Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.


Modlitwa Inna Niż Wszystkie

Lama Ole Nydalh i jego opinie.

Oglądałem reportaż z Tybetu w którym odwiedzono przeszło 80-letnią buddyjską mniszkę. Samotnie mieszka u stóp Mount Everestu. Jest witalna i pogodna. Patrząc na nią uwierzyłem, że osóbka ta codziennie od 35 lat modli się o zbawienie ludzkości, o dobro i pomyślność wszystkich.

Lama Ole Nydalh nie jest podobny w zachowaniu i energiach do owej mniszki. Teoretycznie oboje wyznają ten sam buddyzm. Kuriozalność i szkodliwość poglądów p. Ole jest tak wielka, że przytaczam znalezione w Internecie fragmenty książki ,,216 odpowiedzi jogina””. Ukaże się niebawem nakładem Wydawnictwa   ,,Czerwony Słoń””]
Poniżej komentarze z portalu CUD.

Co jest najważniejsze w buddyzmie?

OLE: Najważniejsze w buddyzmie jest to, że nie przejmujemy się za bardzo tym,co wydarza
się w umyśle, lecz zajmujemy się raczej nim samym. Nie ma końca snom, myślom, wspomnieniom, oczekiwaniom, nadziejom i lękom, które możemy mieć. Nie było ich dawniej, wkrótce znikną, odejdą. Traktując je poważnie postępujemy dosyć głupio.
Baw się przedstawieniem, słuchaj radia, jeśli podoba ci się program, lub rób coś innego, jeżeli ci nie odpowiada. Cokolwiek zobaczysz, wiedz, że i tak nie możesz tego zatrzymać.
Jedyną rzeczą, którą będziesz miał zawsze i która nie może zniknąć, jest samo jasne światło twego umysłu. Ono jest rzeczywiste.

Czy istnieją lepsze i gorsze pory medytacji?

OLE: Powiedziałbym, że wszystko jest sztuką możliwego. Musisz ulokować medytację w swoim życiu i życie w medytacji. Po prostu powinieneś medytować wtedy, kiedy możesz. Masz pracę, różne sprawy do załatwienia, musisz zadbać o to, żeby wszystko grało ze sobą. I moja najlepsza rada: zacznij poranek od przyjęcia schronienia po to, żeby przez cały dzień towarzyszył ci jakiś wyzwalający albo oświecony cel. Myśl o tym, że rzeczywiście wchodzisz w kontakt z oświeconym umysłem, by szybko się rozwijać i uzyskać zdolność przynoszenia pożytku innym. Następnie pozwól, żeby otaczał cię przez cały czas czysty świat, koncentruj się na tym, co dobre i pełne znaczenia. Kiedy będziesz miał chwilę wolnego czasu, pozwól, by Karmapa pojawił się przed tobą, rozpuścił się w świetle i stopił z tobą. Patrząc na innych dostrzegaj zawsze to, co jest w nich szczególnie interesujące i pełne znaczenia. Jeżeli znajdujesz się w jakimś pomieszczeniu razem z innymi, „posadź” w umyśle buddę na głowie każdego z nich. Kiedy się poruszasz, prowadzisz samochód, próbuj być w pełni świadomy wszystkich rzeczy, które robisz. Kiedy się z czegoś cieszysz, życz takiej samej radości każdemu. Rano bardzo dobrze jest zrobić pokłony. Wtedy będziesz miał siłę na cały dzień. Wieczorem dobrze jest powtórzyć oczyszczające mantry, usuwające nieprzyjemne wrażenia, nagromadzone w ciągu dnia. Potem śpij głęboko. To bym ci poradził. Każdy moment jest dobry do medytacji, ale nie wszystkie jej rodzaje są dobre. Jeśli chodzi o medytację na nasz własny umysł, ważne jest, żebyśmy wykonywali ją tylko wtedy, kiedy jesteśmy przejrzyści. Jeśli nasz umysł jest klarowny, możemy być go po prostu świadomi. Gdy pojawia się senność, jesteśmy rozleniwieni i nieprzejrzyści,należy przerwać medytację. Możesz źle medytować, ale nie możesz medytować o niewłaściwych porach.

Jak radzić sobie z lenistwem?

OLE: Kup sobie dom z widokiem na cmentarz. Kiedy będziesz patrzył przez okno, pomyśl: ,,Teraz oni wszyscy tam leżą, a ja nie mogłem im pomóc, więc muszę się czegoś nauczyć””.

Czym różni się miłość od pożądania?
OLE: Miłość daje, a pożądanie chce tylko mieć. W rzeczywistości możemy powiedzieć, że istnieją różne rodzaje miłości. Jedna próbuje uzyskać obietnicę dotyczącą przyszłości – ta sprawia, że wszyscy są biedni. Istnieje również miłość, która daje tyle, ile może i tyle też otrzymuje. Czymś jeszcze innym jest współczucie: daje się wtedy, kiedy się nie otrzymuje; jest to dobre tak długo, jak długo nie sprawiamy, że ludzie stają się od nas zależni, lecz dbamy o to, by się od nas uczyli. Mówimy też o czymś, co można nazwać współradością. Jeżeli ją rozwinęliśmy, cieszymy się, gdy coś dobrego się wydarzy, również wtedy, gdy nie mamy z tym żadnego związku. Wreszcie ostatni rodzaj miłości to równość. Tutaj po prostu wiemy, że wszyscy mają naturę buddy, mimo, że czasami może być trudno to zobaczyć. Zawsze powinniśmy wiedzieć, czy próbujemy wepchnąć ludzi w jakiś schemat, próbujemy ich ograniczyć, czy też staramy się dać im wolność i rozwój. Coś, co daje wolność, jest zawsze dobre.
Jaki jest sens pokuty i zadośćuczynienia?

OLE: Te rzeczy nie mają żadnego sensu – istnieje tylko przyczyna i skutek. Zbieramy dokładnie takie żniwo, jakie zasialiśmy. Jeżeli istniałby jakiś bóg, który byłby przyczyną wszystkich cierpień, wówczas powiedziałbym: ,,Zbierzmy jak najwięcej pieniędzy, zbudujmy wielką rakietę
i zestrzelmy go””. Problem przestałby istnieć. Funkcjonuje to jednak niestety zupełnie inaczej
– to my sami wprowadzamy do umysłu pewne wrażenia, które następnie wypływają na powierzchnię i zaczynają działać.

Dlaczego tak często udzielasz Poła?

OLE: Poła jest najszybszym rodzajem błogosławieństwa, który mogę przekazać ludziom.Dla nowoczesnego świata jest to znakomita metoda. Dałem dostęp do niej wielu tysiącom ludzi
i wszyscy stwierdzili, że istniało życie przed poła i po poła, że jest to bardzo pożyteczne. Udzielam wiele poła dlatego, że życie jest krótkie.

Jaki wpływ na Twój rozwój miały kobiety?

OLE: Moimi najlepszymi nauczycielami były zawsze kobiety. Ponieważ sam z natury nie mam
w sobie prawie niczego kobiecego, żebym mógł stać się naprawdę ludzki, musiałem wielu rzeczy nauczyć się od kobiet. Więc powiedziałbym, że jest to przez cały czas wielkie dawanie
i branie z obu stron. Myślę, że ja miałem z tego tak samo dużo korzyści jak one.

Na czym polega różnica w postrzeganiu zjawisk na poziomie relatywnym i absolutnym?

