Bogowie wszelkiego rodzaju.
Znam sporo osób afirmujących sobie boskość i oczekujących na jej przejawienie w życiu codziennym. Dla bogów, dla kandydatów na bogów, sam Stwórca przygotował cykl szkoleń i doświadczeń nieodmiennie kończących się jakąś chorobą umysłową.
Ale dla chętnych dusz a nawet ich osobowości, nawet przyszłe bycie Downem nie jest odstraszające. Link
Pretendentom do boskości wydaje się często, że doświadczą tylko splendoru jak ostatnio Satya Sai Baba, lub co najmniej jak Kriszna. Wszyscy będą bili brawo, narody będą klękały i na tym koniec. Ale to jest kolejne błędne myślenie, bowiem szkolenie na żywego boga, jak każde w naszym w życiu jest wszechstronne, i nie ma potem co wymawiać Stwórcy, że boli.
Cykl obejmuje bowiem WSZYSTKIE doświadczenia i dobrze opisano je w Helladzie, lecz bez podawania, że jakiś tam bóg od seksu za chwilę inkarnował jako bóg śmierci, a bogini płodności, narodziła się jako męski homoseksualista.
Kiedy na trzeźwo rozważy się owe warianty potencjalnej boskości jakie chętnym przychodzi doświadczać, to jedynie transiarze lub jacyś misjonarze cierpienia mogą decydować się, na podobne przykrości.
Podobnie jest min. w kwestiach własnego bycia ch..
Jeśli ktoś jest nim (np. tylko)w pracy zawodowej, tylko wobec podwładnych, to raczej nie wykaże się jednak pełną serdecznością wobec rodziny. Tu też będą małżeńskie zdrady, cierpienia, bo w zasadzie-jak już pełnia bycia ch… to pełnia.
Jak już być żywym bogiem, to czemu akurat tylko boginią płodności, a już nie bóstwem śmierci np. shinigami. Bóstwo seksu przyciąga za dużo osób płci odmiennej (lub własnej) na seks fizyczny i astralny, a bóstwo śmierci staje się oficerem siejącym spustoszenie. Pełnia boskości dla człowieka tak właśnie wygląda- podobnie jak dla jego duszy, jako pełen chaos we wszystkim i żadna z tych postaci nigdy nie jest szczęśliwa ani spełniona w tym co udaje się jej osiągnąć.
Oczywiście bogów z inicjacjami jest wszędzie pełno. Są całe wachlarze zawodów w jakich mogą pracować w światach materialnych,w jakich ich splendor jest dobrze widoczny. Aktorki, śpiewacy, premierzy, królowie wszelkich płci. Jeśli nie starcza już miejsc dla wysoko urodzonych to ostatecznie może być np:
-Kasjerka w Tesco dla bogiń płodności
-Pielęgniarka, czy kat, oficer, grabarz (parias) dla bogów śmierci. To są też tylko etapy pośrednie szkoleń, nieodmiennie kończących się Downem.
W ludzkim rozumieniu- spełnienia nie ma tylko inkarnacja Duszy takiego bóstwa, bo Dusza-to osobny temat. Dusza bóstwa może tkwić w transie i widzieć korzyści z cierpienia i się nimi napawać.
Opublikowano: 23/04/2013
Autor: s_majda
Komentarze
Ten wpis ma 5 komentarzy
– O, Boże! – jęknął Sam.
– Chciałeś powiedzieć, "bogowie" –poprawił go Jama. – Ciągle bowiem uznaje się bogów ze wszystkimi ich
atrybutami i przymiotami, choć kult stał się potwornie oficjalny. Każdy zaś, kto miał to cholerne szczęście, że urodził się
wśród Pierwszych, musi się szybko decydować, co mu milsze: czy kanonizacja, czy stos. Ciał nigdy nie było dosyć,
dlatego gdy teraz wzywają kogoś do Dworu Karmy, lepiej już wiedzieć, czego się chce: szybkiego ubóstwienia i wianuszka
nad głową albo ostatecznego zniszczenia i prawdziwej śmierci. W ten sposób wielu z naszych dawniejszych przyjaciół
zostało zredukowanych do swych własnych aureoli…tyle z nich pozostało… – zamilkł na chwilę, po czym spojrzał na gościa
z wyraźnym zaciekawieniem. – Może i tobie wyznaczyli już termin wizyty w Dworze Karmy?
***
Brahma próżnował w kącie nagrzanego słońcem basenu, biorąc kąpiel z całym swym haremem. Wsparty na
jednym łokciu o cembrowinę, sprawiał wrażenie, jak gdyby drzemał; oczy miał zamknięte, nogi zwisały w wodzie.
Było to jednak złudzienie. Brahma czuwał, spoglądał zza długich rzęs, mierzył wzrokiem każdą z kilkunastu
dziewcząt, baraszkujących w nagrzanej wodzie, nie tracąc nadziei, że może wreszcie choćby jedna z nich rzuci pełne
uznania spojrzenie na jego wysmukłe, ciemne, mocno umięśnione ciało.
Czarne wąsy lśniły na brązowej karnacji cerze zroszone kropelkami potu, a czarne wtosy spadały na jego kark
niczym skrzydła. Zalany drżącym blaskim słońca uśmiechał się szerokim uśmiechem pełnych warg.
Lecz żadna z dziewcząt nie chciała zauważyć tego uśmiechu, tak że Brahma wkrótce spochmurniał. Te kobiety –
cała ich uwaga koncentrowała się na grze w piłkę wodną i o niczym innym nie chciały słyszeć.
Roger Zelazny – Pan światła
22 / 108
Mi – dzwon sygnałowy – rozbrzmiał ponownie, dokładnie w chwili, gdy powiew sztucznego wiatru przyniósł do
jego nozdrzy woń jaśminu. Powiódł wzrokiem. Tak bardzo pragnął, by wreszcie któraś z nich zwróciła na niego uwagę, by
doceniła emanującą zeń siłę, twarde, stanowcze rysy twarzy. By doceniła go jako mężczyznę, nie – jako boga.
Mimo swego ciała – jakże osobliwego i doskonałego – którego wyczynów nie mógł powtórzyć żaden śmiertelnik,
Brahma czuł się zawsze skrępowany w obecności Pana Siwy. Choć ten ostatni miał ciało całkiem przeciętnej urody, trudno
było nie zauważyć, że dla kobiet był bardziej atrakcyjny. Zawsze odnosił wrażenie, iż męskość Siwy wykracza poza
granice biologii. Mimo że usiłował wymazać z pamięci wspomnienie własnych początków i zdusić w sobie tę pierwotną
część własnego ducha, nie zmieniło to faktu, że Brahma narodził się jako kobieta i ciągle nosił w sobie coś z kobiety.
Nienawidząc tej części swej osobowości, przechodził kolejne inkarnacje, za każdym razem wybierając co bardziej męskie
ciała, lecz wszystkie te usiłowania jak gdyby do niczego nie prowadziły – czuł się tak, jakby ktoś wypalił mu nad brwią
piętno kobiecości.
Kobiecość znaczyła jego chód i kobiecość odciskała się mu na twarzy znamieniem najbardziej kobiecej
kobiecości.
Zerwał się z cembrowiny i ruszył w stronę pawilonu, gdzie mieszkał. Mijał oszałamiającej piękności drzewa,
wygięte w groteskowo wdzięcznych pozach, mijał altanki, przesycone blaskiem poranku, sadzawki porośnięte wodnymi
liliami, szedł obok sznurów pereł, kołyszących się na pierścieniach z białego złota, lamp wycyzelowanych w dziewczęce
kształty, mijał trójnogi, w których paliło się mocne kadzidło i ośmioramienną statuę błękitnej bogini, grającej na veena, gdy
tego pragnął.
