Klasa biznesowych petentów z prośbami u Boga
Wysnuliśmy z Małgorzatą Kratą wniosek, że istnieje u wielu osób mechanizm modlenia się do Boga o pieniądze lub związki. A kiedy Bóg jest nierychliwy, ustają wszelkie starania o poprawę jakości życia. Mało tego, nikt poważnie nie bierze pod uwagę możliwości nawiązania osobistego kontaktu z Bogiem. Całość modlitewnych starań ma zadanie jedynie rozwiązać kłopoty finansowe. Podobny mechanizm dotyka również licznych osób samotnych, szukających możliwości zbudowania związku. Nie szukających jednak, możliwości budowania trwałego małżeństwa przy udziale Boga.
Pochwalę się tym, że moje modlitwy zacząłem robić w roku 1994, stając się petentem finansowym u Boga (wyłącznie u Niego). Modlitwy przez wiele lat miały tę cechę, że były bezskuteczne. Uczony relacji z Bogiem na lekcjach religii, nie byłem w stanie sklecić 2 zdań z logiczną prośbą, ani w pełni zdefiniować w modlitwie moich potrzeb. Ponieważ żyłem w rejonie o największym strukturalnym bezrobociu, to z moimi dochodami było bardzo źle. Szukałem rozwiązania w Totolotku i terminując u samego Boga. Nie potrzebowałem operacji plastycznej finansów a konkretnej ich zmiany na lepsze, a nawet na doskonałe. Celem usatysfakcjonowania Boga, przedstawiłem zerowe wyciągi bankowe i prosty dla nas obu plan, prawie w całości odnoszący się Jego mocy kreacji. Bóg da mi szybko wygrać 1 mln. zł. a ja Bogu wpłacę 20% podatku na dowolne konto. Zaproponowałem jako beneficjenta Szpital Powiatowy. I po kilku latach okazało się, że Bóg w swej dobroci pozwolił na to, aby przy moim udziale dokładnie taka kwota darowizny wpłynęła na bankowe konto Szpitala. Niestety, odniosłem wrażenie, że nie zostałem dobrze zrozumiany, ponieważ Bóg zbył milczeniem informację, co się stało z oczekiwanymi 80% z miliona zł., jakie przy tej okazji spodziewałem się otrzymać.
Z tego właśnie powodu, lata ciężkiej pracy zajęło mnie i osobom rozmawiajacym na filmie, skuteczne szukanie takiej ścieżki do Boga, na której możemy wykazać, że i dla nas Bóg ma pieniądze, pracę i nie tylko to.
Przy okazji wspomnę, że termin „Dziadowskie dochody„ ma wiele interpretacji, które zależą od rozmaitych czynników, takich m.in. jak geografia i skala owego dziadostwa. W USA poniżej progu ubóstwa żyje ok. 45 mln osób. Własne państwo udziela im dotacji w formie np. bonów towarowych na zakupy w sklepach i sieciach handlowych. Zatem ogromna liczba amerykanów zarabia dziadowskie pieniądze, ot choćby w sieciówkach takich jak McDonald itp. Zarobek miesięczny na granicy dziadowskich pieniędzy to kwota ok. 2500$. Jednak już w Polsce ta sama kwota, to całkiem przyzwoity dochód. Na Ukrainie, na Białorusi 2500$ to jest już spora majętność.
Jednak poziom dziadowskich pieniędzy może być zupełnie inny. Otóż w skali Globu, w handlu międzybankowym i międzynarodowym cały obrót złotem kontroluje kilka bankierskich rodzin. Szacuje się, że handel ten obejmuje 1 mln. ton złota rocznie, na którym bankierzy mają stały dochód, liczony w jakimś małym procencie. Jedna z rodzin odstąpiła od tego interesu po 100 latach zajmowania się nim, z uwagi na dziadowskie pieniądze, jakie mogła zarobić. Od razu powstało publiczne pytanie, jakie zatem są dla tej rodziny pieniądze poważne, czyli nie dziadowskie?
