Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.


Modlitwa Inna Niż Wszystkie

Pijackie braterstwo. Modlitwa uwalniająca

Tekst jest fragmentem większego opracowania i dostępny jako nagranie na CD pt DDA cz III

Adaptowane fragmenty wspomnień alkoholika.
Proszę otwórz teraz Boże moje serce.
Przebaczyłem sobie wszystkie moje pijackie rozmówki nie do odtworzenia, a Bogu dziękuję za skasowanie ich wszystkich negatywnych skutków.
Przebaczyłem to, że choć czasy się zmieniały, to braterstwo pijackie trwało bez końca. Zwróciłem wolność wszystkim twierdzącym, że- wiadomo, skoro nie piłeś równo z wszystkimi -toś jest szpieg, kapuś, kolaborant, donosiciel,
Przebaczyłem to, że ogarniała mnie kiedyś pijacka czułość a Bogu dziękuję za skasowanie ich wszystkich negatywnych skutków. Przebaczyłem to, że w gardle i sercu oraz przepitej wątrobie pozostał na długo dowód moich pijackich popisów. Przebaczyłem to, że w czasie pijackich zabaw straciłem wspólnie z dusza niejedyną cenną rzecz. Przebaczyłem to, że moje życie było groteskowym zapisem delirycznych wizji i pijackich opowieści, gdzie czas się rozgałęział a widziadła i astralne zmory nadchodziły, dręcząc mnie bez końca. Przebaczyłem to, że zły duch i siły ciemności wiodły mnie kiedyś na smyczy do rynsztoków pijackich i wszelkiego zepsucia. Oddałem światłości wszystkie zapamiętane opisy obrzędów pijackich i narkomańskich. Przebaczyłem to, że szukałem wolności, równości i pijackiego braterstwa na dnie moralnego upadku. Przebaczyłem to, że meliny pijackie były dla mnie kiedyś eldoradem a chińskie palarnie opium sanktuariami. Przebaczyłem sobie wszystkie pijackie festyny we wsiach i na podzamczu, na których bawiłem się aby nie pamiętać. Przebaczyłem to, że pijackie nocne libacje w szynkach i gospodach przynosiły mi tylko same kłopoty, zgryzotę a niekiedy ocierałem się o śmierć.
Przebaczyłem to, że kiedy zaczynały się pijackie pocałunki bywałem już po kilku drineczkach.
Oddałem już światłości wszystkie skutki moich pijackich pocałunków.
Przebaczyłem to, że kiedy się upijałem to całowałem się w upojeniu i szedłem na rękę tym których na trzeźwo wolałbym omijać. Zwracam wolność wszystkim, z którymi kiedyś nietrzeźwi-nahukani jak puchacze, całowaliśmy się w nawaleniu. Oddałem już światłości wszystkie skutki moich pijackich pocałunków.
Przebaczyłem to, że byłem zmęczony nieustannymi cyklami pijackimi, narkomańskimi. Przebaczyłem to, że wielokrotnie awatarowie mojej duszy od młodych lat aż do dnia śmierci, przyjaźni byli narkotykom i zgoła braterskiego afektu doznawali wobec pijaków, strzyg, narkomanów. Przebaczyłem łzy rozczulenia jakie płynęły po twarzy pijackiej. Przebaczyłem to, że wielokrotnie ćpając sporadycznie, z czasem popadałem w nałóg i wiodłem pijackie życie pełne klęsk, w którym wiele dusz współistnieje w pijackim braterstwie i narkotycznej harmonii.
Przebaczyłem pijackie zawołania śpiewane chóralnie podczas biesiad i okazjonalnych pijackich potyczek aż po świt.
Nie muszę nigdy spotykać się z pijakami, narkomanami by afirmować w nawaleniu -Kochajmy się! Jestem wolny od wiary w pijacką miłość, pijacką przyjaźń i pijackie braterstwo. Przebaczyłem to, że szukałem kontaktów z prostytutkami na pijackich orgiach. Przebaczyłem to, że pijacką miałem bezczelność wobec Boga, innych dusz i bliźnich. Przebaczyłem to, że nienawidziłem smrodu i nudziły mnie pijackie rozmowy. Przebaczyłem to, że łączyło mnie z mętami “pijackie braterstwo broni”, i tajem­nicza, nieprzytomna solidarność. Przebaczyłem to, że pod wpły­wem alkoholowego amoku, płynęły ode mnie fałszywe informa­cje do nie odpowied­nich uszu. Przebaczyłem to, że uwierzyłem iż tylko niewolnicy i ci co ciężko muszą pra­cować, to nie piją i nie palą, nie wdychają narkotyków. Przebaczyłem to, że miałem jedyne uspraw­iedli­wie­nie — nie pamię­tam.
Przebaczyłem to, że wielokrotnie doskonale wiedziałem że moje pijackie dni są polic­zone. Przebaczyłem to, że spojrzenia “kolegów” i przyszy­wanych przy­jaciół, krzy­czały ostrze­gaw­czo w mojej głowie; nie daj się zesz­macić ! Przebaczyłem to, że kiedyś zabrakło znajomych od degustacji jasnego z pianką, choć miałem tolerancję zawyżoną na bełkotliwe pijackie spekulacje. Przebaczyłem to, że po pijackich songach o północy, nadchodziła kiedyś pora na pieśni południowe. Przebaczyłem to, że wielokrotnie ochrypnięty z przepicia nie mogłem już mówić, i śpiewać.
Przebaczyłem to, że picie i ćpanie przypominało środowiskowo braterstwo wilków, poczynając od pijackich burd i walk na gołe pięści.
Przebaczyłem to, że kiedyś w nawaleniu widziałem tylko moje sandały, jak po ulicach zataczałem się kuśtyk…, kuśtyk…, kuśtyk.
Przebaczyłem to, że chodząc w nawaleniu, widziałem kiedyś moje za duże sandały, osadzone na gołych stopach, poruszające się pod takt dziwnych zawirowań i nieskoordynowanych ruchów. Przebaczyłem to, że kiedyś nie dojadałem, gdyż każdy posiłek kosztował majątek, jak wielowiekowe, unikalne skrzypce – a trzeba mi było zapłacić na wino oraz narkotyki. 
Przebaczyłem to, że kiedyś próbowałem otrzeźwieć w tajemnicy przed swoimi znajomymi, ze względu na brak naukowych potwierdzeń że komukolwiek z nich się udało.
Przebaczyłem to, że kiedyś w nawaleniu czułem się jak w królestwie pozytywnych uczuć, gdy w splocie słonecznym pulsują nitki nerwów, przenosząc uczucie nieprzytomności po całym ciele, wywołując przy tym mrowienie i słabość w kolanach.
Przebaczyłem to, że kiedyś po kilka dni przesiadywałem dyskretnie w tawernach, żebrząc o łyk alkoholu lub działkę narkotyku.
fregmenty

