Fragment książki pt ,,Miłość Ducha” str 154
Młoda kobieta ze stwardnieniem rozsianym podczas grupowej hipnoterapii zobaczyła siebie jako dziecko, klęczącą przy łóżku sparaliżowanej matki. Przypomniała sobie, że już wtedy powzięła decyzję: „Kochana mamo, lepiej ja niż ty”. Uczestnicy byli głęboko poruszeni miłością dziecka i tym, jak ta młoda kobieta czuła się pogodzona zarówno ze sobą, jak i ze swoim losem. Ale jedna z uczestniczek nie mogła znieść siły tej miłości. Powiedziała do terapeuty: „Tak bardzo bym chciała, żebyś jej pomógł”.
Prowadzący był oszołomiony. Jak ktoś mógł się odważyć traktować miłość tego dziecka jak coś złego? Czy nie obraził duszy dziecka i nie pogłębił jego cierpienia? Czy to dziecko nie chroniłoby tym bardziej swojej miłości do matki, by jeszcze mocniej trwać przy swoim postanowieniu uratowania jej dzięki własnemu cierpieniu?
Jeszcze jeden przykład. Młoda kobieta, również chora na stwardnienie rozsiane, przedstawiła przy pomocy reprezentantów swoją rodzinę pochodzenia i sieć istniejących w tej rodzinie połączeń. Została ustawiona jej matka, na lewo od niej stanął ojciec. Naprzeciwko nich, jako najstarsze dziecko, znajdowała się pacjentka. Po jej lewej stronie stał młodszy brat, który w wieku czternastu lat zmarł na atak serca, a po jego lewej stronie najmłodsze dziecko, też brat.
Terapeuta wysłał przedstawiciela zmarłego brata za drzwi, co w ustawieniu oznacza śmierć. Kiedy ten był na zewnątrz, twarz siostry natychmiast się rozpromieniła. Reprezentantka matki także poczuła się lepiej. Później terapeuta odesłał jeszcze najmłodszego brata, a na końcu ojca, ponieważ zauważył, że ich dwóch też coś ciągnęło na zewnątrz.
Kiedy wszyscy mężczyźni byli za drzwiami – co oznaczało, że nie żyją – matka wyprostowała się tryumfalnie. Stało się jasne, że to ona powinna się oddać w ręce śmierci – bez względu na to, z jakich powodów – i bez względu na to, jak bardzo odciążał ją fakt, że inni byli gotowi wziąć na siebie to, co należało do niej.
Następnie terapeuta przyprowadził mężczyzn, a odesłał matkę. Nagle wszyscy poczuli się uwolnieni od zobowiązania do udziału w jej losie i poczuli się lepiej.
Terapeuta podejrzewał, że choroba klientki może mieć związek z zobowiązaniem matki wobec śmierci. Przyprowadził matkę i ustawił ją po lewej stronie ojca, a obok niej córkę.
Poprosił córkę, aby spojrzała na matkę z miłością i powiedziała jej prosto w oczy: „Mamusiu, robię to dla ciebie!”. Kiedy klientka tak zrobiła, rozpromieniła się. Sens i cel jej choroby stały się dla wszystkich jasne.
Co wolno w takim wypadku zrobić lekarzowi albo terapeucie? Jakich działań nie wolno im podejmować?
Mam całkowicie inne spojrzenie na te sytuacje.
,,Ale jedna z uczestniczek nie mogła znieść siły tej miłości. Powiedziała do terapeuty: „Tak bardzo bym chciała, żebyś jej pomógł”.
Prowadzący był oszołomiony. Jak ktoś mógł się odważyć traktować miłość tego dziecka jak coś złego?”.
Na to pytanie wielu ludzi umie odpowiedzieć. Terapeuta ten nie potrafił znaleźć pozytywnego rozwiązania i to oznacza tylko, brak u niego wiedzy o pozytywnym myśleniu, afirmacjach i wprowadzaniu skutecznych zmian za pomocą modlitwy. Ktoś wprowadził klienta w błąd informacją na temat miłości. W decyzji dziecka „Kochana mamo, lepiej ja niż ty” w ogóle brak jest miłości. Osoba, która podejmuje taką decyzję, nie kocha siebie a samo serce zamknięte jest na swobodny przepływ boskiego światła.
Promuje się w ustawieniach zdania w stylu; ,,mamusiu ja zrobię to (zachoruję, umrę) dla ciebie, za ciebie”
,,Lepiej zniknę ja niż ty kochany tatusiu”.
,,Podążam za tobą chorująca mamusiu”.
,,Kochany bracie ty już nie żyjesz, a ja jeszcze trochę zostanę przy życiu a później także umrę”.
Strapionym osobom podsuwane są negatywne myśli. Szczególnie ta ostatnia nigdy nie powinna być powiedziana. Poprzez wglądy otrzymujemy rozmaite boskie podpowiedzi wskazujące kierunek drogi AKTUALNIE wybranej przez kogoś i do nas należy opowiedzenie o tym, zwrócenie komuś uwagi, jak i w którą stronę błądzi.
Sytuacja jest następująca.
1. Klient ujawnia zachowaniem wzorzec chęci odejścia za bratem,,Kochany bracie ty już nie żyjesz, a ja jeszcze trochę zostanę przy życiu a później także umrę”. On realizuje już teraz negatywny program swoimi chorobami, doświadczanymi seriami wypadków itp.
2. Terapeuta rozumie czytelne motywacje klienta i nazywa rzecz po imieniu. Wskazuje tylko prowadzące go intencje.
3. Podaje natychmiast zestaw afirmacji, lub całą modlitwę mającą za zadanie rozbić mechanizm destrukcji. Przykładowo,, Nie muszę podążać za tobą bracie ku śmierci. Jestem wolny od chęci umierania.
Przebaczam sobie oraz duszy, to że podążaliśmy do śmierci za mamusią.”
Podsuwanie komuś afirmacji ,,jeszcze trochę zostanę przy życiu a później także umrę” odbieram jak namawianie do zbrodni. Po afirmowanej śmierci klienta, to musi skutkować karmicznie, czyli w kolejnych wcieleniach duszy terapeuty, ktoś może mu zasugerować równie śmiertelną niedorzeczność.
Opublikowano: 12/02/2011
Autor: s_majda
Komentarze