Brahma wszedł do pawilonu. Swe pierwsze kroki skierował ku ekranowi z kryształu, na którym Naga z brązu grał
na własnym ogonie. Włączył mechanizm.
Przez chwilę ekran śnieżył, zaraz potem rozjaśnił się i Brahma ujrzał najwyższego kapłana świątyni w Maharatha.
Mężczyzna upadł na kolana, trzykrotnie dotykając widniejącego na podłodze znaku swej kasty.
– Spośród czterech rodzajów bogów i osiemnastu gospodarzy raju najpotężniejszy jest Brahma – zaintonował. –
Stworzyciel wszystkiego, Pan Najwyższego Nieba i wszystkiego, co jego jest. Z twego pępka rozkwita Lotos, twe dłonie
burzą fale morza, gdy dasz trzy kroki, przemierzasz cały świat. Echa twej chwały budzą strach w sercach twoich wrogów.
W prawej dłoni trzymasz naczynie prawa. Rozpętujesz żywioły, węża używając za bicz. Chwała ci!
Zechciej łaskawym okiem wejrzeć na modły twego kapłana. Błogosław i racz mnie wysłuchać!
– Powstań… kapłanie – powiedział Brahma, zastanawiając się, jakże ma ten człowiek na imię. – Z czym
przybywasz?
Kapłan zerwał się z klęczek, spojrzał na ociekającą wodą postać Brahmy i wbił wzrok gdzieś w nieskończoność.
– Panie… – zaczął, wyraźnie strapiony. – Nigdy bym nie śmiał przerywać ci kąpieli, gdyby nie to, że jeden z
wyznawców chciałby mówić z tobą o sprawie wielkiego znaczenia.
– Jeden z mych wyznawców! – skrzywił się Brahma. – Powiedz mu zatem, ze Wszystkosłyszący Brahma naprawdę
wszystko słyszy i rozkaż mu, by się pomodlił do mnie w zwykły sposób, jak się należy, w ¦wiątyni.
Już wykonał taki ruch ręką, jakby chciał wyłączyć ekran, gdy nagle zatrzymał się w pół ruchu. – Zaraz… a jak on
się dowiedział o Gorącej Linii do Nieba? — syknął podejrzliwie. – Skąd on wie o świętych obcowaniu?
– Mówi – zgiął się w pół kap tan–że pochodzi z Pierwszych… kazał m i też powiedzieć, że Sam chciałby zamienić
słówko z Triumurtim.
– Sarn?… – powtórzył Brahma. -Są m? To chyba niemożliwe, aby to był len Sam?
– Między innymi znany jest także jako Siddhartha i Zaklinacz Demonów pospieszył z wyjaśnieniami kan^n.
– Zechciej poczekać – rzek! Srahma – śpiewając stosowne wersety / Wedów.
— Słucham mego Pana – mrukną! kapłan i natychmiast zaczął monotonny śpiew litanii.
Brahma tymczasem przeszedł do garderoby, stanął przed szafą i diugo nrzebierał w ubraniach, nie mogąc się
zdecydować, co by założyć na tę okazję.
Słysząc, jak ktoś go woła po nazwisku, książę przerwał kontemplowanie sufitu i odwrócił się. Ujrzał przed sobą
kapłana, którego imię zdążył już zapomnieć. Najwyższy dostojnik świątyni poprowadził go długim korytarzem do
komnaty, sprawiającej wrażenie składziku rupieci. Kapłan pogrzebał krótko przy sprytnie zamaskowanej klamce, później
pchnął półkę z książkami, która otwarła przed nimi ukryte przejście.
Książę przestąpił próg i znalazł się w wystawnie urządzonej kapliczce. Nad ołtarzem wisiał drżący lekką poświatą
ekran, sprawiający wrażenie czegoś w rodzaju tablicy kontrolnej, ujętej w ramę, którą tworzyła brązowa obręcz węża Nagi:
trzymającego w zębach swój ogon.
Kapłan trzykroć uderzył czołem o ziemię.
– Bądź pozdrowiony, władco wszechświata, najpotężniejszy spośród czterech rodzajów bogów i osiemnastu
rządców raju. Z twego pępka rozkwita lotos, twoje dłonie burzą fale morza, gdy dasz trzy kroki…
– Zaprawdę, masz rację we wszystkim, co mówisz – przerwał mu z ekranu Brahma. – Już cię pobłogosławiłem i
wysłuchałem. A teraz zostaw nas samych.
_ …?
– Rzekłem! Sam na pewno ci zapłacił za prywatną linię, prawda?
– Panie!…
– Dość już! Precz!
Kapłan zerwał się z klęczek, wykonał szybko jeszcze jeden ukłon i wybiegł, zamknąwszy za sobą drzwi.
Brahrna tymczasem mierzył Sama uważnym spojrzeniem. Książę ubrany był w bryczesy, błękitny khameez,
błękitnozieiony turban z Urath, do pasa miał przytroczoną pochwę, ale bez miecza, przytrzymywaną łańcuchem z ciemnej
stali.
Sam z kolei uważnym wzrokiem badał stojącego przed nim Brahmę, ubranego w szykowny płaszcz, zarzucony na
jasną kolczugę, przytrzymywany zapinką z ognistego opalu. Na głowie miał purpurową koronę wysadzaną lśniącymi
ametystami, w ręku trzymał berło z dziewięcioma diamentami. Jego oczy były niczym dwie czarne plamy na ciemnym tle
ciemnej twarzy. Łagodne dźwięki veena dobywały się gdzieś zza jego D'RCÓW.
– Sam? – spytał niepewnie.
Sam pokiwał głową.
– Właśnie usiłuję zgadnąć, kimże naprawdę jesteś, Panie Brahmo, ale przyznam, że chyba nic z tego.
Roger Zelazny – Pan światła
23 / 108
– To całkiem możliwe – Brahma wydął wargi. – Nie zapominaj, że jeden z nas jest bogiem, tym który był, jest i
będzie.
– Wytworne szaty – cmoknął Sam. – Aż radują oczy.
– Dziękuję – mruknął Brahma. – Aż trudno uwierzyć, że jeszcze żyjesz.
Gdy sprawdzałem twe akta, zauważyłem, że przez pół wieku nie zmieniałeś ciała. Oto, co znaczy nie dać sobie
choćby najmniejszej szansy.
Sam drgnął. – Całe życie pełne jest szans, zagadek, niepewności…
– Prawda – przerwał mu Brahma. – Pomódl się. podejdź do krzesła i usiądź. Zrób tak, żeby ci było wygodnie.
Sam zadbał o swoją wygodę, a kiedy znowu spojrzał na ekran, Brahma siedział na wysokim tronie z czerwonego
marmuru. Nad sobą miał rozpięty parasol.
— Nie wygląda to na zbyt wygodne – zauważy!, popidW:a]a:.; ^t i .j -.^ym krześle.
– Ale jest wygodne – odparł bóg, błyskając zębami w najbardziej promiennym z uśmiechów. – Mam pod
siedzeniem poduszkę z pianki kauczukowej.
Jeśli chcesz, możesz palić. #
– Dziękuję – Sam wyciągnął fajkę, nabił, ubił dokładnie tytoń i zapalił.
– l co robiłeś tak długo od chwili, gdy opuściłeś niebiańskie podwoje?
– zapytał bóg.
– Uprawiałem własny ogródek – odparł Sam.
– Moglibyśmy wykorzystać twe umiejętności w naszej sekcji hydroponicznej, ale nic straconego, zobaczę, co się
da jeszcze zrobić w tej sprawie. Na razie opowiedz mi o tym, co robiłeś wśród ludzi.
– Polowałem na tygrysy, rozprawiałem o granicach z sąsiadami z innych królestw, podnosiłem morale haremu,
eksperymentowałem w laboratorium botanicznym, robiłem jeszcze to i owo, jak to zwykle… Ot, proza życia… – westchnął
Sam. – Ale teraz już opadłem z sił i chciałbym wrócić do lat młodości. Lecz doszło do mnie, że aby otrzymać młodość
muszę dać sobie nadwerężyć mózg. Czy to prawda?