OLE: Na najwyższym poziomie wszystko ukazuje nieograniczony potencjał umysłu – starość, choroba i śmierć są równie interesujące jak młodość, szczęście i miłość.
Te pierwsze pokazują jak rzeczy znikają w umyśle, a drugie – jak pojawiają się znowu.
Zarówno jedno jak i drugie jest tak samo ciekawe. Na poziomie subiektywnym, kiedy utożsamiamy się z naszym ciałem i posiadanymi rzeczami, oczywiście trudno jest tak postrzegać zjawiska: mamy nadzieje i lęki, chwytamy jedne rzeczy, a odpychamy inne.
Jednak na poziomie absolutnym wszystko jest wolną grą umysłu i jego potencjałem.

Jakie uczucia są pożyteczne a jakie nie?

OLE: Istnieją tylko trzy uczucia, które są ważne, ponieważ ukazują prawdziwą naturę umysłu. Nieustraszoność, pojawiająca się, kiedy umysł odkrywa, że jest niezniszczalny, ponieważ ma naturę przestrzeni. Radość, która powstaje, kiedy nieustraszony umysł odkrywa swoje możliwości. ! Wreszcie miłość, której doświadczamy odkrywając, że wszystkie istoty są takie jak my, że też chcą uniknąć cierpienia i pragną szczęścia. Jeżeli doświadczasz tych trzech uczuć: nieustraszoności, spontanicznej radości i głębokiej miłości, jest to naprawdę znaczące, gdyż wyrażają one twoją ponadczasową naturę. Wszystkie inne uczucia to istny disneyland – dzisiaj wzlot, jutro upadek, dzisiaj tu, jutro tam; – nie ma w tym wiele znaczenia. Praktyka sprawia, że stajesz się silny, solidny. Słowo „guru” w sanskrycie oznacza właśnie kogoś, ciężkiego. Nie w tym sensie, że ma ciężkie wibracje, lecz że po prostu jest tak solidny i tak pewnie spoczywa w sobie samym, że nic nie potrafi nim zachwiać. Sam, jako Skandynaw, mam bardzo przejrzysty pogląd na ten temat. My zawsze mówimy, że małe psy szczekają, a duże nie muszą. O ile wiem, w karate jest takie powiedzenie: „Uważaj na moc spokojnego człowieka”. Ktoś, kto panuje nad sobą, działa zawsze w odpowiednim momencie, a ten, kim rządzą emocje, robi niewłaściwe rzeczy w niewłaściwym czasie i przegrywa. Kiedy praktykujemy przez jakiś czas i rozwijamy się, często nam się wydaje, że nic się nie dzieje. Jest tak dlatego, że wzloty i upadki, których dawniej się doświadczało, stają się bardziej zrównoważone, dziury zostają zacementowane. Postrzegamy wzloty tylko dlatego, że istnieją upadki, z którymi możemy je porównać. Kiedy nie ma już upadków, trudniej jest zobaczyć wzloty. Wznosimy się coraz bardziej, ale skoro upadki zostały już zlikwidowane, to nie ma już z czym tego porównać, zostaje tylko sam wysoki poziom. To tak, jakbyśmy jechali pod górę i zmieniali biegi na coraz niższe, a później patrzymy przez okno i widzimy, że poruszamy się coraz szybciej, bo jedziemy z góry. Właściwie dość trudno jest się zorientować w którym miejscu znajdujemy się w naszym rozwoju. Jednak ogólnie mówiąc, jeśli wydarza się mniej wzlotów i upadków, jest mniej przyszłości i przeszłości, mniej chwytania i odpychania, jeżeli spoczywa się spokojnie w jasnej przestrzeni umysłu, posiadając nadmiar energii i radości dla innych, wtedy można powiedzieć, że sobie dobrze radzimy.
To jest znak, więc szukajcie właśnie tego.  
Co się odradza jeśli nie jest to dusza?

OLE: W buddyzmie nie ma duszy. Nie możesz mi niczego takiego pokazać – nie ma wagi, zapachu, rozmiaru, koloru, niczego. To, co się odradza, jest strumieniem doświadczeń.
Ale dochodząc do tego trzeba najpierw zrozumieć, że umysł ma dwa aspekty. Lustro i obrazy, ocean i fale. Lustro i ocean są ponadczasowe. Patrzą przez twoje oczy, słyszą przez twoje uszy
i doświadczają wszystkiego właśnie tu i teraz. Jest to otwarta, bezgraniczna przestrzeń, która nigdy się nie narodziła i nie może umrzeć. Są też rzeczy, z którymi się utożsamiamy – wrażenia, uczucia, myśli etc. I to jest strumień doświadczeń. Strumień ten zmienia się i płynie dalej, kiedy umieramy; przechodzi proces transformacji, podczas którego żadne nowe zewnętrzne wrażenia nie docierają do umysłu. Kiedy łączymy się potem z zapłodnionym jajeczkiem w łonie matki
i zaczyna się nowe życie, znów gromadzimy doświadczenia. Tego przepływu wrażeń nie można nazwać w jakikolwiek sposób, nie ma tam niczego, co byłoby trwałe, niezmienne. Stałe jest jedynie przejrzyste światło, takie samo w każdym, a to, co jest w nas różne, zmienia się przez cały czas. Co się właściwie dzieje, kiedy osiągamy oświecenie? Jesteśmy wtedy jak człowiek stojący na szczycie góry – po pierwsze widzimy wszystko w promieniu 360 stopni,
a po drugie – różne drogi, którymi można wejść na szczyt. Realnej duszy, „mnie” i „ja” nie można nigdzie znaleźć. Tylko przejrzyste światło, które jest w każdym. Ocean jest ten sam, fale są różne.

Kto to jest nauczyciel?

OLE: Najpierw spotykasz zewnętrznego guru, czytasz teksty, otrzymujesz instrukcje. To budzi wewnętrznego guru – uzyskujesz zdolność do pracy z koncepcjami i uczuciami, co z kolei aktywizuje tajemnego guru, którym jest sposób postrzegania świata, pogląd. Więc żeby być dobrym nauczycielem, musisz zadbać o to, by te rzeczy współgrały ze sobą. Jeśli masz po prostu trochę doświadczeń, lecz nie wiesz z czym je połączyć, nie znasz ich miejsca w obrębie całości, prawdopodobnie poprowadzisz innych w ślepą uliczkę. Jeżeli jednak posiadasz ogólną ramę i trochę doświadczeń, które do niej pasują, możliwe, że będziesz mógł kogoś zainspirować. Moje nauki, pomimo że żyję w tak jogiczny sposób, są właściwie ogólnie biorąc bardzo konserwatywne. Nie „poprawiam” Buddy, chociaż czasem zapominam o szczegółach, gdyż niezbyt mnie interesują. Jednak jeśli chodzi o ogólny pogląd, drogę i cel, sądzę, że przekazuję je dosyć przejrzyście. Z drugiej strony tego, o czym mówię, również doświadczam,
co dodaje całości trochę szczególnej energii.

Czym się różni buddyzm od hinduizmu?

OLE: Buddyzm bardzo różni się od hinduizmu. Nie od Adwajtawedanty, ponieważ jej nauki są właściwie buddyzmem, lecz od pozostałych jego odłamów. W buddyzmie nie ma atmana
i brahmana, boga i duszy, nie ma niczego, co musi zostać połączone w całość.
Naturą wszystkich rzeczy i naturą umysłu było zawsze przejrzyste światło.
Chodzi tylko o rozpoznanie tego, o usunięcie zasłon okrywających umysł. Bardzo ważna
i obszerna część nauk Buddy mówi o tym, że nie istnieje żadna osoba, żadne „ja”, „ego”.
Nie ma czegoś takiego ani w ciele, w którym każdy atom zmienia się co chwila,
ani w nieustannie przychodzących i odchodzących myślach i uczuciach. Umysł jest nigdy nie znikającym jasnym światłem. Już u samej podstawy nastawienia buddyzmu i hinduizmu bardzo się od siebie różnią.
Na czym polega reinkarnacja?

