Prometeusz- klątwy bogów. Modlitwa uwalniająca.
Przypominam sobie teraz to, że rozmaite legendy wielu narodów świata opowiadają o Synach światłości jacy pojawili się na ziemi by nieść istotom upadłym samoświadomość, światło i zrozumienie. Uświadamiam sobie, czerpiąc wiedzę również z podań i codziennego życia, że nie wszyscy z pośród Synów Bożej światłości pragnęli czy pragną pomagać innym i czynić dobro. Uświadamiam sobie to, że pośród licznych grup ludzi zawsze mogą znaleźć się osoby jakie mają własne cele do realizacji –cele sprzeczne z najwyższym dobrem. Akceptuję tę wiedzę, że pośród ludzi pojawiają się również istoty ograniczone umysłowo i fizycznie. Akceptuję tę świadomość że niekiedy ludzie mądrzejsi, istoty o większej wiedzy i mocach kreacji manipulują słabszymi, którzy przecież potrzebują wsparcia i pomocy. Akceptuję tę świadomość, że wiele cywilizacji i społeczeństw w historii świata opartych było na wykorzystywaniu istot słabszych i mniej zaradnych do niewolniczej pracy. Akceptuję tą świadomość, że pośród nadzorców czy społeczeństwa będącego u władzy nie wszystkie osoby pragną podtrzymania istniejącego stanu rzeczy i dalszego niewolenia innych istot.
Jestem wdzięczny Tobie Boże, że uczyniłeś mnie wolnym od intencji oraz potrzeby przyjmowania na siebie poczucia winy czy potrzeb karania siebie za błędy popełnione przez innych ludzi.
Przebaczyłem sobie poczucie winy za to, że wykorzystywałem słabszych, że istoty bardziej pogrążone w materii niż ja wykorzystywałem do własnych celów i własnych potrzeb.
Jestem wdzięczny Tobie Boże, że uczyniłeś mnie wolnym od poczucia winy za to, wykorzystywałem słabszych, do niewolniczej pracy.
Jestem wdzięczny Tobie Boże, że uczyniłeś mnie wolnym od poczucia winy za to, że słabszym istotom nie udzieliłem pomocy –choć przecież, swobodnie mogłem to uczynić.
Przebaczyłem sobie, że wiedziony poczuciem winy i prawami karmy szukałem odpowiedniej sposobności aby spłacić moje długi wobec słabszych, wobec tych którym kiedyś nie udzieliłem odpowiedniej pomocy.
Przyjacielu mój, teraz kiedy wiem więcej i kiedy staję się świadomym, pożądam uwolnienia od wszystkich iluzji, od największych urojeń i wyobrażeń o Tobie Boże o mnie samym i o rzeczywistości jaką ona jest naprawdę. Teraz kiedy jestem świadomym Ciebie Miłości, moja przyjaciółko, bez odwlekania w nieskończoność pragnę rozliczyć się ze sposobu i intencji z jakimi odgrywałem kiedyś rolę żywego boga na ziemi. Miłością Twoją Boże, przyjacielu mój dopomóż mi powstać teraz z klęczek i uwolnij mnie od niemocy wynikłej z realizacji przeróżnych podań o bogach, bóstwach, oraz greckich mitów i legend wszystkich innych światowych kultur. Jestem świadomym tego, że inkarnowałem w wielu rozmaitych narodach posiadających mnóstwo opowieści o żywych bogach, oraz baśni jakie fascynowały mnie tak, że pragnąłem odtwarzać je moim działaniem i życiem. Przebaczyłem sobie, że pragnąłem odgrywać rolę postaci znanych powszechnie z legend, podań i urojeń innych istot. Przebaczyłem sobie, że mając samego siebie za -nic nieznaczący pyłek w kosmosie – chciałem wyróżniać się jak rozmaici herosi, dewy, półbogowie i istoty w moim ówczesnym rozumieniu całkiem boskie. Przebaczyłem sobie, że po wielu próbach udało mi się kiedyś zostać tu w świecie przejawianym -żywym bogiem dla innych istot.
Przebaczyłem sobie, że inkarnując w Grecji i nie tylko tam ćpałem i narkotyzowałem się na co dzień i od święta. Przebaczyłem sobie, że brałem w greckiej kulturze narkotyki umożliwiające postrzeganie ludzi w postaciach mitologicznych a nawet jako istoty pochodzące nie z tego świata. Przebaczyłem wszystko wszystkim których postrzegałem z aureolą czy w skrzydlatych postaciach. Przebaczyłem wszystko wszystkim, których widziałem jako mitycznych bohaterów. Przebaczyłem wszystko wszystkim, którzy podawali mi narkotyki. Przebaczyłem sobie moją nieprzytomność i cały wzorzec zatrucia oraz ogłupienia. Jestem wdzięczny Tobie Boże, że uczyniłeś mnie wolnym od skutków zatrucia narkotykami i od kaca jaki powstał od brania tamtejszych używek, ambrozji. Przebaczyłem wszystko wszystkim, którzy wykorzystali moją nieprzytomność aby mnie zniewolić i ograniczyć moją samodzielność. Przebaczyłem wszystko wszystkim, którzy w kulturze greckiej poprzez atak telepatyczny i hipnozy programowali mi tamto życie oraz następne wcielenia.