– Do pewnego stopnia…
– Do jakiego stopnia, że zapytam?…
– Aż zło upadnie i dobro przeważy – wyrecytował bóg z tym samym najpiękniejszym z uśmiechów.
– Załóżmy, że jestem zły i zepsuty – rzekł Sam. – W jaki sposób mam wyzbyć się złych narowów?
– Będziesz musiał odpracować karmiczne skutki swego zła w podrzędniejszej formie istnienia.
— A mógłbyś mi może podać jakieś liczby, z których wynikałoby, że zła upadek się opłaci i triumf dobra zyskiem
jest?
– Nie myśl źle o mej wszystkowiedzy – rzekł Brahma, tłumiąc ziewnięcie berłem – ale przyznam, ze w tej chwili
nie pamiętam tych liczb.
Sam odchrząknął. – Mówiłeś, że potrzebujesz ogrodnika…
– Tak – odparł bóg. – Chciałbyś się starać o tę posadę?
— Jeszcze nie wiem… może tak…
– A jeśli nie, to co? – padło z ekranu.
– Jeśli nie… – zamyślił się Sam. – Dawnymi czasy nikt nie miał wątpliwości w tym względzie. Gdy któryś z
Pierwszych pragnął odrodzenia, płacił za nowe ciało i był obsługiwany. To wszystko.
— Jak słusznie zauważyłeś… -ziewnął Brahma – to było dawnymi, bardzo dawnymi czasy. A teraz mamy nową
erę.
– Można by wszakże pomyśleć, że zamierzasz zlikwidować tych wszystkich z Pierwszych, którzy nie stanęli
pokornie u twego boku…
– W moim pantheonie jest miejsca wiele, mój drogi – Brahma potoczył wzrokiem gdzieś ponad ekranem. – Jeśli
zechczesz znaleźć przytulny kąt dla siebie, nisza już czeka.
— A jeśli nie?
— W takim razie idź do Dworu Karmy i zażądaj nowego ciała.
— Gdybym iednak wybrał ubóstwienie?
,VI,.:.i> L../:: J 'i\^''–> H ' '-''- ' ' :'''' :< !:':'/ t-"- )' ^ \"—(:\- ,'.(:'^\^: /.O!-. U r1;. J pii-/.'i;l-
; jfriloni, by skoro tylko się zjawisz, obsłużyli cię szybko i poza kolejnością.
Latająca maszyna odwiezie cię do Nieba.
Zapadło milczenie i przez długą chwilę słychać było tylko szum ekranu, skrzypienie krzesła, na którym siedział
Sam i cudowne dźwięki, płynące zza pleców Brahrny. Cisza trwała tak długo, że bóg w końcu poruszył się nerwowo na
swym tronie z czerwonego marmuru i rzucił Samowi pełne wyczekiwania spojrzenie.
– Trzeba to przemyśleć… – mruknął książę. -Jeszcze przed chwilą byłem rozmiłowany w sprawach tego świata,
lecz jak widzę, ten świat pogrąża się w erze ciemności. Z drugiej strony, jaki sens ma miłość rzeczy ziemskich, skoro ani o
chwilę nie przybliża mnie temu, czym pragnę się cieszyć, bowiem postanowiono, że mam umrzeć prawdziwą śmiercią albo
przybrać ciało małpy i błąkać się po dżungli? Nie pociąga mnie sztuczna doskonałość, tak jak nie potrafiłem dostrzec
uroków życia w Niebie, gdy byłem tu ostatnim razem.
Zechciej poczekać, aż rozważę cała tę sprawę raz jeszcze.
– Twe niezdecydowanie obraza rnnie – Brahma wydał wargi w grymasie pogardy. – Jak można się wahać
otrzymawszy podobną propozycję?
– Wiem, że to niegrzeczne – przeznał Sam. -~ Jak również wiem. że mógłbym tak postępować, gdybym to ja był
bogiem a ty moim wyznawcą. Ale nawet wtedy, gdybym był na twoim miejscu, myślę, że pozwoliłbym, aby chwila
litościwej ciszy zapadła wówczap. gdy człowiek podejmie najważniejszą decyzję życia.
– Targujesz się jak właściciel niewolników! – jęknął Brahma. – Któż inny poza tobą kazałby rni czekać w chwili,
gdy jego nieśmiertelność zawisła na włosku? Chyba nie zamierzasz wszcząć targu ze mną?
– Hm… pochodzę przecie z kupieckiego rodu, a w tej chwili chciałbym uzyskać tylko jedno.
– Co mianowicie?
– Odpowiedź na kilka pytań, które mnie dręczą już od dłuższego czasu.
– Jakie to są pytania?…
Roger Zelazny – Pan światła
24 / 108
– Jak zapewne wiesz, sto iai rnifujło już od chwili, gd/ przurwałorn festiwale, towarzyszące obradom Soboru, a to
dlatego, że swa długością i rozmachem powoli uniemożliwiały podejmowanie jaKicKc-iwiek ćecy.-j . b/ w końcu sam
Sobór stał się jedynie pretekstem dla odbywania Festiwali Pierwszych. Teraz, rzecz jasna, nie mam już nic przeciwko temu
Wr^pczywintośni D^ed ponad stu pięćdziesięciu laty sam przybywałem na Sobór tylko po to. by móc skosztować
ziemskich alkoholi. Myślałem jednak, że powinnniśmy coś zrobić dla pasażerów naszych licznych ciał i ich potomstwa, a
nie pozostawiać ich samym sobie, by wędrowali po występnym świecie, z wolna powracając do stanu pierwotnej dzikości.
Czułem wtedy, że powinniśmy im towarzyszyć, użyczając im zdobyczy technologii, które zastrzegliśmy dla siebie.
okopawszy sit} w rajskiej twierdzy, zaś świat traktując jako kombinacje salonu gier i burdelu. Długo siq dziwiłem,
dlaczego nikt poza mną nie wpadł na ten pomysł i nic nie zrobił, by go zrealizować. Byłby to słuszny i godziwy sposób
zarządzania światem…
– Z czego wnoszę, że jesteś akceleracjonistą…
_ Nie – zaprzeczył Sam. – Jestem poszukiwaczem. Dziwię się, ot i wszystko.
– Zatem, w odpowiedzi na twe pytania muszę ci przypomnieć. . – zaczął powoli Brahma – że nie zrobiliśmy dla
mieszkańców świata niczego, ponieważ ludzie nie są gotowi na przyjęcie naszych darów. Owszem, gdybyśmy w swoim
czasie podjęli się bezpośredniej ingerencji w dzieje ludzkości, twój postulat zostałby spełniony, ale trzeba pamiętać, że
przecież pierwotnie niczym nie różniliśmy się od ludzi, niczego zatem nie mogliśmy im dać, czego by sami nie mieli.
Później nastąpił podział no i dopiero wtedy powstały problemy. Lecz zbyt wiele czasu minęło i zbytnio się teraz różnimy,
by można mówić^o bezpośredniej współpracy. Ludzie nie są gotowi na przyjęcie naszych darów, a stan ten będzie się
utrzymywał jeszcze przez wiele stuleci. Gdybyśmy w tej chwili podarowali im zaawansowane technologie, jedynym
rezultatem byłby wybuch wojny światowej, która zniszczyłaby dobre początki, jakie zostały już zrobione.
