Tematyka opisana w artykule z tygodnika Angory nr 14/14r mieści się w aspektach relacji i obciążeń opisanych w innych art. na stronie MINW. Szerzej omówione są tu odrębne a przecież tak pokrewne wzorce min:
-Kobiety modliszki i jej pająka ptasznika. Link
-Aspekty Dorosłych Dzieci Alkoholików Link.Wszak do takich skłonności nie sposób jest dojść na trzeźwo i przytomnie.
-Bóstwa tantry seksualnej Link
-Prostytucja w aspekcie relacji alfons i prostytutka Link
Celibat u ludzi, brak orgazmu w seksie kobiet a prostytucja. Rozważania. Link
Chłopcy W Rajtuzach. Wzorzec żołnierskich gejowskich obciążeń. Karma Duszy. Link a to z uwagi na niechęć jaką zbudza podobne traktowanie przez płeć odmienną i w konsekwencji ucieczkę Duszy do seksu z płcią własną.
Odlot z pejczem
Sadomasochizm nie figuruje w klasyfikacjach zaburzeń osobowości DSM – IV (tak jak nie jest w nich obecny homoseksualizm). Kiedyś był, ale usunięto go między innymi dlatego, że mógłby posłużyć do usprawiedliwiania przemocy domowej. – Bije żonę – znaczy chory. Ona to akceptuje
– znaczy zaburzona, więc to chory, a nie damski bokser, l co tu ma do roboty prawo?
W amerykańskim serialu „Secret Diary of a Cali Girl” do doświadczonej dominy przychodzi adeptka, owa cali girl, pragnąca nauczyć się zasad sztuki. W gabinecie jest już profesor uniwersytecki w średnim wieku.
– Pozycja nr trzy, psie – rozkazuje domina. Tak, pani – mówi profesor, już goły, w obroży na szyi, i przypada do podłogi. Domina depcze mu następnie po piersiach pantoflami na cienkich szpilkach, a profesor jęczy. Zamilcz, psie. -Tak, pani. Domina każe mu następnie lizać swoje buty i czyścić językiem klozet.
Adeptka chce się wykazać. Smaga profesora pejczem po tyłku i plecach. Czerwony, czerwony – wrzeszczy wykładowca. Wcześniej prosił wszak o zielony, czyli pejczowanie umiarkowane.
Strony zwykle umawiają się, do jakich granic w fizycznych i psychicznych praktykach można dojść. Czy na przykład chłostać do krwi, czy nie, bo niektórych podnieca widok krwi na ciele czy też innych wydzielin. Czasem kolejność poczynań i niezmienność rytuału
same w sobie są podniecające. Ale improwizacje i świeże pomysły nie są zabronione. Jeden z sadomasów, typ uległy, radzi chłostać w przyrodzenie świeżą pokrzywą, bo jest to niesamowity odlot. Profesor się wyłamuje. Czerwony
– dla niego kolor chłostania zbyt mocny.
– Byłaś świetna – mówi adeptce, ale nie chcę mieć śladów od pejcza. Adeptka nie ma czucia w ręku, by bić na zielono czy czerwono, nie umie prowadzić uległego, wzmagając stopniowo jego podniecenie.
Profesjonalistka ukarałaby profesora za niesubordynację, bo nie ślady na jego tyłku są ważne, lecz wola dominy. Reguły gry muszą zostać zachowane.
Niektóre psy celowo pozwalają sobie jednak na sprzeciw, żeby zasłużyć na tym ostrzejszą karę, błagając przy tym o przebaczenie, jeśli oczywiście nie mają knebla w ustach, albo ich pani nie rozkaże im milczeć.
Niełatwo być domina. Pokorna, zahukana, z niską samooceną, byłaby w tej roli żałosnym przebierańcem. Doświadczone psy potrafią odróżnić taką, która robi swoje z pasją i znawstwem, od jakiejś letniej dyletantki, która chce tylko zarobić.
