Oblubienica i oblubieniec w Chrześcijaństwie oraz w codziennej praktyce
Z książkowej definicji słowa dowiadujemy się, że termin „Oblubieniec” oznacza narzeczonego lub pana młodego, tak samo jak odpowiednio „Oblubienica” to panna młoda, narzeczona. Idąc dalej, wedle logicznego rozumienia i literackich znaczeń, obydwa terminy oznaczają kogoś ukochanego, przeznaczonego na męża/żonę a co za tym idzie oblubieniec/oblubienica ewidentnie niesie kontekst seksualny, nader często wspomniany w Biblii.
Postacie Oblubieńca i Oblubienicy pojawiają się w „Pieśni nad pieśniami” i przedstawiają miłosną relację dwojga kochanków PnP 1,4-5.
„4 Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy!3
Wprowadź3 mnie, królu, w twe komnaty!
Cieszyć się będziemy i weselić tobą,
i sławić twą miłość nad wino;„
W ewangeliach Jezus odnosi do siebie metaforę Oblubieńca, natomiast czas jego przebywania wśród uczniów jako radosny czas obcowania Oblubieńca z Oblubienicą: „Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć” (Mt 9,15).
W listach św. Pawła metafora oblubieńcza została jednoznacznie użyta w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła. Tak mówi św. Paweł do zebranych „Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę”. 2Kor 11,2:
W Liście do Efezjan znajdujemy najpełniejsze wyjaśnienie metafory oblubieńczej. „ 21 Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! 22 Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, 23 bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. 24 Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim (…)29 Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, 30 bo jesteśmy członkami Jego Ciała. 31 Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. 32 Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. Ef 5, 21-24 i Ef 5, 29-31
Zgodnie z nauczaniem kościoła katolickiego „Pieśń nad pieśniami” stanowi metaforyczny obraz relacji Jezusa-Oblubieńca z jego kościołem-Oblubienicą. Jednak na ile metaforyczny a na ile dosłowny należało by jak zawsze pytać Boga. Na katolickiej stronie Link w artykule „Zakochany w Jezusie” jest napisane „Już w czasach pierwszych Ojców Kościoła, w obrazie oblubienicy i oblubieńca z Pieśni na Pieśniami Salomona, dostrzegano analogię związku zachodzącego między Chrystusem a Jego Kościołem. Mając to na uwadze, w pierwszych trzech rozdziałach Pieśni nad Pieśniami możemy odkryć głębię natury miłości Chrystusowej do swojego ludu dzisiaj, głębię, która może rozbudzić w nas miłość do oblubieńca (….)Osoba szczerze oddana Jezusowi skupia swoją uwagę na Panu. Oczarowana miłością Jezusa daje Mu to co posiada: czas i niepodzielną uwagę. Oblubienica nade wszystko pragnie być z oblubieńcem.”
Czym jest relacja pomiędzy Jezusem-Oblubieńcem a Kościołem-Oblubienicą? Wedle nauk kościoła katolickiego relacja ta nosi znamiona „Wielkiej Tajemnicy”, co podkreślał m.in. Jan Paweł II w jednym z wygłoszonych kazań w których zawarł również wielorakie odniesienia do motywu oblubieńca i oblubienicy Link.
Wiele mistyczek kościoła w swoich duchowych ekstazach doświadczyło mistycznego kontaktu z Jezusem. Jedna z nich św. Teresa od Jezusa miała widzenie w którym podając jej prawą rękę, Chrystus powiedział: „Zobacz ten gwóźdź: jest to znak, że od dnia dzisiejszego będziesz moją oblubienicą. Dotychczas na to nie zasługiwałaś, ale odtąd będziesz broniła mojej czci, nie tylko jako Stworzyciela i Króla i Boga twojego, ale jako prawdziwa moja oblubienica” (S 35) Link. Dalej czytamy o zaślubinach Mistyczki z Jezusem: „Wtedy Teresa, mając widzenie Jezusa, otrzymała zachętę, aby jako Jego oblubienica prosiła o cokolwiek chce, a On wszystko spełni. „Na dowód tego dał mi i włożył na palec wspaniały pierścień z drogim kamieniem, jakby ametystem, którego blask jednak był zupełnie inny niż go tu mają podobne kamienie” (S 38) Link.
Jak podaje Teodoret biskup Cyru w książce „Dzieje miłości Bożej historia mnichów syryjskich” „We wczesnych tekstach pochodzących z syryjskiego Wschodu najczęstszym epitetem Chrystusa był Oblubieniec, słownictwo zaś i obrazy odnoszące się do zaślubin służyły szeroko do wyrażania relacji między wiernymi a Bogiem. Chrześcijanin czuł się poślubiony Chrystusowi i Jemu winien się oddać razem z ciałem i duszą” Link
W ponad dwutysięcznej historii chrześcijaństwa motyw Oblubieńca i Oblubienicy był obecny i jest obecny do dziś. Podczas intronizacji Jezusa jaka miała miejsce w Polsce w 2016 roku jeden z biskupów wzywał do jeszcze mocniejszego zjednoczenia się z Jezusem a fakt koronacji Jezusa ogłosił zacieśnieniem tych więzów Link.