Ludzkość zdążyła już się rozwinąć, to pewne. Zaprowadzono początki cywilizacji i uczyniono to na wzór
przodków, którzy kiedyś też musieli zrobić pierwszy krok. Lecz przecież ludzie nie wyrośli jeszcze z wieku dzieciństwa, a
naszymi darami bawiliby się niczym dzieci, nader szybko wywołując powszechny pożar – Brahma westchnął, otarł sobie
skrajem płaszcza pot z czoła, przełożył berło do drugiej ręki, poprawił się na poduszce z pianki kauczukowej i ciągnął
dalej.
– Ludzie to nasze dzieci. Patrząc na ludzkość widzimy Pierwszych… czyli nasze pierwodane ciała, których
wyzbyliśmy się umierając po raz pierwszy, drugi i trzeci, i tak dalej, aż w nieskończoność… Spoczywa więc na nas
rodzicielska odpowiedzialność i ona to sprawia, że nie możemy pozwolić, by nierozważni akceleracjoniści w swym
pragnieniu przyspieszania biegu dziejów pchnęli ludzi w sam wir rewolucji przemysłowej, niszcząc pierwsze stabilne
społeczeństwo, jakie zdołało powstać na tej planecie. Nasze obowiązki rodzicielskie możemy najlepiej wypełniać tak. jak
to było praktykowane dotychczas: pełniąc rolę przewodników ludzkości, zaś nasze ¦wiątynie pomogą nam w spełnianiu tej
misji. Bogowie i boginie to pierwotne uosobienia postaci rodziców. Cóż może być słuszniejsze i bardziej sprawiedliwe od
konsekwentnego grania tej roli, tyle że bardziej konsekwentnie?
— Czemu więc niszczycie tę technologię, którą ludzie zdołali sami wynaleźć? Prasę dukarską wynajdywano już. o
ile dobrze pamiętam, trzykrotnie i za każdym razem coś stawało na przeszkodzie rozprzestrzenianiu się tego wynalazku,
który później w dziwny sposób popadał w całkowite zapomnienie.
– Powód jest ten sam – uśmiechnął się Brahma. – Ludzie ciągle nie są gotowi. Poza tym te wszystkie wynalazki nie
tyle wymyślano, ile raczej przypominano sobie ich idee. Były to rzeczy, których pamięć przetrwała w dawnych legendach i
jacyś spryciarze postanowili je zrekonstruować na podstawie starych opowieści. Tymczasem, jeśli już coś ma wejść do
kultury na trwałe, musi to być wynik rozwoju cywilizacji, a nie eksponat wyciągnięty z przeszłości niczym królik z
cylindra.
– Widzę, że bardzo nastajesz na przestrzeganie tej reguły – rzekł Sam, przybrawszy bardzo poważny wyraz twarzy.
– Doszedłem do tego wniosku patrząc, jak twoi słudzy przebiegają świat wzdłuż i wszerz, niszcząc wszelkie oznaki
postępu.
Bóg aż uniósł się na swym tronie z czerwonego marmuru. – To nieprawda! – zawołał gwałtownie. – Mówisz tak,
jakbyś chciał nam zarzucić, że tak bardzo pożądamy zachowania naszej boskości, iż utrzymujemy świat w ciemnocie,
byleby tylko nie utracić z trudem osiągniętej pozycji.
– Mówiąc krótko, to właśnie mam na myśli – odparł Sam. – A co powiesz o automodłach? Czy poziom
technologiczny tych automatów dorównuje technicznej świadomości społeczeństwa, które dorosło zaledwie do rydwanu?
– Or z pewnością są to dwie różne sprawy – kiwnął głową Brahma. – Ale jako przedmiot, przez który objawia się
bóstwo, automodły utrzymują ludzi w świętym strachu i dlatego, z racji przydatności dla celów religijnych, nie należy
kwestionować ich istnienia. W każdym razie, trudno to porównywać do wprowadzenia do powszechnego użytku prochu
strzelniczego.
– Przypuśćmy zatem, że jakiś miejscowy ateista rozbierze którąś z tych maszyn na części pierwsze i umyśli sobie,
że jest Tomaszem Edisonem… Co wtedy?
– O tym już pomyślano – rozpromienił się Brahma.-Jeśli ktokolwiek poza kapłanem zechce otworzyć automat,
maszyna natychmiast detonuje… a razem z nią wylatuje w powietrze ciekawski.
– Mimo to uważam nadal, że nie będziesz w stanie powstrzymać rozwoju odkryć, choćbyś nie wiem jak się
starał.Tak jak nie udało ci się wprowadzić podatków od picia alkoholu, które miały utrzymać ¦wiątynie.
– Ludzkość zawsze pragnęła na jakiś czas uwolnić się od krepujących więzów cywilizacji, a alkohol zawsze jej w
tym pomagał – Brahma pogardliwie ściągnął wargi. – Napoje odurzające znajdziesz w każdym obrzędzie każdej religii,
niezależnie od miejsca i czasu. Owszem, przyznaję, początkowo usiłowaliśmy powstrzymać ten zwyczaj, lecz szybko
zrozumieliśmy, że to niemożliwe. A wracając do podatków… ten, kto płaci, otrzymuje za swe pijaństwo błogosławieństwo.
Chyba potrafisz docenić wynikające stąd dobrodziejstwa: mniejsze poczucie winy, mniejszy kac, uwolnienie się od
świadomości przestępstwa… to wszystko wiąże się zarówno ze stanem ducha, jak kondycją fizyczną… Tak, to
psychosomatyka… a podatki nie są znowu tak wysokie.
– Brzmi to całkiem nieźle, pytanie tylko, ilu woli nie płacić i pić z poczuciem grzechu…
– Przyszedłeś tu, żeby się modlić, podczas gdy ciągle pozwalasz sobie na kpiny… – zauważył Brahma. – Zgodziłem
się odpowiedzieć na twe pytania, ale nie wyraziłem zgody na debatę o polityce wewnętrznej deikratów. Odpowiedz zatem:
czy jesteś gotów podjąć decyzję, której tak długo nie mogłeś podjąć?
Roger Zelazny – Pan światła
25 / 108
– Tak, Magdaleno -westchnął Sam. – Ciekawe tylko, czy już ci ktoś kiedyś powiedział, jak ładnie wyglądasz gdy
się złościsz?
Brahma podskoczył na swym tronie z czerwonego marmuru. – Jak śmiesz?!
Jak mogłeś sobie na to pozwolić?
– W istocie, nie mogłem – powiedział książę. – Dotychczas nie mogłem.
Ale teraz, gdy dość już się napatrzyłem na twój sposób siedzenia na tronie z czerwonego marmuru, gdy dość już
się nasłuchałem, jak mówisz, teraz mogłem rozwiązać tę zagadkę, którą byłaś dla mnie już od samego początku.
Tak, pamiętam cię. Widzę, że dopięłaś wreszcie swego celu, że nie na darmo przez całe życie zżerała cię ambicja.
Założę się, że masz harem, prawda, że masz? l jakież to uczucie, madame, mieć prawdziwą stadninę po tym, gdy samej
było się kiedyś klaczą? Gdyby też Lizzie mogła to widzieć, pękłaby chyba z zazdrości. Moje wyrazy uznania.
Brahma, który już przedtem zerwał się z tronu z czerwonego marmuru, stał teraz w całej swej okazałości i
piorunował go wzrokiem. Za plecami boga pojawiła się ściana ognia. Dźwięk veena umilkł, jak ucięty nożem. Brahma
wzniósł berło i zaczął:
– Bądź gotów przyjąć klątwę…
– Za co? – przerwał mu Sam. – Za to, że przeniknąłem twą tajemnicę?
Jeśli mam być bogiem, czy warto się tym przejmować? Przecież inni bogowie na pewno o tym wiedzą. A może
jesteś zły, że dałeś się mi zwodzić? Myślałem, że bardziej będziesz cenił mój spryt, gdy udowodnię ci, żem nie w ciemię
bity. Jeśli uraziłem, przepraszam.
