Opowiadała mi kiedyś Dorota, że wiele czasu poświęciła na pracę z ciężko chorą znajomą. Kilka miesięcy modliła się, oczyszczała a stan się nie polepszał. W końcu przyszła dusza chorującej i poprosiła o zaniechane wszelkich działań. Chciała już odejść, czyli zakończyć swoją ziemską obecną inkarnację.
Miałem kiedyś nieco inny przypadek. Pomogłem ciężko choremu powrócić do zdrowia.
Moje myślenie było oparte na świadomości, że dusza chorego ma uraz do matki, zatem osobowość choruje wyłącznie na złość rodzicom. W ciągu godzinnej rozmowy, przeplatanej modlitwami udało się:
a) Dotrzeć do duszy
b) Obudzić duszę z uśpienia
c) Przekonać do wyjścia ze szpitala
d) Poprzez modlitwy napłynęło do niej mocne uzdrawiające światło.
W efekcie odmienionych poglądów duszy, jej ziemska osobowość w kilka dni opuściła szpital, a choroba z medycznego punktu widzenia stała się niewykrywalna.
Po krótkim czasie odbyłem z nim 2 spotkania celem wyjaśnienia tego co się dokonało i dla dalszych działań. Jednak brakło zainteresowania i chęci. Motywacja była prosta;
– niechęć do wyzdrowienia.
– bo to wszystko nie tak
– ja wiem lepiej( medycyna wie lepiej)
– mam uraz do mamusi i tatusia
– żona i bachory mnie wnerwiają.
Po upływie kilku lat temat powrócił ze zdwojoną siłą i również bez chęci do zmiany intencji samej duszy oraz osobowości. Zaczęły się przepychanki, kto komu bardziej dokopie swoimi chorobami. Pozostawiłem wszystko Bogu, i po raz pierwszy wycofałem się.
Przecież raz pomogłem tej istocie wyzdrowieć. Wstawiłem się za nim. Ale kiedy oni w rodzinie dalej pragną bez litości walczyć ze sobą, to ja pozbyłem się chęci ciągnięcia cudzego interesu bez końca. Niech doświadczają swoich pomysłów.
Kolejny masowy przypadek to osoba chora, której dusza marudzi i narzeka na bliźnich. Ktoś chce jej udzielić pomocy i zwykle okazuje się, że ten co ma wesprzeć, musi to zrobić, aby samemu odpracować coś z długów przeszłości. Zaczyna się kombinowanie i odpychanie odpowiedzialności oraz pracy, i ten co ma się pomodlić z miejsca zaczyna narzekać:
– ja nie umiem prosić dla tamtego
– no co ty?-ja sam mam to zrobić?
– ty to zrobisz lepiej
– mnie się nie chce
Po wielu identycznych przypadkach odpuściłem sobie chodzenie po ludziach z nakłanianiem ich do uzdrowienia. Na tej stronie WWW opublikowałem fotografię pleców z plamami raka, które to plamy znikły w ciągu 3 dni. Okazuje się, że dla osób które mocno pragną chorować i umierać na raka, to też nie jest żaden dowód uzdrowienia. Nie po to sobie raka hodowali tak cierpliwie, aby im teraz mieszać w pomysłach i planach.
Pokazano mi, że każda ciężka choroba to jedynie stan umysłu, niezależnie czy dotyczy raka, HIV lub trądu. Wzorce tragicznej głupoty dusz i ludzi przestały na mnie robić wrażenie. Kiedy przez modlitwę wzniesioną do Boga wszystko jest możliwe, pozwoliłem innym doświadczać swoich pragnień, nawet skutków ich chorego myślenia.
Kiedy jednak między duszą i osobowością jest wola i chęć uzdrowienia, to praca z taką istotą bywa prawdziwą przyjemnością, a trwałe zmiany na lepsze przychodzą natychmiast.
,,W przypadku wolnej woli przewidywanie, nawet dla Istoty wszechmocnej i wszechobecnej, możliwe jest jedynie wówczas, kiedy dusza, która jest częścią Boga, podejmie wybór, wówczas Bóg zna jego zakończenie””- E. Cayce
Jaką decyzję ma podjąć Bóg co do przyszłości chorego na chorobę śmiertelną, kiedy choremu się nic nie chce zrobić dla siebie, a jego dusza żyje w niechęci do wszystkich i wszystkiego? Wybór jest żaden, a schematyczna droga postępowania ustalona już wcześniej przez wielu.
Opublikowano: 21/05/2012
Autor: s_majda
Komentarze
Ten wpis ma 1 komentarz
Wywalaj z siebie tę złość, bo ci zaraz pierdyknę.
Zasłyszane przy odreagowaniach