Żyjemy w świecie cywilizowanym w 2017 roku. Jesteśmy oczytani, znamy ze szkoły historię, matematykę, muzykę, biologię. Część z nas studiowała psychologię. Warto na trzeźwo i przytomnie zastanowić się do jakiej miłości wzywa i do jakich relacji z Jezusem nawołuje wiernych chrześcijaństwo jako takie. Warto również dociekać jakie są skutki dla mężczyzn oddawania się ciałem i duchem Jezusowi, chęci jednoczenia z nim, zespalania, oddawania jemu serca i życia-co jest usilnie promowane. Na ile mogą to już być znamiona opętania?- bo nie tylko homoseksualizm i bałwochwalstwo widać na tu na co dzień.
Jeśli kobieta jest oblubienicą jakiegoś mężczyzny lub Jezusa, to znaczy, że jest jego żoną, lub kochanką. W Polsce po roku 2000 biskupi chętnie udzielają ślubu Jezusowi, co prawda zmarłemu już dawno temu. W 2017 roku ma on, rosnący wciąż harem, składający się z co najmniej 300 kobiet Link tzw. świeckich, a na całym świecie ok. 500 000 wiernych mu żon, zrzeszonych w rozmaitych zakonach. Bywało jednak jak kiedyś w Syrii, że i mężczyzna pragnął być oblubieńcem Jezusa. Takie stanowisko rzuca pewne światło, na możliwe przyczyny nagłaśnianego w mediach homoseksualizmu kapłanów z tej grupy religijnej. Skoro mężczyzna – kapłan jest oblubieńcem mężczyzny-Jezusa, to prawdopodobnie jest gejem. Na pewno wedle dogmatu religijnego i przyjętego stanowiska gejów, nie powinien mieć żony. To samodefiniujący się związek przyczynowo skutkowy, kiedy podobnie jak geje, sami kapłani nie rozmnażają się, a przecież nieustannie pojawiają się nowi. Zwłaszcza, że tak określa to przytoczony powyżej logiczny przecież termin „Oblubieniec”, oznaczający narzeczonego lub pana młodego.
Z samej tematyki i motywu Oblubieńca dobrze jest oddać Bogu intencje np.:
-bycia oblubieńcem/oblubienicą m.in. Jezusa
-chęci zostania, zasłużenia na rangę oblubieńca/oblubienicy m.in. Jezusa
-bycia jako oblubieniec/oblubienica również narzeczonym/narzeczoną, żoną/mężem, kochanką/kochankiem m.in. Jezusa
-spełniania obowiązków zarówno fizycznych, seksualnych, duchowych jak i jako oblubieniec/oblubienica m.in. Jezusa
-tworzenia, likwidowania rozmaitych oblubieńców/oblubienice Jezusa
-posiadania znamion, wyróżników jak i jako oblubieniec/oblubienica m.in. Jezusa ( np. pieczęci, obrączek itd. )
-oczekiwania na rozmaite profity, beneficja jak m.in. raj, zbawienie w zamian za bycie oblubieńcem/oblubienicą Jezusa
-bycia inicjowanym, kodowanym na oblubieńca/oblubienicę m.in. Jezusa ( np. hipnozy, umowy itd. )
-bycia wyróżnionymi, wybranymi będąc oblubieńcem/oblubienicą m.in. Jezusa ( trzymania takich przekonań)
Aby ustrzec się oskarżeń o manipulację nazewnictwem, lub o brak zrozumienia doktryn, przytoczymy jeszcze drugie przykazanie Dekalogu, zupełnie pomijane w Chrześcijaństwie, a zakazujące bałwochwalstwa. Dziwne to jest, skoro każdy kapłan zna je doskonale, że go nie nigdy promuje. W prawie Mojżeszowym podano je w następującym brzmieniu; „Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał ani służył„. Bałwochwalstwo ma niekiedy obraz nie taki jak myślimy, ale taki jak widzi je Bóg. A On zdefiniował je w Dekalogu w sposób dla wszystkich prosty i zrozumiały. Zastrzegł tam również, że bałwochwalstwo niesie z sobą negatywne konsekwencje.
Autorka Małgorzata Krata przy udziale Sławomira Majdy
Opublikowano: 28/04/2017
Autor: s_majda
Komentarze
Ten wpis ma 1 komentarz
„Jeśli zatem każde złe słowo jest przedmiotem odrazy dla Boga , to za jak wielką odrazę musimy uznać złe słowo zaparcia się Boga, złe słowo publicznego uznania cudzego boga, złą przysięgę człowieka, istoty niesubstancjalnej? Kiedy zaproponują nam złożenie takiej przysięgi, powinniśmy przypomnieć sobie słowa Jezusa „A ja wam mówi, byście w ogóle nie przysięgali”. Jeśli bowiem kto przysięga na niebo, obraża tron boży, jeśli ten, kto przysięga na ziemię, popełnia bezbożność, bo na równi z Bogiem stawia tak zwany „podnóżek stóp bożych”, jeśli ten, kto przysięga na własną głowę, grzeszy, to za jak wielkie przewinienie powinniśmy uznać przysięgę na czyjś los? Bo trzeba wówczas pamiętać także o następujących słowach: „Z każdego bezużytecznego słowa sprawę w dniu sądu”. A jakież słowo jest bardziej bezużytecznie niźli przysięga oznaczająca wyparcie się Boga?„ Fragment książki „Zachęta do męczeństwa„ Orygenesa.