OLE: Przyjrzawszy się umysłowi, zauważymy, że istnieje w nim morze i fale, odbicia i lustro, przeżywający i to, co jest przeżywane. Jeżeli poszukamy tego kogoś, kto teraz przeżywa rzeczy, zauważymy, że natura naszego umysłu jest pusta, że nie jest rzeczą. Znaczy to, że jest poza narodzinami i śmiercią, istnieje poza czasem. Jednocześnie jest promieniująca, przejrzysta
i pełna możliwości. Nie ma również końca ani granic – umysł jest nieograniczony.
Oznacza to, że nie ma początku ani końca, nie posiada centrum ani miejsca, w którym przestaje istnieć. Trudno jest powiedzieć również, czy morze i fale są tym samym, czy czymś różnym. Prawdopodobnie należałoby stwierdzić, że jest i tak, i tak.
Myśli i uczucia pojawiają się w umyśle, swobodnie się w nim rozgrywają i z powrotem w nim znikają. Jeśli więc spojrzymy na umysł od strony jego przejrzystości, pustości
i nieograniczoności, to okaże się, że coś takiego jak reinkarnacja nie istnieje. Umysł zawsze był, jest wszędzie i nie może zniknąć. Rzadko jednak się zdarza, by zwykły zjadacz chleba doświadczał tego stanu. Przeżywamy to w najbardziej intensywnych momentach: w czasie kochania się, czy też w chwilach największego napięcia. Poza tym przeżywamy zawsze tylko wyobrażenia, które pojawiają się w umyśle. Nie sam umysł, lecz to, co się w nim wydarza – a to oczywiście zmienia się przez cały czas. Dlatego też mówimy, że nie ma żadnego stałego „ja”. Na przykład w siedemdziesięcioletnim mężczyźnie nie ma niczego, co nie zmieniłoby się od czasu, kiedy był siedmioletnim chłopcem. Każda myśl, każde uczucie, każdy atom w ciele, wszystko wielokrotnie się zmieniało. Z drugiej jednak strony, jeżeli nie istniałoby dziecko, nie istniałby również starzec. Na przestrzeni całego życia gromadzimy w umyśle doświadczenia, zmieniają się bez przerwy piękne i brzydkie obrazy, a my przez cały czas widzimy tylko te odbicia, nie dostrzegamy samego zwierciadła. Później, kiedy umieramy, ten strumień wrażeń gromadzonych przez zmysły zostaje przecięty, gdyż nie posiadamy już zmysłów. Na początku przez pewien krótki czas jesteśmy nieświadomi, najczęściej są to trzy dni. Następnie budzimy się z owego stanu na okres około tygodnia, w czasie którego doświadczamy wrażeń związanych jeszcze z zakończonym właśnie życiem. Następnie odkrywamy, że rzeczywiście umarliśmy i tracimy świadomość. Wkrótce potem dochodzi do głosu podświadomość – zaczyna pokazywać to, co zawiera. Trwa to około pięciu i pół tygodnia. W siedem tygodni po śmierci, zaczyna dominować to uczucie, które jest w nas najsilniejsze i rodzimy się w takim stanie świadomości, w takiej rzeczywistości, jaka do niego pasuje. Potem znowu umieramy i znowu rodzimy się mając takie, a nie inne ciało, w konkretnym kraju itd.
W ten sposób przechodzimy z jednej inkarnacji do drugiej. Toczy się to przez cały czas, aż pewnego razu dotrzemy do celu. Odkryjemy, że wszystko to jest snem, że przeżywający jest ponadczasowym, przejrzystym światłem, a nie tylko tym, co pojawia się i znika. Oświecenie następuje w momencie, kiedy wyskakujemy z tej rzeki i zaczynamy spoczywać w absolutnym stanie, w którym wszystko widzimy i wszystko wiemy. Jednocześnie jednak nie jesteśmy przez nic związani.

Po co człowiek żyje?

OLE: Po prostu spotkały się warunki sprawiające, że doświadczamy ludzkiego życia.
Możemy patrzeć na nie niejako z dwóch stron, z dwóch punktów widzenia. Jeśli postrzegamy je z poziomu mądrości, wówczas wszystko jest pełne znaczenia po prostu dlatego, że się wydarza, każdy atom wibruje radością i jest zespolony w całość przez miłość. Każda myśl, niezależnie od tego jak głupia by nie była, jest wspaniała, ponieważ ukazuje możliwości umysłu, jego bogactwo. To jest najwyższy poziom. Po prostu spoczywa się w tym, co jest, doświadczając wszystkich zjawisk jako grającej samej ze sobą przejrzystości umysłu.
Istnieje jednak również inny sposób postrzegania; zwyczajny, światowy, pełen obaw
i oczekiwań, chwytania i odpychania. Jeśli patrzymy na życie z tego poziomu, to doświadczamy często rzeczy, których nie chcemy. Istnieje tu wiele przeszkadzających, pomieszanych uczuć
i cierpienia, choroba, starość i śmierć są czymś rzeczywistym, itd. Wszystko zależy więc od poziomu, z jakiego patrzymy na świat, od tego czy będzie to poziom bogatego, czy też biednego człowieka. Jeżeli utożsamiamy się z naszą naturą buddy, wówczas wszystko pasuje do siebie nawzajem, jeśli zaś uważamy, że jesteśmy naszym „ja”, mamy kłopoty.
Wyobraźcie sobie na przykład szklankę wody. Kiedy macie dobry humor – jest pełna nektaru, jeśli jesteście gniewni – może stanowić broń, możecie wylać ją komuś w twarz. Woda zazwyczaj jest po prostu czymś do picia, jeżeli jednak nie ma jej pod ręką akurat wtedy, kiedy jesteście spragnieni, będziecie myśleć tylko o tym, żeby ją zdobyć, pojawi się zachłanność. Komuś pełnemu lęku woda w szklance może się wydać; będzie dla niego czymś niebezpiecznym, natomiast dla wielu małych żyjątek stanowi olbrzymie jezioro.
Tymczasem jest to ciągle ta sama szklanka wody.
To umysł, nasze nastawienia, stwarza świat.

Jaka jest relacja miedzy umysłem a mózgiem?

OLE: Bardzo dobre pytanie, dziękuję. Od czasu do czasu powinienem powiedzieć coś na ten temat w czasie wykładu, ale najczęściej o tym zapominam. Zwykle uważa się, że mózg produkuje swego rodzaju elektryczność i to właśnie ona jest umysłem. Istnieje jednak wiele zjawisk, których przy pomocy tego poglądu nie da się wytłumaczyć. Sam na przykład pamiętam różne sceny bitewne ze swych poprzednich żywotów – potwierdzili to również moi nauczyciele. Często podnosimy słuchawkę telefonu i zanim jeszcze usłyszymy głos, wiemy, kto do nas dzwoni albo myślimy o kimś intensywnie i później dostajemy od niego list. W tym kontekście zupełnie nieprawdopodobnie brzmi teza, że mózg jest stacją nadawczą całego programu. Znacznie bardziej pasuje do tych doświadczeń idea, że stanowi on tylko odbiornik audycji,
a świadomość jest pewną energią, wibracją w przestrzeni. I kiedy plemnik spotyka się z jajem, świadomość łączy się z nowym ciałem i zaczyna gromadzić nowe wrażenia. Potem ciało umiera i ponieważ umysł nie otrzymuje już wrażeń poprzez zmysły, do głosu dochodzi podświadomość. Następnie w pewnym określonym czasie jedno z naszych uczuć dominuje nad innymi i prowadzi nas w kolejne życie – odnajdujemy rodziców w obszarze któregoś
z sześciu światów.
W ten sposób rozgrywa się to od nie mającego początku czasu.