 


Opublikowano: 10/07/2011
Autor: s_majda


Komentarze

Dodaj komentarz

Ten wpis ma 2 komentarze

  • s_majda pisze:

    Picie w polityce wg Jaroslawa Haszka jest tym, czego nie można pominąć. Jakie są później skutki to już innym temat. Tekst w całości pochodzi z jego ,,Historii Partii Umiarkowanego Postępu [w Granicach Prawa]„

    Każda partia polityczna posiada wiele lokali organizacyjnych i to bynajmniej nie w prywatnych mieszkaniach, tylko po gospodach. Im więcej alkoholu w głowach, tym lepiej powodzi się polityce. Zwróćcie uwagę na zloty, wielkie publiczne zebrania

    w przestronnych salach, gdzie nie wolno w czasie przemówienia przywódcy ludu, przywódcy partii, zakaszleć albo kichnąć, bo zaraz odzywają się wołania o spokój Ale kelner, roznosząc kufle piwa, ryknie w ten tłum bez jakichkolwiek przeszkód: „Komu piwa? Płacimy z góry!„ Wówczas nawet sam mówca milknie, czekając, aż się zebranie uspokoi, gdy rozniosą piwo.

    ,,I nowych idei zdrój

    znów nas powiedzie w bój.„

    Alkohol umacnia świadomość polityczną, powoduje owo przyjemne poruszenie w duszy, która staje się podatniejsza na słowa mówcy, alkohol to jakby podkład pod dyscypliny wszystkich partii politycznych.

    Za kufel piwa ludzie oddadzą wam duszę. Tak było kiedyś. Dziś przywódcy polityczni sami pozwalają, że by im stawiać piwo. Obwody grup politycznych mieszczą się więc zawsze w gospodach i wielkimi utopistami są ci, którzy sądzą, że można by zbudować wielkie gmachy, w których sale byłyby wynajmowane na wiece i wykłady i gdzie by żadnych napojów alkoholowych, zwłaszcza zaś ani piwa, ani wina nie sprzedawano. Oznaczałoby to kres partii politycznych. Polityka stałaby się sprawą przeszłości, ponieważ na te bezalkoholowe zebrania przychodziłby sam mówca. I on miałby ukrytą w kieszeni flaszeczkę koniaku. Bez piwa zbierają się tylko realiści. Mieli wprawdzie także swe pomieszczenie w jednej z restauracji. I to zabiło tę restaurację, ponieważ kiedy przychodził na wykład nie realista i widział na stołach tylko wodę stołową, myślał: „Sakra, musi tu być marne piwo". Poza tym realiści zostają dłużni karczmarzom nawet za wodę stołową, a niektórzy nie zamawiają nawet tej wody, tylko przynoszą z sobą butelkę jogurtu.

