze za nic w świecie nie mogą mieć wycieczki do inkarnacji zwierzęcych, to łatwo zaakceptujemy, że zwykle po np. pszczelich inkarnacjach Dusz, kolejne ich ziemskie osobowości rodzą się jako ludzie w Azji, jako jej skośnoocy mieszkańcy. Przykładem -analogią znaną nam ze współczesności są pewne hotele dla Japończyków. Dla Europejczyka jest to pomysł rodem z horroru, ale tłumaczy się go tam brakiem miejsca- dokładnie jak w ulu/mrowisku. Otóż osoba chętna noclegu dostaje miejsce w osobnym pokoju? Pomieszczeniu? A raczej w czymś co przypomina większą trumnę. Może tam tylko spać, lub leżeć. Na Zachodzie takie ograniczenie sobie i komuś swobody i przestrzeni nie jest możliwe poza ośrodkami więziennymi, katorgami czy tym co stworzyła III Rzesza.
Opublikowano: 09/02/2015
Autor: s_majda
Komentarze