Co to znaczy że życie jest snem?

OLE: Oznacza to, że wszystko na zewnątrz i wewnątrz nieustannie się zmienia, że nie jest niczym trwałym. Tak naprawdę mówimy o dwóch rodzajach snów. Mówimy o zbiorowym śnie, który mamy wszyscy, na przykład, tutaj w tej sali. Ten sen wyłania się z naszych podświadomych wrażeń, z naszej karmy. Druga rzecz, to te prywatne sny, które zależą od tego czy patrzymy na świat poprzez różowe, czy też czarne okulary. Więc to są te dwa rodzaje snów: sen zbiorowy i sen indywidualny. Mogę ci opowiedzieć taką historię. Mniej więcej rok temu niemieccy psychologowie przeprowadzili ciekawy eksperyment. Dowiedli, że ludzie, którzy nie medytują, doświadczają tak naprawdę tylko dwudziestu procent tego czego myślą, że doświadczają. Pozostałe osiemdziesiat procent pochodzi od naszego „zaplecza”, naszej rodziny, od ludzi do których jakby należymy. Oczywiście nie to dotyczy takich wysoce oświeconych i wyzwolonych istot jak moi uczniowie, którzy widzą jakimi rzeczy są. W związku ze snami nauki Buddy mówią, że chociaż wszystko jest snem, istnieje różnica pomiędzy dobrym
i złym snem. Z dobrego snu można się wyzwolić i osiągnąć oświecenie. Zły sen przynosi natomiast jedynie coraz więcej problemów. Więc możemy pracować z tą naturą snów.
Tak naprawdę nie ma żadnego innego filozoficznego poglądu, który mógłby to objaśnić. Jeżeli myślimy na przykład, że rzeczy są prawdziwe, w taki ogólnie materialistyczny sposób, wówczas starość, choroba i śmierć również są rzeczywiste. Cierpienie jest prawdziwe. Z drugiej strony, jeżeli myślimy, że nic nie istnieje, to jest to nihilizm. Wówczas nie możemy naprawdę nic zrobić. A cierpienie, którego ciągle doświadczamy wciąż jeszcze nas rani. Trzeci sposób polega natomiast na tym, że widzimy iż wszystko jest snem, ale potrafimy się z tego snu przebudzić.
Na tym poziomie mamy cel i mamy drogę.

Co to znaczy że pustka jest formą?

OLE: Kiedy weźmiesz coś, co wygląda na realne i następnie będziesz to rozbijał, przyglądał się coraz mniejszym i mniejszym tego fragmentom, atomom, częściom atomów, w końcu dojdziesz do czegoś co się nazywa kwarki, do gluomów, leptonów i innych takich cząstek. Jeżeli im się przyjrzysz, to okaże się, że nie ma tam niczego co można by zmierzyć, zobaczyć. Z drugiej strony, jeśli się przyjrzysz umysłowi, to zobaczysz, że gdy znikają myśli i uczucia nic nie pozostaje, Jednakże jest to tylko połowa historii. Druga połowa jest taka: ma się pustą przestrzeń i naukowcy to zrobili, udało im się całkowicie oczyścić z materii, z jakichkolwiek cząsteczek pewien obszar przestrzeni, i zauważyli, naukowcy, że w tej przestrzeni nagle pojawiają się cząsteczki, choć nie wiadomo skąd one się tam wzięły. W ten sam sposób, wasz umysł, kiedy się zrelaksuje, wypełni się na powrót obrazami i poglądami. Oznacza to, że ten normalny podział, którego nas nauczono, istnienie i nieistnienie, materializm i nihilizm, egzystencja lub brak egzystencji, nie są dwiema oddzielnymi rzeczami, są dwoma aspektami tej samej rzeczy. My buddyści, pragnąc by uczynić to zdanie: „Pustka jest formą, forma jest pustką” brzmiało bardziej nowocześnie, powiadamy, że kiedy niczego nie ma, to jest natura przestrzeni Umysłu, kiedy coś się pojawia to jest natura przejrzystości lub też swobodna gra Umysłu; natomiast a to, że jest przestrzeń i jednocześnie mogą się w niej pojawiać rzeczy, to jest nieograniczona natura Umysłu. Dlatego twoje pytanie dotyka tylko jednej części całości i naprawdę pokazuje nam, że prawda jest poza koncepcjami. Wszystkie ekstremalne stany są nietrwałe, zarówno istnienie jak i nieistnienie znajdują się w ciągłym strumieniu zmian, zarówno w świecie zewnętrznym jak i wewnątrz umysłu rzeczy pojawiają się i znikają przez cały czas; przychodzą i odchodzą.

Poniżej dyskusja z CUD-u na ten temat. Czytamy od dołu.

2009-07-04 12:02 tadeusz (m)
#
Leszek
A lubisz w ogĂłle jakichś mistrzĂłw duchowych?(ale nie tych maluczkich – tych z co najmniej taka sama rzesza fanĂłw :))

2009-07-03 14:49 Leszek (m)
#
Miałem kiedyś bezpośredni kontakt z lamą Ole. Wraz z jego licznymi wielbicielkami i nielicznymi wielbicielami czekałem ponad półtorej godziny, aż rozpocznie się spotkanie. Wreszcie moja nerwica zainspirowała mnie do opuszczenia sali. Gdy wychodziłem z Centrum Kultury, Ole stał przed wejściem i namiętnie obgadywał coś ze swoimi znajomymi. Nic nie wskazywało na to,ze mną zamiar wejść do środka.
Od znajomych wiem, że wreszcie sobie przypomniał, że czeka na niego ok 200 ludzi. To trwało jeszcze jakieś pół godziny.
No i cóż, nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, ani jako na Ślązaku przyzwyczajonym do punktualności, ani jako na duchowym rozwojowcu (bo emanował jakąś syfiastą energią). Za to laski podobno wpadały w ekstazę.

2009-07-03 14:34 Sławomir Majda (m)
#
Takie w sam raz nastroje < z widokiem na cmentarz>

2009-07-03 14:16 Sławomir Majda (m)
#
ćpający Jakson może łatwo zainspirować do ćpania ale na jaką skalę! Byłem zmuszony słuchać jego piosenek przez cały dzień ostatnio i wydaje się że nie są to energie otwierające serce

2009-07-03 14:03 Dawid (m)
#
„Nie mĂłwię Ĺźe w tym Ĺźyciu uczniem:) Bo ja teĹź w tym Ĺźyciu niczyim nie jestem, a jednak podświadomość działa swoje. „

Tak, sądzę nawet Ĺźe wszyscy trzej – Mariusz, Ole i ja, mamy powiązania np z czarnej tantry i jakiś szkół filozoficznych wschodnich 🙂 Jednocześnie zauwaĹźam, Ĺźe Mariusz reaguje na olego „regresywnie” – dawną niechęcią. Ja natomiast nie patrze na człowieka, tylko na słowa, tzn. widzę Ĺźe czasem powie coś tak, a czasem tak, natomiast Mariusz patrzy na człowieka – przekreślił wszystko co z tym człowiekiem się wiąże, mimo Ĺźe rzeczywistość jest zazwyczaj inna, i kaĹźdy mĂłwi lub przekazuje coś inspirującego bądĹş nie. Dlatego podpowiadam, Ĺźe nie powinien patrzeć na to przez pryzmat „Olego” :)))) Dla mnie Ole jako osoba nie ma tu zbytnio znaczenia. Ani pozytywnego ani negatywnego. Dla Mariusza, odnoszę wraĹźenia, ma negatywne, ale moĹźe się mylę.