    Do tego wszystkiego pojawiły się w tej epoce w Partii Realistycznej tendencje czesko-brackie i wegetariańskie. Bracia Czescy spożywali jarzyny i mieli rzadki stolec. Oblegali tylko gospodarzowi ustęp. Z taką partią ciężko wyjść na swoje, więc ich wyrzucił.

    Tak więc myśl o urządzania zebrań i wykładów bez alkoholu nie spotka się z aprobatą. A właśnie te najpiękniejsze i najlepsze wykłady przepełniają każdego właściciela radością zmuszając go do okrzyku:

    „Gdyby tylko lud miał się wciąż kształcić tak jak wczoraj, toby się natoczyło piwa!„

    O tym wszystkim wspominam tylko dlatego, że w tych czasach, kiedy powstawała nasza partia, istniała wielka niechęć do abstynentów i że my, członkowie partii; nie chcąc w żaden sposób sprzeciwiać się powszechnemu przekonaniu o konieczności alkoholizmu, również płynęliśmy z prądem czasu zakładając swoje ośrodki w lokalach, gdzie było dobre piwo. Było to głównym warunkiem. Noworodek karmiony mlekiem doskonałej jakości zyskuje -na duchu i ciele. Każda nowa narodzona partia musi wybrać swoje centra tylko tam, gdzie jest piwo pierwszej klasy-' a inaczej nie tylko nie zyskałaby członków, ale przeciwnie, swoich przyszłych członków by utraciła. Bowiem alkohol jest mlekiem polityki.

    Dlaczego partia chrześcijańsko-socjalistyczna ma Pradze tak mało zwolenników? Ponieważ ma swoje lokale tam, gdzie się toczy piwo vinohradskie lub koširskie. Gdyby partia chrześcijańsko-socjalistyczna przeniosła się do lokali z piwem velkopopovickim, smichovskim albo branickim, duch katolicki przeniknąłby głębiej członki wielu, którzy dziś są letni w wierze, ponieważ żywią niechęć do piwa vinohradskiego. Dajcie im piwo smichovskie, a będą wierni wierze swoich ojców.

    Ciekawe, że partia narodowo-socjalistyczna ma swoje lokale zawsze tam, gdzie nad wejściem znajduje się napis: „Tu sprzedaje się dobrze wyleżakowane piwo smichovskie", a pod tym: „Miejscowa organizacja partii narodowo-socjalistycznej„.

    Bywają jednak lata, kiedy nawet smichovskiemu browarowi nie uda się uwarzyć piwa pierwszej klasy. I wówczas następuje zauważalny ubytek członków partii.

    W czasach, kiedy zakładano naszą partię, co dla uwzględnienia stosunków politycznych tej epoki należy zaznaczyć – zwolennicy idei prawnopaństwowej

    i radykałowie chodzili do trzech praskich gospód, gdzie toczono piwo praskie. Temat dobry na intencje w całości albo fragmentach.

  • s_majda pisze:

    Za lekarzami mają iść nauczycielowie szkół, profesorowie uniwersytetów, dalej dusz pasterze. Tych ostatnich ma się obowiązek wychowywać po seminaryach w duchu całkowitej abstynencyi. Gdy się w ten sposób wytworzy falangę ludzi rozsądnych, przejętych ważnością swego zadania: umoralnienia społeczeństwa przez abstynencyę, wtedy znajdzie się i wielu rozsądnych i chętnych ludzi, którzy ruch trzeźwości popierać będą z calem poświęceniem swojem, a wtedy doprowadzi się do tego, te każdy poczytalny człowiek będzie znał dokładnie wartość alkoholu i jego szkodliwość dla zdrowia, dla moralności, dla szczęścia społeczeństwa. Wprawdzie i wtedy nie zabraknie alkoholików, bo jakkolwiek się nie sieje, ale oni sami przez się powstają drogą atawizmu; wszakże będzie ich coraz mniej, a ci, którzy zalewać sobie zechcą trucizną mózg i serce, nie będą mogli przynajmniej wymawiać się tem, że nie wiedzieli o szkodliwości, bo ich nikt o tem nic pouczał, albo, te im sami doktorowie zalecali picie trunków wyskokowych. Wiele osób w obecnej dobie oświadcza się cynicznie, iż wiedzą: te picie jest szkodliwem, ale te to im przyjemność sprawia w życiu, a przyjemności jest bardzo mało, więc pić nie przestaną. ,Dajcie nam szczęście, dajcie nam przyjemności inne, a wtedy dopiero pić przestaniemy”—wołają. Kto tak pojmuje picie, niech pije jak najwięcej, jak najmocniej, bo to tylko przyśpieszyć może chwilę pozbycia się społeczeństwom ludzi, nie mających żadnej wartości moralnej. Fragment starej już  antyalkoholowej broszury https://polona.pl/item/45087880/4/