Domin na wysokim poziomie, takich jak Manuela, Saba, Lady Kate, nie ma na pęczki. Trzeba mieć do tego dryg, doświadczenie i określoną osobowość. Oraz wiedzę. Tę można uzyskać przez terminowanie (czasem w studiu pracuje kilka domin), na kursach prowadzonych przez czołowe z nich, w szkole internetowej (obecnie zamknięta), na uniwersytecie sadomaso działającymi np. w Bytomiu i za granicą.
Domina musi być fachowa z tego powodu, żeby psa nie uszkodzić. Kopiąc w jądra, trzeba w które miejsce można. Głośna w środowisku była swego czasu sprawa mężczyzny, któremu rozbiła że lekarze tylko jedno zdołali uratować. Kopanie – bardzo | w Anglii – w Polsce też ma wzięcie i choć psy boją się możliwej po razach, w glanach na przykład bezpłodności, to jednak czegóż się dla przyjemności nie zrobi.
Jest też obawa, że pies mógłby się udusić przy podduszaniu w torebce foliowej, którą mu się zakłada. Lecz o dziwo, oni się wcale nie łamią kości, nie obrywają sobie przyrodzeń. Coś sprawia, że na krawędzi, wijąc się w transach bolesnej rozkoszy, potrafią, jak lunatycy nie runąć z wysokości
Dominy są komercjalne i pro publiko bono. Tych drugich, rzecz mniej. Poniektórzy ze środowiska zastanawiają się: jakaż to domina seanse płaci jej pies-niewolnik. Lecz prowadzenie salonu sadomaso kosztuje. Trzeba uregulować rachunki wynajem lokalu, kupować akcesoria które się zużywają itp. Można założyć, że opłata jest daniną składaną pani przez jej poddanego. Istnieje przecież sadomaso finansowy. Pani zabiera psu wszystko, co on zarobi, i wydaje jemu środki płatnicze, jeśli on to wybłaga. Albo jeśli ona ma kaprys, żeby dać.
Bez seksu
Zagłębiem sadomaso jest Bytom i kilka dużych miast. Na wschodzie i Podkarpaciu panuje pod tym względem posucha. Anons w internecie z Bytomia: „Jesteśmy zgranymi dominami lubiącymi poskramiać krnąbrnych samców, wyrafinowanymi sadystkami, rozkoszującymi się bólem i cierpieniem męskich kreatur. W znęcaniu się nad stworzeniami niższej kategorii znajdujemy pasję i seksualne zaspokojenie”. Seks wykluczony. Cena 200 złotych za godzinę.
Prawdziwa domina nie zniży się do seksu. Nie da ogłoszenia, jak domina Nadia, że „zaprasza na miłość nie tylko klasyczną za 120 zł za godzinkę. Mogę też być twoją diablicą z piekła rodem. Wtedy w godzince za 200 zł oferuję dominację psychiczną, fizyczną. Zapraszam na ostrą jazdę”. To nie domina, a wiadomo kto. Lady Trixi z Bytomia na przykład, która seksu nie uprawia, gdyż jest prawdziwą, a nie pseudodominą, ma do tego swoją switch kobietę.
Domina prawdziwa czy fałszywa zawsze występuje w ubraniu cenionym w klimatach sadomaso – najczęściej są to skóry, lateks, metal, buty na szpilkach, koturnach, wysoko opinające łydki. Choć jeśli sadomaso jest odmiany medycznej (te rozkoszne zastrzyki, słodkie lewatywy!), w stroju mogą występować akcesoria pielęgniarskie. Prawdziwa, jeśli chce, może nie dopuścić psa, który coś zbroił, do kulminacji w trakcie tortur, umiejętnie przerywając słodki ból.
Nie jest też od zwierzeń i wynurzeń, które pies samorzutnie chciałby na nią przelać. Z nimi można sobie pójść do agencji towarzyskiej i tam opowiadać o żonie, która tylko po bożemu.
– Nie interesują mnie twoje pierdola-menty – ogłasza się domina z Warszawy. – Jeśli szukasz we mnie matki, żony, kochanki – to nie ten adres. Spotykam się tylko i wyłącznie dla zabawy, ale komercyjnie. Nie mam czasu na niańczenie ciebie ani bycie na wyłączność”.