2009-07-03 13:58 Dawid (m)
#
No, teraz juĹź chyba wszystkie waĹźniejsze uwagi zawarłem 😉

2009-07-03 13:57 Dawid (m)
#
To jeszcze się rozpisze trochę, jak z kolei ja to widzę 😉

Jak juĹź doszliśmy do wniosku – mnie i Mariuszowi ostatecznie chodzi o to samo, róşnica jest w sposobie patrzenia na rzeczywistość. Ja jestem z natury optymistą – i skupiam się na tym co łączy (będąc jednocześnie świadomym ograniczeń buddyzmu, ale na nich się nie skupiam). Mariusz, jako, w tej sytuacji, pesymista – skupia się na tym co dzieli. I nie ma w tym nic złego – róşni ludzie, róşnie patrzą na świat. Jednocześnie przyświeca nam to samo – odrzucać to co negatywne i inspiracje konfrontować z intuicją, przy czym ja skupiam się na tym co łączy, bez przywiązywania większej wagi do tego co dzieli; Mariusz skupia się na tym co dzieli, bez większej wagi do tego co łączy.

Jednocześnie myślę, Ĺźe Mariusz nie powinien patrzeć na buddyzm (ani na szkołę z ktĂłrej wywodzi się Ole) przez pryzmat osoby Olego. Z tego powodu Ĺźe Olego to prędzej powinien sobie odreagować z dawnych czasĂłw 🙂 Bo patrzy na niego ciągle przez pryzmat niechęci. Ja nie patrzę na osobę, tylko na to co mĂłwi, jednak w tym sensie Ĺźe kaĹźde zdanie rozpatruję osobno, i nie spotkałem jeszcze nikogo z czyim zdaniem za kaĹźdym razem mĂłgłbym się zgodzić, lub za kaĹźdym razem odrzucać. Nie, nie ma tak. Nie wierzę Ĺźe MariuszEro zgadza się ze wszystkim co kiedykolwiek powiedział bądĹş napisał Leszek – to teĹź niemoĹźliwe, no chyba Ĺźe Mariusz bawi się w guru jogę i przyjmuje od Leszka wszystko i zawsze 🙂

W szkole tantrycznej buddyzmu teĹź są wysokerdowi lamowie (35 erdowi – Leszek tu jednego kiedyś wskazywał) – widzimy więc Ĺźe rozwĂłj nie jest nigdy kwestią systemu lecz otwartości – niewaĹźne czy się nazwiemy buddystą, chrześcijaninem, regreserem, atesitą. Nie chodzi o system.

„Lamo Ole, proszę mi powiedzieć, czy strumień doświadczeń posiada kolor, rozmiar, wagę. Czegoś takiego po prostu nie ma. Jak mi pokaĹźesz, to.. padnę na zawał”

>>> Jak ja to lubię u „rozwojowcĂłw” 🙂 Nie ma tu chęci do poznania zdania drugiej strony, do porozmawiania o co drugiej stronie chodzi, a tylko z gĂłry wyśmiewanie, krytykowanie, odrzucanie. Rozwojowe to, no i to jak! 😉 Chodzi tu tez o „duszę” i „brak duszy” w buddyzmie.

No ale aby oddać prawdę, trzeba zauwaĹźyć Ĺźe w tym wypadku MariuszEro zachowuje się wobec Olego tak samo, jak Ole wobec wielu innych osĂłb. A więc – Olemu odpłaca karma, i inni zachowują się wobec niego, jak on wobec innych 🙂

Witek też pisał wcześniej, jakie emocje u mnie wywołało to co Mariusz pisze o buddyzmie, a ja odpisałem że żadne, bo nie jestem buddystą. Jednocześnie zapomniałem dodać, że żadne także dlatego, że MARIUSZ NIE NAPISAŁ NICZEGO NOWEGO, CZEGO BYM WCZEŚNIEJ JA SAM NIE WIEDZIAŁ.

________________________________________________________________________________

Oraz wyjaśnienie najwaĹźniejsze, Ĺźeby czasem sobie ktoś nie pomyślał…

Temat ten nie powstał po to by propagować myśl Dalajlamy, Karmapy czy Olego, a tylko po to by poinformować o ich przyjeĹşdzie tutaj. A to róşnica :)))) Za prowadzenie go w róşnych kierunkach, odpowiedzialni są juĹź inni, nie ja, np. w tym kierunku jak teraz – MariuszEro.

2009-07-03 13:34 Witek (m)
#
Nie mówię że w tym życiu uczniem:) Bo ja też w tym życiu niczyim nie jestem, a jednak podświadomość działa swoje.

2009-07-03 13:31 Dawid (m)
#
Witku – pudło, bo ja nie jestem niczyim uczniem :))) jestem naprawdę bezstronny, nie ma Ĺźadnej ideologii do utracenia, choćby regresingowej 😉 Myślę, Ĺźe Ĺşle na to spojrzałeś, zwłaszcza lokując mnie po stronie Olego. Po jakiekolwiek stronie byś mnie ulokował, byłoby Ĺşle, w znaczeniu – nieprawdziwie.

2009-07-03 12:42 Witek (m)
#
Z regresingiem jest jak z nożem:) A część praktyk buddyzmu to już wbijanie sobie tego noża.

2009-07-03 12:41 Witek (m)
#
Ja to widzę tak:
Ole – mistrz w buddyzmie
Dawid – uczeń jego
MariuszEro – adept ktĂłry dał se spokĂłj z buddyjskimi naukami i jedzie rĂłwno po tych, ktĂłre zdaniem jego są ogłupiające
A Dawidowi nie chce się jeszcze z nimi rozstawać:P
Oczywiście wiem, Ĺźe zostanie to odebrane jako „pudło”.

„Wtedy będziesz mĂłgł ocenić jak umierają regreserzy, i porĂłwnywać to z innymi. Nie daj BoĹźe by ktoś w przyszłości wyciągnął wniosek Ĺźe regresing jest do kitu, bo ktoś z rodziny jakiegoś regresera zmarł na chorobę..”
Jak ktoś umiera na chorobę to świadczy to o jego intencjach wobec siebie. Regresing sam w sobie nie jest praktyką która może prowadzić do choroby, a wiele poglądów, praktyk i nauk z buddyzmu (choćby to co opisał MariuszEro), tak.

2009-07-03 12:34 Dawid (m)
#
aha, twierdzenie Ĺźe wszystkie praktyki ze szkoły lamy Olego są do niczego, bo jego Ĺźona umarła na raka, jest tak samo mądrym stwierdzeniem, jak to, Ĺźe muzyka Michaela Jacksona jest nic nie warta, bo był on narkomanem, uzaleĹźnionym, i zmarł młodo od jakiś środkĂłw…. Ten sam sposĂłb myślenia. A jednak – muzyka Jacksona moĹźe inspirować, i nikt z jego słuchaczy nie będzie przez słuchanie jej popełniał tego samego co on.