– To nie dlatego, że odgadłeś mą tajemnicę… ani z powodu twego zachowania… Przeklinam cię za to, że ze mnie
kpiłeś!
– Kpiłem?… – zdziwił się Sam. – Nie rozumiem. Nie zamierzałem popełnić żadnego grubiaństwa, a w dawnych
czasach zawsze utrzymywaliśmy dobre stosunki. Przypomnij sobie, a przekonasz się, że nie kłamię. Dlaczego więc
miałbym teraz tracić dobrą pozycję, pozwalając sobie na niewczesne docinki?
– Ponieważ zdradziłeś mi, co naprawdę myślisz, nie zastanawiając się nad wagą własnych słów.
– Nie jest tak. jak mówisz, Panie. Rozmawiałem z tobą jak mężczyzna z mężczyzną o rzeczach tego rodzaju…
Przykro mi, jeśli wziąłeś to za obelgę.
Zakładając się, że masz harem, czułem, jak ogarnia mnie zazdrość i mogę cię zapewnić, że jeszcze dziś w nocy
spróbuję się tam wśliznąć. Jeśli więc nadal chcesz przeklinać mnie tylko dlatego, że poczułeś się znienacka zaskoczony,
proszę bardzo, ale musisz wiedzieć, co robisz… – po czym podniósł fajkę do ust. pociągnął parę razy i skrył twarz w
obłokach gęstego dymu.
Brahma dłuższy czas trwał w milczeniu, wreszcie chrząknął. – Przyznaję, żem w gorącej wodzie kąpany –
powiedział mocno niepewnym głosem – Przyznaję też, że jestem przewrażliwiony na punkcie mej przeszłości.
Oczywiście, niejednokrotnie żartowałem z innymi mężczyznami w ten sam sposób, jak ty ze mną przed chwilą.
Niech więc pójdą w zapomnienie grubiaństwa, których się dopuściłeś. Odwołuję klątwę.., – westchnął, przewracjąc oczami.
– Jedno tylko chciałbym teraz wiedzieć… chyba miałeś dość czasu, by przyjąć moją propozycję?
– Oczywiście.
– W porządku – westchnął bóg z wyraźną ulgą. – Zawsze żywiłem w stosunku do ciebie jak najbardziej braterskie
uczucia, Idź więc teraz i powiedz kapłanowi, że ma tu przyjść, bo chcę mu przekazać instrukcje co do twej inkarnacji.
Wkrótce znowu się zobaczymy.
– Tak jest, Panie Brahmo! – kiwnął głową Sam. Wyjął fajkę z ust, zerwał się z krzesła, szybkim krokiem podszedł
do półki z książkami, uruchomił mechanizm obrotowy i wszedł do pokoju, sprawiającego wrażenie rupieciarni. Czekał tam
najwyższy kapłan świątyni. Różne myśli kłębiły mu się po głowie,
lecz tym razem pozostawił je do własnej wiadomości.
***
– Ciekawe.
– Co?…
– Ciekawe, co zrobi teraz Brahma? – wyjaśnił Murugan.
Rudra wzrużył ramionami. – Jeden Brahma raczył wiedzieć – mruknął pod nosem.
***
Po trzech papierosach Wisznu odważył się chrząknąć.
– Tak, Panie? – Brahma zwrócił na niego spojrzenie.
– Dlaczego, że ośmielę się zapytać, ten buddysta ciągle naucza?
– A nie uważasz, że to, co mówi, jest fascynujące?
– Niespecjalnie – skrzywił się Wisznu,
– Ty obłudniku!
– Co, proszę?
– Nauczyciel jako ostatni powinien okazywać znudzenie przedmioterr własnego nauczania.
– Nauczyciel?… – powtórzył Wisznu, – Nauczanie?…
– Rzecz jasna, Tathagata – roześmiał się Brahma. – Jakże inacze mogłoby się zdarzyć, by Wisznu wcielił się wśród
ludzi, niż tylko w tynr przypadku, że Tathagata podszył się pod niego i nauczał Drogi Oświecenia?
– Ja?…
– Czołem, reformatorze! – kiwnął głową Brahma. – Witaj ty, któn oddaliłeś od ludzi strach przed prawdziwą
śmiercią. Ci spośród nich, którzy ni< narodzili się w kolejnym życiu, przechodzą teraz rJo nirwany.
Wisznu wykrzywił wargi w uśmiechu. – Pewnie – wzruszył ramionami – Nie przeczę, że wygodniej wcielić się w
następnym żywocie, niż walczyj o ostateczne wygaśnięcie. Co ty na to? '
– Epigramat.
Brahma wstał, spojrzał w lustra, spojrzał na Wisznu.
_ Po tym, jak pozbyliśmy się Sama, pozostaje mi przypuszczać, że jesteś prawdziwym Tathagata.
– A w jaki sposób zdołaliśmy się go pozbyć?
Roger Zelazny – Pan światła
67 / 108
– Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji… – mruknął Brahma. – Chętnie rozważę twe propozycje.
– Czy mogę zasugerować, by wcielić go w ciało kawki?
– Możesz – pokiwał głową B.rahma. – Ale potem ktoś inny może zapragnąć, by kawka stała się człowiekiem…
Czuję, że Sam nie stracił jeszcze wszystkich przyjaciół.
– Nie ma sprawy, jest dość czasu na roztrząsanie tego problemu – Wisznu klepnął się z uciechy w udo. – Po co się
spieszyć, skoro Sam znajduje się pod strażą Nieba? Przekażę ci me sugestie w tej sprawie, gdy tylko przyjdzie mi coś co
głowy.
– To, co już usłyszałem, na razie mi wystarczy.
***
Brahma daje mi referencje – nie pozwolił mu skończyć, czując, jak zalewa go fata gniewu. – Brahma pragnąłby
ujrzeć mnie na uroczystości zaślubin przy Milowym Luku w mych nowych kształtach. Czy mam go powiadomić, że
Wielkie Naczynie nie jest w stanie spełnić ]ego życzenia, ponieważ obraca się karygodnie powoli?
– Nie, Panie. Wszystko będzie gotowe o czasie.
– Mam nadzieję.
Obrócił się na pięcie i wyszedł.
Pan Karmy uczynił za jego plecami znak stary i bardzo mistyczny.
– Brahma…
– Tak, bogini?
– Co do moich sugestii…
– Stanie się tak, jak chciałaś. Pani.
– Chciałabym, żeby się stało inaczej.
– Inaczej? – Brahma uniósł brwi.
Kali wbiła wzrok w ziemię.
– Tak, Panie…. chciałabym ofiary z człowieka.
– Nie…
– Tak…
– Jesteś naprawdę znacznie bardziej sentymentalna, niż do tej pory sadziłem.
***
Po wielu, wielu latach, w dniach Wielkiej Czystki inni bogowie zostali zesłani na świat, lecz to wygnanie brało
swój początek w czasie, kiedy do Nieba zaczęły przenikać trucizny akceleracjonizmu.
Brahma – najpotężniejszy spośród czterech rodzajów bogów i osiemnastu stróżów raju, Stwórca Wszystkiego. Pan
Wysokiego Nieba oraz tego, co pod nim, ten, z którego pępka rozkwita lotos, którego dłonie burzą morze – ten, który
trzema krokami przemierza cały świat, ten, którego chwała budzi strach w sercach jego wrogów, który w prawej dłoni
trzyma Naczynie Prawa i rozpętuje żywioły, węża używając jako bicz – tenże właśnie Brahma czuł się coraz to gorzej,
wściekły, że wszystko zło. które się działo, miało przyczynę w obietnicy, którą zbyt pochopnie złożył Pani ¦mierci. Ale
przecież całkiem możliwe, że postępowałby w ten sam sposób i bez jej podszeptów. Zatem najpoważniejszym
osiągnięciem tej babskiej dyplomacji Kał i było prawdopodobnie to tylko, że miał na kogo zwalić winę za wszystkie swe
niepowodzenia, choć to taktyka na bardzo krótką metę. Był przecież znany jako Brahma – Nieomylny,
***
Jama poszedł do domu swego przyjaciela Kubery.