Na wyłączność
Na wyłączność powinien być pies. Wielu marzy o jedynej pani, dla której zrobiliby wszystko. W dowód oddania tatuują lub wycinają na sobie jak na korze drzewa jej imię. Albo noszą pas cnoty: tylko ona. Pas jest konstrukcją podobną do kagańca i zamykaną na kłódeczkę. Pies zakłada go na genitalia, a klucz ma domina, do której pies dojeżdża czasem nie przez godzinę i nie przez dwie. Niewolnik w pasie cnoty nie ma prawa pozbyć się go choćby na chwilę. Tylko pani może kłódkę własnoręcznie otworzyć, l nosi on, bywa, pas, przez wiele dni, rozkoszując się męką otarć (choć profesjonalne, a nie żadna tam tandeta z Chin, nie powinny ocierać). Sikanie jest możliwe.
Domina, choć bezwzględna i okrutna, bywa litościwa. Widząc na przykład, że dany pies nie lubi shitu lub pissu, co uprzednio zaznaczał, staje nad nim okrakiem i każe otworzyć buzię. Niewolnik zwija się w sobie, ale ona tylko udaje, że to zrobi. Żeby go nastraszyć. Ale są tacy, którzy to uwielbiają, a nawet są uzależnieni.
Dominy specjalizują się często w poszczególnych tematach. Są na przykład genialne w bordage”u, czyli w wiązaniu, krępowaniu, podwieszaniu niewolnika lub wybranych części jego ciała sznurami, łańcuchami, rzemieniami, linami -możliwości jest tu wiele. Bordage należy do ulubionych praktyk ludzi sadomaso.
Wzięcie ma też lizanie stóp – również spoconych i brudnych. Ich zapach, delikatność paznokci, jedwabistość skórki idą za człowiekiem, prześladują go na jawie i we śnie. Pies przy stopie swej do-miny trwałby i trwałby bez końca.
Dominami dla panów są kobiety, ale bywają także transmężczyźni dominujący w kobiecych strojach, makijażu i peruce, jak Transdomina z Warszawy, dla której sadomaso to nie tylko sposób wyrażania siebie, ale i zatracania się w tym bez reszty.
Kobiety sadomaso, typ uległy, czyli suki, oddają się w niewolnictwo panom, czyli masterom. Repertuar jest prawie taki sam: przypalanie, wiązanie, podduszanie, podtapianie (odmiana łazienkowa), nakłuwanie, przekłuwanie, smaganie. Piersi suk przyjąć muszą specjalne klamry z obciążeniem lub bez oraz wbijanie szpilek. Do tego piss shit oraz staroświecczyzna – anal i oral. Jeśli suka pragnie jakiejś pieszczoty, musi mastera błagać na kolanach i wcale nie jest pewne, czy ją dostanie.
Master musi sobie znaleźć sukę sam lub to ona wabi go przez ogłoszenia. Poznają się także, uczestnicząc w grupkach towarzyskich, na zjazdach, kursach i imprezach.
Albo przypadkiem. Doktor Andrzej Depko, seksuolog, opowiada, że przyszedł do niego pacjent, któremu nowo poznana panienka w czasie pieszczot nasikała na brzuch. Chciał się dowiedzieć, czy ona jest zboczona i czy on też, bo mu się to spodobało. – Jeśli się wam – panu i jej – to podoba, a sikajcie sobie do woli – powiedział lekarz. Cieszcie się z tego, co możecie sobie dać, i niech nikt ze swym katalogiem norm nie pcha się wam do łóżka. Nie matu niczego do leczenia.
Takie związki – negatyw i pozytyw – bywają bardzo trwałe, chyba że któraś ze stron zażąda eskalacji, na którą druga się nie godzi. Gorsza sprawa, gdy dziewczyna lub już żona dowiaduje się, że musi zlać partnera psią smyczą, albo zrobić coś innego, co on lubi, a ona nie, bo inaczej łóżko jest dla niego byle jakie, albo nie ma go wcale. Ona zaczyna się bać i brzydzić.
