Zacność jednostki, a Tybetańskie inkarnacje.
Myślałem kiedyś że moja dusza, bo przecież nie ja sam, inkarnowała w Tybecie 4-5 razy jako mnich. Jednak tych inkarnacji miała 12. Do tego trzeba by jeszcze dodać wcielenia zwykłej kobiety Tybetanki oraz w dzieci co pomarły młodo. Mogę powiedzieć, że znam krainę oraz tamtejsze klimaty jak własną kieszeń.
Panuje obecnie powszechne przekonanie, że w Tybecie jest centrum światowej duchowości. Żyją tam same tuzy duchowości, już nawet z samej wysokości owych gór będący blisko Pana Boga, a zacność samoczynnie spływa zeń na resztę świata. mało kto wie, że rząd Chin opłaca 100 etatowych Oświeconych równocześnie rezydujących w wielu świątyniach.
Tymczasem Tybet jest ważnym elementem w boskim programie resocjalizacji dla wszelkiej maści żołnierzy, wodzów, królów, żywych bogów, prostytutek. I przepraszam za wyrażenie despotów, nałogowców, tyranów którzy tam nagle doznają objawienia. Dowiadują się niesłychanej prawdy, że gdzieś na dalekim świecie ludzie cierpią i trzeba im pomagać.
Oprócz karmy mnicha, moja dusza ma też karmę żołnierską, i … nie tylko. Niepokoi mnie liczba wizyt w Tybecie, bo oznaczało by co najmniej tyle samo wcieleń żołnierskich itp. A to jest więcej niż bym teraz chciał.
Niekiedy nawet na ulicy pojawia się ktoś, czyja dusza nosi szaty mnicha. Powiedzmy, że obnosi się na pomarańczowo i myśli, że pokazuje jaka jest duchowo rozwinięta. Pod spodem możemy dostrzec jednak kolejny ubiór np. miejskiego kata, żołnierza jakieś armii, czy nawet SS-mana.
Tybetański też jest patent na przyciągniecie w przyszłości sobie i innym raka, poprzez mantrowanie ,,om mani padme hum”.
Tak, sama zacność…….
Opublikowano: 03/10/2012
Autor: s_majda
Komentarze