– Ganesza, Wisznu i nowy Brahma namawiają właśnie pana Agni. żeby zajął miejsce Niszczyciela – powitał go
Kubera. – Jak sądzę, nie odrzuci tej propozycji,
– Cieszę się razem z nim – skwitował krótko. – Kto zabił Boga?
– Wiele o tym myśleliśmy- rzekł gospodarz. – Wydaje się, że w przypadku Brahmy musiał to być ktoś, kogo na
tyle darzył zaufaniem, że nie bał się przyjąć z jego rąk napoju z trucizna, zatem ktoś z grona znajomych. W przypadku
Siwy mamy chyba do czynienia z podobną sytuacja, inaczej bowiem nie dałby się zaskoczyć. Niestety, to wszystko, co
można powiedzieć.
***
– Zatem umowa stoi! – rozpromienił się Jama. – Niech no teraz bogowie spróbują podnieść głowę. Udało mi się
skonstruować parę sztuk nowej broni, bo to hańba, że jedyne, co tu znalazłem, to tylko sterta wybrakowanych rupieci.
Tylko dzięki własnemu geniuszowi zdołałem przerobić te egzotyczne okazy na prawdziwe dzieła sztuki rusznikarskiej,
zachowując przy tym niepowtarzalny charakter każdego z nich. O produkcji masowej nie może być mowy… różnorodność
sił, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć, wymaga wysokiego stopnia specjalizacji. Oczywiście, każdy rodzaj broni
znajdzie swój odpowiednik w paranormalnych mocach któregoś z Atrybutów, lecz niech tylko dojdzie do walki! Miotacz
Gehenny, destrukturyzator, elektromiecz, czy tarczofontanna, rozpylająca cjanek i metyl… będą wiedzieli, l kim przyszło
im się mierzyć!
– Teraz już rozumiem, śmierci, dlaczego każdy bóg, nawet Brahma, może być zastąpiony przez innego boga, lecz
tylko ty jeden nie masz następcy.
Jama pokazał w uśmiechu dwa rzędy lśniącobiałych ząbów.
– Dziękuję. Może masz jakiś plan?
Pomniejsze Bóstwa, Terry Pratchett, cytaty
'Ludzie potrzebują wiary w bogów, choćby dlatego, że tak trudno jest wierzyć w ludzi. Bogowie są niezbędni.'
'Kiedy się jest bogiem, kłopot polega na tym, że nie ma się do kogo modlić'
'Bogowie nie lubią ludzi, którzy nie pracują. Ludzie, którzy nie są przez cały czas zajęci, mogliby zacząć myśleć.'
'- Przepraszam, ale dlaczego się zatrzymaliśmy?
– Filozofowie mają prawo pierwszeństwa – odparł żołnierz.
– A kto to jest filozof? – zdziwił się Brutha.
– Ktoś dostatecznie mądry, żeby znaleźć sobie pracę nie wymagającą dźwigania ciężarów – wyjaśnił głos w jego głowie.'
'- Nie, chodzi mi o… o to, czym są bogowie… w jaki sposób powstali… takie sprawy – wyjaśnił Brutha, usiłując opanować styl konwersacji barmana.
– Bogowie nie lubią takich spraw. Zdarzają się tutaj, kiedy ktoś wypił o parę za dużo: kosmiczne spekulacje o tym, czy bogowie naprawdę istnieją. A zaraz przez dach uderza błyskawica z przyczepioną karteczką „Tak, istniejemy" i para dymiących sandałów. Zostaje. Takie sprawy odbierają cały urok rozważaniom metafizycznym.'
'Bogom nie przeszkadzają ateiści, pod warunkiem że są to ateiści gorący, głębocy, żarliwi (…). Ateiści, którzy całe życie nie wierzą, całe życie nienawidzą bogów za to, że ci nie istnieją. Taki ateizm jest niczym skała. To prawie wiara…'
'Bogom nie przeszkadzają ateiści, pod warunkiem że są to ateiści gorący, głębocy, żarliwi (…). Ateiści, którzy całe życie nie wierzą, całe życie nienawidzą bogów za to, że ci nie istnieją. Taki ateizm jest niczym skała. To prawie wiara…'
'Gdy widzisz bandę nierobów, gadających o prawdzie i pięknie, i najlepszej metodzie zaatakowania Etyki, możesz postawić swoje sandały, że tak sobie gadają, bo tuzin innych biedaków zajmuje się pracą, żeby ci mogli żyć jak bogowie.'
'Ludzie! Żyją w świecie, gdzie trawa wciąż jest zielona, gdzie codziennie wschodzi słońce, a kwiaty regularnie zmieniają się w owoce. A co im imponuje? Płaczące posągi. Zamiana wody w wino. Zwykły kwantowy efekt tunelowy, który i tak by się zdarzył, gdyby tylko ktoś zechciał poczekać parę zylionów lat. Jak gdyby zamiana słonecznego światła w wino, dokonywana przez winorośle, ich grona, czas i enzymy nie była tysiąc razy bardziej cudowna i nie zdarzała się stale…'
'Możesz ginąć za swoją ojczyznę albo za rodzinę, ale dla boga powinieneś żyć szczęśliwie i pracowicie każdego dnia swego długiego żywota.'
'Nigdy nie być biskup ani wysoki panjandrum. Niebezpieczne życie. Zawsze być człowiek, co czyścić ławki albo zamiatać za ołtarz. Nikt nie dręczyć użyteczny człowiek. Nikt nie dręczyć mały człowiek. Nikt nie pamiętać imię.'
'Trzeba robić pewne rzeczy, ponieważ są słuszne. Nie dlatego, że bogowie tak każą. Innym razem mogą przecież wymyślić coś innego.'
'Wiara się przesuwa. Ludzie zaczynają od wiary w boga, a kończą na wierze w strukturę.'
'Wiecie co! – zawołał. – Dwie torebki słodzonych daktyli za cenę jednej! Co wy na to? To jakbym sobie rękę odrąbywał. Kobieta zerknęła na tacę.
– Fuj… Muchy wszystko obsiadły! – zauważyła.
– To rodzynki, proszę pani.
– W takim razie dlaczego odleciały?
Człowiek sprawdził. Po czym spojrzał jej prosto w oczy.
– Cud! – krzyknął, dramatycznie wyma****ąc rękami. – Nadchodzi czas cudów!'
'Nie warto uciekać przed nieuniknionym, gdyż wcześniej czy później trafia się w miejsce, gdzie nieuniknione właśnie przybyło i czeka.'
'I stało się w owym czasie, że Wielki Bóg Om przemówił do Bruthy, którego wybrał: – Psst!
Brutha wzruszył ramionami i wrócił do swoich melonów.
A Wielki Bóg Om znowu przemówił do Bruthy, którego wybrał:
– Psst!
I raz jeszcze Wielki Bóg Om przemówił do Bruthy, którego wybrał:
– Głuchy jesteś, chłopcze?'
'Om stracił cierpliwość i zmienił Lu-Tze w nędznego robaka z najgłębszej otchłani piekła, po czym rozgniewał się jeszcze bardziej, bo starzec wciąż spokojnie machał łopatą.
– Demony nieskończoności napełnią twoje żywe kości siarką! – wrzasnął Om.
Nie nastąpiła żadna zmiana.
– Przygłuchy staruch – mruknął Wielki Bóg.'
'Przeklął melon aż do ósmego pokolenia, ale nic się nie stało. Spróbował plagi wrzodów – a melon nadal leżał spokojnie i dojrzewał powolutku.'