Na pytanie: czego sadomasowcy najbardziej się boją, odpowiadają, że końca miłości i krachu związku. Nie uzależnienia, a to zaczyna kręcić człowieka jak narkotyk, nie chorób, nie blizn. Obawy nie są bez podstaw. Związki rozpadają się czasem, chyba że ona przywyknie, przymusi się albo znajdzie upodobanie. Albo on w tajemnicy zaczyna chodzić do dominy. Lub się leczyć. Ba, jeszcze 50 lat temu kazano się leczyć uprawiającym miłość francuską, o homoseksualistach nie wspominając: ciężkie to było zboczenie.
Termin masochizm wprowadził Krafft-Ebing w 1896 r. na określenie mężczyzn, którzy bez poddania ich przemocy lub upokorzeniu nie byli zdolni do odbycia stosunku seksualnego. Istniał we wszystkich kulturach, epokach i warstwach społecznych. Klientami domin są najczęściej mężczyźni na poziomie, wykształceni, których na to stać i którzy potrafią swe skłonności zracjonalizować bez popadania w depresję. Inni praktykują automasochizm, siekąc się pejczem sami w łazience, w stodole, obwiniając się o zboczenie.
Sadomasochizm jest stary jak ludzki ród, bo zawsze pojawiali się w nim ludzie o cechach masochistycznych lub sadystycznych. Ci pierwsi skłonni są stawiać siebie w pozycjach pokonanych, słabszych, gorszych. Obwiniają się o wszystko i z trudem konsumują sukcesy. Karmią się cierpieniem. Jeśli ktoś zadaje im ból, uznają, że ma to uzasadnienie i sens. Lubią się poświęcać bez reszty -takie podnóżki męża, dzieci i życia.
Sadyzm zaś według Fromma to pragnienie sprawowania absolutnej władzy i panowania. Ktoś to jego własność. Ponieważ sadyście lub sadystce (tych jest znacznie mniej, ale sądząc po zwiększaniu się liczby damskich bokserek, rzecz idzie ku wyrównaniu) nie udaje się sprawowanie takiej mocy na innych polach, np. zawodowych, kompensują sobie ten brak. Na kim mogą i w sposób sobie dostępny.
Sadyzm i masochizm nie zawsze mają seksualne zabarwienie. Zapamiętanie w biciu, w dręczeniu, poniżaniu może dawać sadyście czysty haj, samą euforię – jak w sportach ekstremalnych.
A u innych mózg, nie wiedzieć czemu, pcha potrzebę takich doznań w dolne partie ciała, l to w porządku, jeśli nie prowadzi do skrajności – patologii, lubieżnych morderstw, gwałtów, bo są sprawcy, którzy tylko wtedy są zdolni osiągnąć szczytowanie. Kanał sadoma-so z jego rytuałem i prawami jest więc zgoła pożyteczny.
Nie wiadomo, skąd się to w człowieku bierze. Prawdopodobnie ma się do tego biologiczne predyspozycje, jakieś dziwo w którymś z genów. Ale ważne jest także to, co się przydarzyło takiemu masterowi czy suce w dzieciństwie. Możliwe, że dziewczyneczka, żeby zwrócić uwagę rodziców albo coś od nich otrzymać, płakała, jęczała, rzucała się na podłogę i waliła główką w mur. Nagrodę poprzedzało cierpienie. To się wdrukowało. Rosła kandydatka na cierpiętnicę.
Możliwe, że ojciec prał po tyłku i prał, aż któregoś dnia nastąpiło przekrwienie miednicy małej i dziecięciu zrobiło się przyjemnie, l się też w nim wdrukowało – seks plus ból w jednym. Niektóre wydruki są nieusuwalne i dorosłe już dzieci, choćby umierały z pożądania, bez pejcza ani rusz.
BARBARA PIETKIEWICZ
Autorka jest dziennikarką „Polityki”
Opublikowano: 04/01/2015
Autor: s_majda
Komentarze