2009-07-03 12:28 Dawid (m)
#
MariuszEro:

„Otóş nie trzeba mieć nikogo za wzĂłr. MoĹźna się inspirować mądrymi wypowiedziami, tym co jest interesujące, a nie brać w ogĂłle pod uwagę głupot”

>>> No to jesteśmy w domu 🙂 MĂłwimy dokładnie o tym samym; jakbym siebie czytał 🙂 Widzisz, obu nam, ostatecznie, chodzi dokładnie o to samo.

„Dla mnie autorytetem nie jest nawet budda”

>>> I to teĹź jest OK. Tylko musisz mieć na uwadze, Ĺźe dla kaĹźdego kto mierzy sobie ERD wzorem (wzorcem) jest Budda właśnie, niezaleĹźnie czy sobie to uświadamia czy nie 🙂
Dlatego, i tylko w takim sensie, powiedziałem, że wzorem dla osób na tym forum jest Budda.

Witek pisał teĹź wcześniej, Ĺźe warto patrzeć całościowo, przy czym ja dodałem Ĺźe to MariuszEro nie patrzy całościowo, bo w przypadku przytaczania cytatĂłw z lamy Ole jest stronniczy (Ole napisał fajną książkę o szczęściu itd.), jednocześnie stronniczość Mariusza wyszła na jaw po raz drugi w momencie kiedy przytoczył śmierć z powodu choroby Ĺźony Olego, nie wspominając jednocześnie, Ĺźe wielu innych joginĂłw tak teĹź zmarło. Ja jestem jak najbardziej za całościowym patrzeniem. Z osądem poczekaj MariuszEro jeszcze kilkadziesiąt lat 😉 jak zaczną umierać regreserzy…. Wtedy będziesz mĂłgł ocenić jak umierają regreserzy, i porĂłwnywać to z innymi. Nie daj BoĹźe by ktoś w przyszłości wyciągnął wniosek Ĺźe regresing jest do kitu, bo ktoś z rodziny jakiegoś regresera zmarł na chorobę… Być moĹźe za te kilkadziesiąt lat, dla niektĂłrych stanie się teĹź jasna wartość umierania w pełni świadomości; no chyba Ĺźe wszyscy oświecą się teraz, albo zamierzają osiągnąć fizyczną nieśmiertelność :))))

„Osho tez pisuje durnoty, nie wszystko odbieram pozytywnie, jak chociaĹźby nawoływanie o pięknie celibatu i jego wyjątkowej wartości. „

Osho być moĹźe pisał dziwne rzeczy w innych tematach, ale na pewno nie o celibacie. Przeczytaj książkę „Od seksu do nad świadomości” – toĹź to jest zupełne zaprzeczenie tego, co teraz napisałeś.

„Wzruszyłem się tekstem p Ole. ktĂłry doradza . „

>>> Były robione (psychologiczne, naukowe) badania, że istnieje korelacja między umieralnością w wieku wcześniejszym niż statystyczna, a mieszkaniem w pobliżu cmentarza/ z widokiem na cmentarz. Prawdopodobnie taki widok działa przygnębiająco i zniechęcająco na psychikę (i podświadomość)

„W buddyzmie nie ma duszy. Nie moĹźesz mi niczego takiego pokazać – nie ma wagi, zapachu, rozmiaru, koloru, niczego”

>>> Tak, buddyzm wskazuje że nawet dusza jest do przekroczenia. Buddyzm idzie bardzo daleko. To mniej więcej ten sam pogląd, co u chrześcijanina Jana od Krzyża twierdzenie, że centrum duszy jest Bóg, i sama z siebie musi być przekroczona na rzecz Boga. To samo mówi buddyzm, używając innych słów, innego dyskursu, innych kulturowych uwarunkowań.

2009-07-03 11:57 MariuszEro (m)
#
hahaha, Sławek, dajesz mi powody do śmiechu 🙂

Lamo Ole, proszę mi powiedzieć, czy strumień doświadczeń posiada kolor, rozmiar, wage. Czegos takiego po prostu nie ma. Jak mi pokaĹźesz, to.. padnę na zawal 😉

2009-07-03 11:55 Sławomir Majda (m)
#
Co się odradza jeśli nie jest to dusza?
OLE: W buddyzmie nie ma duszy. Nie moĹźesz mi niczego takiego pokazać – nie ma wagi, zapachu, rozmiaru, koloru, niczego. To, co się odradza, jest strumieniem doświadczeń.

2009-07-03 11:01 Sławomir Majda (m)
#
Wzruszyłem się tekstem p Ole. który doradza ,,Kup sobie dom z widokiem na cmentarz,,. Cały mój kochany Tybet- jakbym był w domu.

2009-07-03 10:40 MariuszEro (m)
#
Dawid
Otóż nie trzeba mieć nikogo za wzór. Można się inspirować mądrymi wypowiedziami, tym co jest interesujące, a nie brać w ogóle pod uwagę głupot. Osho tez pisuje durnoty, nie wszystko odbieram pozytywnie, jak chociażby nawoływanie o pięknie celibatu i jego wyjątkowej wartości.

Ten zachodni pionier mnie nie interesuje. Świadome śnienie nie pomaga mi w oczyszczaniu podświadomości 🙂 Jeśli nie ktĂłrym osobom podoba się, ok. Mnie nie.

Budda, a jego nauki to dwie roĹźne sprawy. Nie ktĂłre nauki mogą zabarwic jego uczniowie, dodać, i dopisać „tak mĂłwił budda”. Dla mnie autorytetem nie jest nawet budda. MoĹźe mnie inspirować. Po to mam świadomość rozróşniającą, aby nie brać do siebie kłamstw, jak i nie szukać sensu w czymś co sensu nie ma.

Poczytałem wykłady lamy Ole i jestem pewien, ze nie ma dla mnie tam za wiele wartości. Mnisi tybetańscy z kolei pisali o wiele jaśniej. Szczególnie ciekawe kwiatki były nt bodhisatwy i wspaniałości jakie niesie :))

2009-07-03 08:34 Dawid (m)
#
„Dawid, ja tez stosuje podobne podejście, ukierunkowane na intuicje, i inspirowanie się tym, co dobre. Czasami jednak przy obciążeniach z danych praktyk trudno o świadomość rozróşniającą.
Jak dla mnie to praktyka Ole nie jest za ciekawa, skoro jego partnerka Hannah zmarła na raka. Nie pamiętam dokładnie raka czego.”

Raka mĂłzgu. No ale w historii uzbiera się pokaĹşna grupka zaawansowanych, wysoko erdowych (ponad 30) joginĂłw, ktĂłrzy poumierali na róşne odmiany raka… Nauczyciel Hannah, poprzedni Karmapa teĹź zmarł na raka – tyle Ĺźe tu mĂłwi się zazwyczaj „o rzucaniu klątwy”. Jeden z zachodnich pionierĂłw świadomego śnienia i oobe tak samo, zmarł na raka. Do tego grupka joginĂłw, ktĂłrzy poumierali w dziwnych okolicznościach (np. zabici). A sam Budda zmarł niby na zatrucie (choć ja myślę Ĺźe zmarł, bo chciał). A co z joginami ktĂłrzy zmarli ze starości? TeĹź byli do kitu?