'- O bogach? – powtórzył Xenon. – Nie zajmujemy się bogami. Relikty przestarzałego systemu wierzeń, ot co. Grom przetoczył się po wieczornym niebie.
– Z wyjątkiem ślepego Io, boga gromu – ciągnął Xenon, prawie nie zmieniając tonu.'
'- Czytałeś kiedy starego Abraxasa?
– Nie, mistrzu.
– Znał się na bogach. ¦wietny fachowiec od bogów. Zawsze pachniał spalonymi włosami. Naturalny opornik.'
'- Przeprasza – odezwał się głos przy jego pasie. Stała tam bardzo duża traszka.
– Tak?
– Ty nie powinna tak robić tutaj. Nie porażać. Nie tutaj. Taka zasady. Ty chce walka, ty każe twoja ludzie walczyć z jego ludzie.
– Kim jesteś?
– P’tang-P’tang, ja.
– Jesteś bogiem?
– Absolutna.
– Tak? A ilu masz wyznawców?
– Pięćdziesiąt jeden.
Traszka spojrzała na Oma pytająco i dodała:
– Czy to mnóstwo? Nie umieć liczyć.
Wskazała dość prymitywnie ulepioną figurkę na brzegu w Omni.
– Ale mam stawka – oświadczyła. Om przyjrzał się małej postaci rybaka.
– Jeśli on zginie, będziesz mieć pięćdziesięciu wyznawców – zauważył.
– To więcej czy mniej niż pięćdziesiąt jeden?
– Dużo mniej.
– Absolutna?
– Tak.
– Nikt nie powiedziała.'
'Bogowie lubili gry – pod warunkiem, że wygrywali.'
Bogowanie
BDŻ- Bóg Dawca Życia
[7/16/2013 8:07:45 PM] Mirka: Dusza wymyśla np. ,,chce być żywym bogiem wielkiego formatu- ale…jak to zrobić jak między nich już władza została rozdzielona…No do Stwórcy trzeba się odwołać…więc jakaś inkarnacja może mu się przypodoba i otrzymam fuchę jako żywy bóg- będzie fajnie…a jak Lokeś ma dobrze…,,
a kiedy Stwórca pokazuje konsekwencje
Dusza ,,Eee tam…,,albo ,,Nie chce widzieć konsekwencji- po prostu chce,,
czasem Dusze są jak dzieci- na własnym przykładzie chcą doświadczyć bo ,,może coś się zmieni,,albo ,,jestem tak wyjątkową Duszą że mi się to nie przytrafi- Bóg się myli/nie chce pokazać wszystkiego może,,
[a często grupy astralne, inne istoty czy Lokeś mogą namówić by tak się zachowywać, wpuszczają wątpliwości]
[*mu- celowo z małej, bo traktują niektóre Dusze BDŻ jako narzędzie… jednego z większych bogów]
[7/16/2013 8:13:15 PM] Asia: a jak podam argument że się o tych jej planan dowiedziałam i zgłaszam kategoryczny sprzeciw jako osobowość takim planom MD gdyż ja jestem trzeźwa i wiem jakie są konsekwencje, skoro ona może oprotestować będąc w dodatku naćpaną to ja też mogę protestować zwłaszcza, że jak odpowiadam za swoje słowa będąc w pełni przytomną. to które argumnenty są dla BDŻ ważniejsze? kogoś naćpanego czy kogoś trzeźwego?
[7/16/2013 8:13:41 PM] Mirka: a BDŻ wypytywać
[7/16/2013 8:15;34] Asia: już do Niego protestowałam i cały czas to robię, ale nie slyszę odpowiedzi….. i tego właśnie nie rozumiem, bo w materii tak fajnie się zaczyna układać a Jego w tak ważnej sprawie nie słyszę….
[7/16/2013 8:15:35 PM] Mirka: tak dlatego wspominam o usypianiu czujności
inkarnacja jest zadowolona a więc Dusza może robić swoje
[7/16/2013 8:19:47 PM] Asia: czyli pozostaje mi uparte, codzienne modlenie się tylko swoimi słowami i dosłownie cały mozliwy czas o pozostawanie pod opieką, wolą i w świetle BDŻ jenodcześnie cały czas skarżąc się na bałwochwalcze plany MD preparowane w naćpaniu bez zważania na prawa ink i bez żadnej dbałości o ink, bo MD zupełnie o mnie nie dbała i nie dba, tylko dzięki zwróceniu się do BDŻ los mi się poprawia, a MD wyprawia co chce tylko dla siebie i tylko z myślą o sobie…
[7/16/2013 8:21:00 PM] Mirka: będziesz wiedziała co robić
wytrwałość
[7/16/2013 8:22:18 PM] Asia: pamiętam jak na warsztacie nie raz mówilismy o MD ale praktycznie żaden uczestnik nigdy swojej nie widział a tym bardziej nie rozmawiał, coś tam powicznie wiedzą, ale jak mówiłam w jaki sposób ja swoją zobaczyłam, to powiedzieli ze nie chcą swojej widzieć…
[7/16/2013 8:23:11 PM] Mirka: tak a jak nie chcą to jak weryfikować postępy itp
[7/16/2013 8:23:29 PM] Asia: a ja czułam, że mojej odbija władza i bogowanie, bo mnie w takim kierunku nawracania ludzkości mocno pchało, ale dostałam po łapach i mi przeszło
[7/16/2013 8:23:51 PM] Mirka: bo to bodhisattwa
a bóg co innego (jest wiele ich rodzajów)
[7/16/2013 8:27:15 PM | Edytowano 8:27:40 PM] Asia:
<<< tak a jak nie chcą to jak weryfikować postępy itp
no właśnie są wściekli, bo postępy mizerniutkie a po drugie znikają i odnawiają się stare problemy… zaczyna ich wkurzać a Sławek argumentuje że muszą więcej INP oddawać bo to jedyna droga… a ja czuję , że na INP to za dużo czasu wychodzi bo wtedy nie skupiam się na wewnętrznej modlitwiie i rozmowie z BDŻ co wytrąca mnie z właściwego toru toru odczuwania Jego łaski, i światła, przez co zaczynam tracić wiarę w siebie i wpadam w doła, no to Sławek wtedy się cieszy bo widzi modliszkę i zaleca INP na modliszkę … niezly młynek, taki prowadzący do nikąd…oczywiście inkarnację, bo dusza się cieszy…i zaciera rączki…
[7/16/2013 8:28:21 PM] Mirka: odnawiają się bo jak Dusze wycofują intencje + same osobowości nie są gotowe na zmianę- za bardzo pielęgnują ten stan rzeczy bo mają profity- mogą się denerwować, narzekać…w tym na Stwórcę
a intencje to ja lubię robić z Duszą bo wiem, że schodzą- weryfikuje na bieżąco i potwierdzenie w materii
[7/16/2013 8:30:01 PM] Asia: to bezskuteczne oddawanie INP przypomina jako żywo klepanie modltw w kościele, takie bez sensu, nawet jak są na trzeźwo i przytomnie…
Channeling jako ciężkie karmiczne obciążenie
Fragmenty Koranu
1Stworzyłem dżiny i ludzi tylko po to, żeby Mnie czcili.” (Al-Dharyjat:56)
2.”powiedz:”Bóg wie najlepiej,gdzie oni przebywali. Do Niego należy to, co skryte w niebiosach i na ziemi. Jak dobrze On widzi i słyszy!Oni nie mają, poza Nim, żadnego opiekuna,a On nie czyni nikogo współuczestnikiem w sprawowaniu władzy”(Al-Kahf:26)
3.”Posłaliśmy do każdego narodu posłańca:”Czcijcie Boga i unikajcie bałwochwalstwa!”Wśród nich byli tacy,których Bóg poprowadził drogą prostą; i byli tacy,którzy słusznie popadli w obłęd. Wędrujcie po ziemi i popatrzcie,jaki był ostateczny koniec tych,którzy zadawali kłam” (A-Nahl:36)
[url]readarticle.php?article_id=277[/url]
Omamienie przez Bogów
BDŻ- Bóg Dawca Życia
INP- intencje, nawyki, potrzeby Duszy
[6:48:32 PM] Asia: szmatę w sensie co zechcą, przecież dostaje prochy do ćpania, słucha ich a nie BDŻ to nie robią zniej takiej do czyszczenia nóg? Nie jest jej z tym głupio? Przecież BDŻ by tak nie zrobił,…
i mam teraz zrobić INP na to, że nie robią z niej szmatki tylko bardzo ją kochają, szanują i obiecali super bogowanie, tak?