Klienci biznesowi działają również na poziomie Dusz i ich interesy mają rozmaitą skalę. Od maleńkich, czyli dziadowskich, aż po interesy na skalę globalną lub nawet kosmiczną. Przykładowo Dusza Wisznu ma globalny interes w obrocie towarem cennym dla środowiska męskich homoseksualistów. Towar zwyczajowo pozostawiany i porzucany o poranku przez ważne postacie, jest pakowany osobiście przez tę Duszę w kartoniki, oraz w złotka. Następnie sprzedawany wyróżnionym osobom jako cenne artefakty.
Dochody czerpią Dusze nawet ze śmierci ludzi. Patent najbardziej znany z branży funeralnej pochodzi z Hellady, ale wydaje się być znany tam, co najmniej z okresu kultury Pelazgów. Otóż osobie zmarłej kładziono na powiekach po obolu. Razem 2 monety. Powiemy, że to nie wiele. Ale biznes polegał na płatnym podwożeniu łodzią Duszy osoby zmarłej, do innej Duszy. Interes trwa w najlepsze na terenie Grecji i całego Bliskiego Wschodu do teraźniejszości. Dusze mają nawyki i nikomu nie wolno umrzeć, bez wniesienia stosownej opłaty dla wioślarza łodzi. Warto zastanowić się na ilością Dusz, które od czasu Pelazgów aż do dzisiaj, płacą komuś za możliwość spotkania się z inną Duszą. Warto wstępnie oszacować majętność gondoliera, jaką sobie zgromadził przez te kilka tysięcy lat pracy.
Spotkałem też Duszę biznesmena zarabiającą na każdej osobie, wchodzącej na jego teren. Osobnik wydzielił sobie jako własny, pewien obszar ziemi i płacą mu wszyscy, nawet przelatujące górą ptaki, muchy i nie tylko one.
Religijny klient biznesowy u Boga to m.in. kwestor Watykański, który każe ludziom z całego świata płacić nawet współcześnie, na własne utrzymanie, za pomocą należności zwanej Świętopietrzem Link.
Pojawia się pytanie, gdzie Dusze chowają własne tak ogromne dochody? Przecież nie w domu, ani u rodziny czy znajomych. Bogu się nie odda, no bo jak i z czego potem żyć? Pomysłów jest wiele, tak jak pomysłodawców. Część skarbów chowana jest pod drugiej stronie tęczy, część pilnują smoki. To akurat pokazano na filmie o Hobbitach. Część pilnują rozmaite Dusze strażników, jak to pokazano na filmie „Pierścień Nibelungów„.
Posiadanie majętności przez Duszę nie oznacza, że jej osobowość ma do niej dostęp. To nie przekłada się na dochody osobowości w żaden sposób. Kiedy Dusze mają takie znaczne i globalne lub kosmiczne interesy, to ich ziemskie wcielenia mogą klepać biedę.
Wiele osób modli się o pieniądze do bóstwa Jezusa, Maryi i rozlicznych świętych. Niektórzy podnoszą oczy na samego Boga. Jeszcze inni gotowi są traktować i traktują Boga jak bankomat. Widać to nawet na duchowych forach dyskusyjnych, gdzie Bóg staje się marginesem grupowych rozważań, a tematem przewodnim jest seks, związki, pieniądze. Niewielka grupa osób nie taksuje Boga instrumetalnie, a interesuje się Jego rolą w tym wszystkim, dociekając jakimi szlakami przejawia się odpowiedź na wszelkie nasze lub cudze pragnienia. Niewielu szuka obecności Boga i przejawienia Jego woli w każdym aspekcie życia. Jednostki pracują sercem i umysłem, za cel stawiając sobie współtworzenie z Bogiem. Wraz z upływem lat widzę, że tylko takie podejście do Boga, powoduje swobodne płynięcie w strumieniu łask. Gwarantując, że dłonie wyciągnięte do Boga, nigdy nie powracają puste.
Opublikowano: 06/10/2018
Autor: s_majda
Komentarze