I co tu teraz zrobić? Odrzucić ich mądrości, tylko dlatego że zmarli na raka? Odrzucić nauki Krishanmurtiego i Ramany Maharishi dlatego, bo umarli na nowotwór? Odrzucić nauki Osho bo został zabity (otruty)?

I jeśli faktycznie Budda zmarł na skręt kiszek po zjedzeniu nieświeĹźego mięsa (jak to niesie propaganda), to zastanowić się trzeba powaĹźnie nad jego oświeceniem? Bo my go tu, na tym forum, mamy za wzĂłr, tego „ateistę” co od zjedzenia mięsa skonał w bĂłlu 😉 …

„Z drugiej strony spĂłjrz, jakie odczucia w Tobie wywołało negatywne wypowiadanie się o naukach lamy Ole i buddyzmu i na ile one mogłyby być mechaniczne. „

Myślę, Ĺźe moje spostrzeĹźenia nie były mechaniczne – staram się rozmyślać głęboko, bez mechanicznych uprzedzeń. Nie było tu teĹź emocji, zwłaszcza Ĺźe z lamą ole czy karmapą nic mnie nie łączy.

2009-07-01 16:30 MariuszEro (m)
#
Ja myślę ze temat jest szeroki i głęboki, i to bardzo.
Chcenie, to taka podstawowa motywacja.
Zależy tylko, co się chce.

Jeśli nie chcesz, nie masz ochoty żyć. Właściwie na wyborze tego, co chcesz, a czego nie, opiera się całe życie. Pewne rzeczy wydaja się być pożądane, inne niepożądane.

Trzeba pobadać obciążenia praktyk, ktĂłre zniechęcały do Ĺźycia, wypaczały jego sens, odsuwały przyjemne motywacje, jako nieduchowe, niskie. Tu świetnie pasuje i buddyzm tybetański, i chrześcijańscy mnisi, zakonnicy, asceci, Ĺźebracy, osoby wybrane jako ofiary (jako nie znajdujące uwagi, miłości innych, ktĂłre w taki sposĂłb „uwalniają się” od poczucia winy za zabijanie np. ), grzesznicy. Tez takie, ktĂłre odrzucały seksualna energie, ciało, i sama materie, nie widząc w istnieniu niczego przyjemnego.

Napisze więcej. Doglądam pierożki, i jedzonka, które na kuchence elektrycznej dochodzą do gotowania, tak jak oświecający sie bodhisatwowie, na około, powoli, skupieni na czujących istotach, które uwalniają od cierpienia poprzez zniechęcanie do życia ;)) Pomimo ustawienia na 5, grzeją się, grzeją, i końca nie widać :))

2009-07-01 16:07 Witek (m)
#
Jak nic nie robię to się najbardziej męczę, ale jak za coś się zabiorę, to takie obrzydzenie i zniechęcenie do tego, żebym jak najszybciej, odpukał i skończył:P

2009-07-01 16:05 Witek (m)
#
MariuszEro
Ale mi się nie chce;p kurcze, jeszcze się interesować czymś, podjąć wysiłek myślenia o co mi chodzi;))
Myślę że buddyjskie mnie najbardziej zniechęciły:) może też trochę z mnicha po chrześcijańsku:) Byłbym wdzięczny:)

2009-07-01 16:02 MariuszEro (m)
#
Witek:
Dobrze, zastanowię się skąd się u mnie brało nastawienie „nie chce mi się”.
Interesują cię praktyki buddyjskie, czy w ogóle?

2009-07-01 15:59 MariuszEro (m)
#
Dawid:
Znajdź przeciwwagę, jeśli masz chęć. Nie wiem tylko z jakiego powodu miałbyś mu w jakiś sposób pomagać wyszukując mądrości :))

Leszkowi nie zdarza się takich oczywistych debilizmów wypowiadać. Większość jego wypowiedzi kojarzy się od razu podświadomości z radością, bo za tym idzie rozumienie przyczyn. A nie jakiejś buddyjskiej niechęci do gniewu, nienawiści. Ja myślę że lama Ole ma kłopot z wyrażaniem tych emocji i przyznawaniem się do nich, skoro zaliczył boks przez 4 lata.

2009-07-01 15:58 Witek (m)
#
Tak mi teraz przyszło, czemu sobie sam nie poszukam, nie chce mi się;P Chce żyłować na cudzych postępach:))

2009-07-01 15:52 Witek (m)
#
MariuszEro
A mĂłgłbyś się podzielić co odreagowywałeś za praktyki, ktĂłre były takie mocno budujące jeśli chodzi o „nie chce mi się”? 🙂

2009-07-01 15:50 Witek (m)
#
Dawid
„I nie trzeba reagować nazbyt emocjonalnie na jakieś słowo, bo to znaczy Ĺźe coś jeszcze mamy do uzdrowienia.”
Tak przy okazji, oczywiście że to świadczy o tym że ma się coś do uzdrowienia, myślę że nawet Mariusz nie zaprzeczy;)) Zresztą Mariusz pisze o negatywnych skutkach pewnych praktyk z buddyzmu, których negatywne działanie jest raczej niezaprzeczalne.

„Emocjonalnie i mechanicznie, jak „psy Pawłowa”, reagować moĹźna na wiele słów: „buddyzm”, albo i „bodhisatwa” czy „chrześcijaństwo”. Znam osoby ktĂłre reagują mechanicznie na słowo „regresja”, „regresing” czy „reinarknacja”.”
Z drugiej strony spójrz, jakie odczucia w Tobie wywołało negatywne wypowiadanie się o naukach lamy Ole i buddyzmu i na ile one mogłyby być mechaniczne.

2009-07-01 15:49 MariuszEro (m)
#
(z http://diamentowadroga.pl/dd02_10/sześć_wyzwalających_aktywności… )
lama dalej:

„Budda mĂłwił, Ĺźe dzięki rozwinięciu cierpliwości będziemy w stanie widzieć zjawiska w ten sposĂłb.
SpośrĂłd metod, jakie do tego prowadzą, kaĹźdy moĹźe wybrać sobie te, ktĂłre mu najbardziej odpowiadają. Pracując z tym sam, zawsze uĹźywałem jednej metody: przebywając z trudnymi ludĹşmi zwykłem myśleć “Jestem z nimi przez dziesięć minut i to jest straszne, oni jednak spędzają ze sobą 24 godziny na dobę – to naprawdę biedni ludzie”. To bardzo mi pomagało. Innym moĹźe przynieść korzyść takie rozumowanie: “Z powodu mojej karmy teraz z nimi przebywam. Dzięki temu w moim umyśle rozpuszcza się wiele negatywności.” MoĹźemy takĹźe prĂłbować uczyć się z tego, co się dzieje, abyśmy byli później w stanie pomagać innym, gdy znajdą się w podobnych okolicznościach. MoĹźemy teĹź starać się nieprzyjemną sytuację dzielić na wiele bardzo małych części, z ktĂłrych kaĹźda sama w sobie nie jest przykra i w ten sposĂłb uczynić całość abstrakcyjną. Jednak cokolwiek robimy, chodzi o to, aby rzeczy nie schwytały nas całkowicie, lecz Ĺźeby tylko prześlizgiwały się po powierzchni umysłu i odpadały, nie tworząc w nim nowych przyzwyczajeń, ktĂłre mogłyby przynosić nam trudności w przyszłości. Oczywiście istnieją rĂłwnieĹź najskuteczniejsze metody, ktĂłre Budda przekazał tylko swoim najbliĹźszym przyjaciołom -są nimi medytacje stosowane w tradycji tybetańskiej. NajwyĹźszym, najdoskonalszym sposobem pozbycia się z umysłu wszystkiego, co przeszkadzające jest podniesienie naszego sposobu doświadczania. JeĹźeli wierzymy mocno w trwałość i stałość nas samych i świata, ktĂłry nas otacza, wtedy oczywiście gniew, zazdrość, pożądanie i duma będą bardzo silne i bardzo rzeczywiste.”