ja ją widzę jak leży bezwolna, uwalona od naćpania i nic do niej nie dociera to nie szmatka, dla mnie szmataka,
[6:50:58 PM] Mirka: dopóki Dusza chce takiego traktowania od bogów to otrzyma je- trzeba podpytać co takiego uczyniła że chce być tak traktowania?
przyucza się, robi coś bo wobec nich przewiniła?
dlaczego chce takiego traktowania i jakie ma benefity z tego stanu
wtedy będzie wiadomo jak Duszę wyciągnąć z tego stanu
[6:52:55 PM] Asia: wszystko takie zamglone, osnute białym astralem i jak z nią rozmawiać? oczy jakieś nieprzytomne..
pytać BDŻ oczywiście pytam tylko nie wiem kiedy odpowiedzi dostanę.
prosić o trzeźwość i prosić o ochronę dla niej ( i oczywiście dla ciebie i całej istoty)
równie dobrze może mieć odreagowanie
[8/20/2013 6:40:15 PM] Joanna: dziwny jest ten świat… Ostatnio słyszalam jak jeden pan zachwycał się powiedzeniem Sai, opowiadał jak Sai odpowiadał na pytanie „czy jesteś bogiema?” – „ty też nim jestes tylko jeszcze o tym nie wiesz” – nic dodać nic ująć… Planeta bogów i większość goni za bogowaniem bo to jest najfajniejsze zajęcie. Istny kabaret, jak się tak na to patrzy z innej perspektywy.
[8/20/2013 6:40:54 PM] Mirka: tak niektórzy mają śmieszne przedstawienie
[8/20/2013 6:41:38 PM] Joanna: no i przecież mówł temu człowiekowi prawdę.
[8/20/2013 6:42:00 PM] Mirka: „ty też nim jestes tylko jeszcze o tym nie wiesz”
bo moce kreacji nieuświadomione
Artykuły
Technika materializacji przedmiotów i zdarzeń przez Satya Sai Babę
[url]readarticle.php?article_id=82
[/url]
Boskość duszy, boskość osobowości- rzecz o urojeniach
Tam gdzie jest chaos myślowy jest kilka ślepych dróg nie tyle rozwoju duchowego ile upadku. Gdybać sobie można, można też zmierzyć wahadełkiem urojoną boskość własnej osobowości lub boskość duszy, czy badać inne niewymierne a zmyślone wartości.
[url]readarticle.php?article_id=899[/url]
Honor żywych Bogów
Honor żywych Bogów, honor wielu istot astralnych i ogromnej ilości ludzkich dusz- nie istnieje. Dusze ludzi żyjących, a już na pewno ludzi umarłych na ogół nie widzą potrzeby honorowych zachowań wobec siebie nawzajem, ani też w środowisku ziemskim, gdy posiadają jeszcze osobowości.
[url]readarticle.php?article_id=893[/url]
Gdy człowiek chce być Bogiem na Ziemi
Przyszła do mnie dusza znajomego z pytaniem; ,,Czy masz coś przeciwko temu, abym został bogiem?”
Odpowiedziałem -,,Nie-ale to jest niemoralne, co pragniesz uczynić”.
[url]readarticle.php?article_id=748[/url]
[img]images/photoalbum/album_3/astralne_t2.jpg[/img]
Dusza i rozwój pseudo duchowy
Dobrze znane nam z RSR mierzone przez radiestezyjnie Etapy Rozwoju Duchowego mówią nam o .. no właściwie o czym?
Czy ERD w ogóle odnosi się do duszy czy omija ją szerokim łukiem? Tę prawdę zna niewielu biorących pieniądze za wykonanie analizy.
[url]readarticle.php?article_id=431[/url]
[img]images/photoalbum/album_3/12_t2.jpg[/img]
Satya Sai Baba i jego dusza
O sobie nie tylko tutaj mówi jako o Bogu. W czym problem? W Interpretacji tego twierdzenia przez ludzi których dusze poprzednich wcieleniach uwierzyły, że Bogiem jest inna ludzka dusza np. dusza Sziwy jaką obecnie mogą dotknąć w e wcieleniu Satya Sai Baby.
[url]readarticle.php?article_id=421[/url]
[img]images/photoalbum/album_3/11_t2.jpg[/img]
Czczenie bałwanów, bałwochwalstwo
Sympatyczne śnieżne bałwany z marchewkowym nosem są w naszych warunkach symbolem bezbożnych kultów i bałwochwalstwa.
Mam kilka pytań.
Czy kult Maryi, czczenie jej obrazu i figur jest równoznaczne z czczeniem bałwanów i bałwochwalstwem?
Czy kult Sai, Kriszny i innych osobowych bogów, czczenie ich obrazów i figur jest równoznaczne z czczeniem bałwanów i bałwochwalstwem?
Przywiozłem sobie kiedyś z Niemiec fotografie Matki Mery i rozłożyłem w kilku pokojach. Czy to jest równoznaczne z czczeniem bałwanów i bałwochwalstwem?
Czy bezpieczne jest dla nas (w sensie karmicznym- dla naszych dusz) dekorowanie domu porterami guru, porterem Vishnawady, JKP?
Załóżmy, że ktoś CUD-u się oświeci. Czy będzie dla nas bezpieczne wyklejenie ścian (jego-jej) fotografią O¦WIECONEGO czy może przyczynić się do upadku duszy. Może należy już ustawić kilka portretów osób z ERD > 34 tak na wszelki wypadek.
Jak wreszcie czczenie bałwanów niszczy duszę- może ktoś pamięta z przeszłości konsekwencje czczenia krowy, obrazu, jakiś cud związany ze złotym cielcem?
Serdecznie proszę o wasze opnie
[url]readarticle.php?article_id=440[/url]
Wsparcie Opiekuna Duchowego i istot niematerialnych
Poniżej przedstawiam fragment tekstu jaki pozwolił mi wejść na ścieżkę uzdrowienia osobistych związków z istotami które wyzwoliły się z posiadania fizycznego ciała jak Jezus i Budda, oraz z tymi które je posiadają a których pobyt na Ziemi wydaje się być dla nas krótki, jak Satia Sai Baba którego ja zapamiętałem jako Sziwę.
[url]readarticle.php?article_id=41[/url]
…”Jam Jest” nie jest wcale taki jak o nim opowiadają.
Podobne afirmacje w większej ilości otrzymałem równocześnie od kilku osób razem z otoczką informacyjną. Nie były podobne do żadnych znanych mi afirmacji ani tekstów innych ludzi, nawet E.Cayce tak nie mówił. Z marszu na próbę zacząłem sobie powtarzać kilka podobnych zdań i pomysłów. Po upływie doby moja podświadomość zapytała ,,jakiego nowego Boga ZNOWU wynalazłeś?” Natychmiast zaprzestałem afirmowania.
[url]readarticle.php?article_id=52[/url]
Uwolnienie od wpływu żywych bogów, półbogów, Asurów. Modlitwa
[url]readarticle.php?article_id=77[/url]
Spotkania z Matką Meerą
[url]readarticle.php?article_id=81[/url]