Łeee, abstrakcyjność bólu którego mogę doświadczać na mojej kochanej pupce ma mi pomoc? :))

Dawid, ja tez stosuje podobne podejście, ukierunkowane na intuicje, i inspirowanie się tym, co dobre. Czasami jednak przy obciążeniach z danych praktyk trudno o świadomość rozróżniająca.
Jak dla mnie to praktyka Ole nie jest za ciekawa, skoro jego partnerka Hannah zmarła na raka. Nie pamiętam dokładnie raka czego.

Dla mnie jest to bardzo prawdopodobne, ze powodem tego było podejście do gniewu, agresji, nienawiści i ignorowanie tego. Od przyczyn tych emocji można się uwolnić, a nie je tłumić, i w jakiś sposób manipulować sobą, by gniew ślizgał się po powierzchni umysłu ;))
Od ślizgania się to nikomu się nie polepszyło, myślę ;p

Na tapecie mam teraz buddyzm, stad czytam jakies pierdoly, by odreagowac to, co gdzies sie podswiadomosci kojarzy emocjonalnie. :))

2009-07-01 15:44 Dawid (m)
#
jednocześnie to MariuszEro nie patrzy całościowo, bo dla wszystkich ceytatĂłw ktĂłre podał, moĹźna by znaleźć przeciwwagę w cytatach pozytywnych, z ktĂłrymi na pewno by się zgodził, a ktĂłre teĹź z usta lamy Olego padły 🙂

2009-07-01 15:40 Dawid (m)
#
Witek:

ja się inspiruję tylko tym, co moĹźe być mi pomocne, nie potrzebuję akceptować całego czyjegoś przekazu ani tego dokąd on zmierza. choć pewnie w bardziej sekciarskich grupach by mnie „zbesztano” – bo oczywiście niektĂłrzy wierzą Ĺźe trzeba przyjmować coś całościowo i ślepo, albo wogle.

2009-07-01 15:38 Dawid (m)
#
O i znalazłem „kwiatek” odnośnie przekonań o Phowa w nauczaniu Olego: jego uczniowie wierzą Ĺźe po kursie Pohwoa juĹź nigdy się nie odrodzą :))) (my wiemy, Ĺźe to nie moĹźe być prawdą:)

2009-07-01 15:38 Witek (m)
#
Dawid
Wiadomo że z większości religii i kultów duchowych można wynieść coś cennego:) Warto też spojrzeć co dany kierunek całościowo reprezentuje i dokąd zmierza.

2009-07-01 15:33 Dawid (m)
#
Bardzo dobrze jak umiesz rozróżnić co w danym nauczaniu jest mądre i pomocne a co nie. Cóż więcej trzeba>? Początek z pierwszego fragmentu który dałeś bardzo mi się podoba. Jednocześnie esencją nauk szkoły z której wywodzi się Ole jest mniej więcej:

„Jednak esencją najwyĹźszych nauk jest doświadczenie tego, Ĺźe: „KaĹźdy atom wibruje radością i jest utrzymywany w całości przez miłość”. To trochę tak, jak w przypadku małego dziecka, ktĂłre budzi się w środku nocy, otwiera drzwi do wielkiej sali i widzi mnĂłstwo pięknie ubranych ludzi, wspaniałe światła; słyszy, jak gra cudowna muzyka. Kiedy praktykujemy Diamentową Drogę, rozwijamy takie spojrzenie na świat.”
Więc jeśli potrafimy rozróşniać to co cenne w danym przekazie od tego co nam niepotrzebne, to tym sposobem moĹźemy wzbogacić swoją praktykę lub przynajmniej się czymś zainspirować. I zasada ta dotyczyć będzie kaĹźdego przekazu: czy chrześcijańskiego, czy buddyjskiego, czy regresingowego, czy przekazu Kripalu Maharaja… MĂłwiąc inaczej: jest nasza praktyka, nasz zrozumienie i rozróşnienie, i są przekazy ktĂłre mogą naszą praktykę zawsze wzbogacić. Nie jest tak ze cały buddyzm jest „be”. Sporo inspiracji – jak choćby tu te o radości, albo te o umieraniu w pełni świadomości, moĹźna znaleźć.

I nie trzeba reagować nazbyt emocjonalnie na jakieś słowo, bo to znaczy Ĺźe coś jeszcze mamy do uzdrowienia. Emocjonalnie i mechanicznie, jak „psy Pawłowa”, reagować moĹźna na wiele słów: „buddyzm”, albo i „bodhisatwa” czy „chrześcijaństwo”. Znam osoby ktĂłre reagują mechanicznie na słowo „regresja”, „regresing” czy „reinarknacja”. a to nie jest dobre. RozwĂłj to ponoć ma być uwalnianie się od emocji i myślenia mechanicznego, emocjonalnego.

2009-07-01 15:22 MariuszEro (m)
#
i inne kwiatki:
(http://diamentowadroga.pl/dd02_10/szesc_wyzwalajacych_aktywnosci…

„Zamiast tego radzi nam świadomie uĹźywać naszego języka, komunikować się z ludĹşmi w taki sposĂłb, by potrafili znaleźć rozwiązanie swoich problemĂłw, Ĺźeby widzieli szerzej, Ĺźeby weszli bardziej “w głąb”. Starajmy się mĂłwić tak, by wrogowie stawali się przyjaciółmi i mogli razem pracować.
Poprzez ukazywanie ludziom, w jaki sposĂłb rzeczy funkcjonują, powinniśmy pomagać im pozbywać się róşnorodnych problemĂłw i cierpienia. Ktoś moĹźe mieć np. Problem z powodu stłuczonego okna (gdy ciężko jest dostać nową szybę). Prawdopodobnie poczuje się lepiej, gdy usłyszy, Ĺźe na tej samej ulicy komuś innemu wybito dwa okna. (śmiech) Musimy mĂłwić tak, aby umysł ludzi nie był skrępowany daną sytuacją lecz by potrafili oni w całości ją ogarnąć. Komuś innemu, kogo porzuciła dziewczyna moĹźecie powiedzieć, Ĺźe macie znajomego ktĂłrego porzuciły juĹź trzy dziewczyny…(śmiech). Takie wykorzystywanie mowy jest bardzo poĹźyteczne – trzeba jednak robić to bardzo uwaĹźnie.”

Hahahaha ;-))
Co mam powiedzieć mojej znajomej, ktĂłrej nogi, brzuch napieprzają z bĂłlu tak, ze nie jest w stanie funkcjonować? 🙂

2009-07-01 14:49 MariuszEro (m)
#
Dawid:

z http://www.lama-ole.pl/faq/faq.htm

[fragmenty książki „216 odpowiedzi jogina”, ktĂłra ukaĹźe się niebawem nakładem Wydawnictwa „Czerwony Słoń”]
„Co jest najwaĹźniejsze w buddyzmie?

OLE: NajwaĹźniejsze w buddyzm


Opublikowano: 06/07/2009
Autor: s_majda


Komentarze

Dodaj komentarz