Przebaczyłem sobie, że zapragnąłem rozwijać się duchowo poprzez cierpienie i doświadczane boleści.
Przebaczyłem sobie, że wchodząc w greckie wcielenia z całej duszy pragnąłem cierpienia. Przebaczyłem sobie, że organizowałem sobie życie tak aby cierpienie stało się istotną częścią moich doświadczeń. Przebaczyłem sobie, poczucie skrzywdzenia doświadczaną męką i boleściami. Przebaczyłem sobie że cierpiałem z ręki istot którym kiedyś zaufałem. Przebaczyłem sobie, że skarżyłem się jak Prometeusz na to, że cierpię z ręki innych żywych bogów. Przebaczyłem sobie, że wzywałem boskiego miłosierdzia i zmiłowania, a ono do mnie nie przychodziło. Uświadamiam sobie to, że prawdziwą boską pomoc i miłość byłem w stanie przyjąć dopiero po wytrzeźwieniu.
Przebaczyłem sobie, że dałem się kiedyś skuć i miałem wrażenie że jestem przykuty do skały. Przebaczyłem sobie że nosiłem na rękach i nogach energetyczne kajdany dla lepszego wczucia się w rolę Prometeusza. Przebaczyłem sobie, że dałem się ograniczyć innym istotom dobrowolnie stalowymi kajdanami. Przebaczyłem sobie, że dałem się ograniczyć innym istotom równie dobrowolnie kajdanami narkotyku, oraz telepatycznych i seksualnych presji.
Przebaczyłem sobie, że dobrowolnie pobłądziłem na manowce wiedzy i życia.
Jestem wdzięczny Tobie Boże, że uczyniłeś mnie wolnym od poczucia winy jakie wywołało u mnie potrzebę karania się – doświadczeniami podobnymi do tych znanych z legendy o Prometeuszu. Jestem wdzięczny Tobie Boże, że uczyniłeś mnie wolnym od intencji dalszego odgrywania roli Prometeusza i dalszego urzeczywistniania jego cech, jego nieszczęść, jego pomieszania i poniżenia.
Przebaczyłem sobie że schodząc w greckie wcielenie- a później we wcielenie tybetańskie wybrałem sobie odgrywanie roli cierpiętnika i doświadczanie spotęgowanych nieszczęść. Przebaczyłem sobie, że już wcześniej byłem świadomym drogi jaką pójdzie mi przejść i trudności jakie będą moim udziałem. Przebaczyłem sobie, że się na to pomieszanie zdecydowałem. Przebaczyłem sobie że moim udziałem stały się transy cierpienia przeplatające się z chwilowymi momentami wytchnienia w postaci krótkich radosnych doświadczeń.
Przebaczyłem sobie, że sam czułem się winnym za kradzież ognia jaki Prometeusz zabrał bogom. Jestem wdzięczny Tobie Boże, że uczyniłeś mnie wolnym od intencji oraz potrzeb karania się i bycia karanym za przekazanie boskiego ognia i światłości zwykłym ludziom. Nie muszę płacić okrutnej kary bogom, nie muszę czuć się winnym za wspieranie słabszych istot, czy tych którzy dążą do światłości. Przebaczyłem tym wszystkim żywym bogom którzy zmuszali mnie abym wyzbył się ducha przychylnego zwykłym ludziom abym uwolnił się od miłości. Przebaczyłem sobie, moją wiarę, że realizacja własnych utopijnych poglądów oznacza bycie wolnym i życie wedle upodobań. Przebaczyłem sobie to, że moje pragnienie pomagania ludziom nie zostało oczyszczone przez Boga, że nie zostało też skąpane w boskim świetle i boskiej miłości. Przebaczyłem sobie, że broniąc słabszych mniej świadomych próbując ich oświecić, sam popadłem w wielką biedę i kłopoty. Przebaczyłem sobie że pragnąc pomagać innym robiłem to -w końcu wyłącznie na mój koszt, moim staraniem i utrapieniem. Przebaczyłem sobie, że oczekując cierpienia i kłopotów nie myślałem że one będą tak znaczne, ze zostanę nimi przygwożdżony.
Przebaczyłem tym wszystkim żywym bogom którzy zmuszali mnie abym ich pokochał. Przebaczyłem sobie że pragnąłem rozwoju i wzbicia w przestworza korzystając nie z miłości oraz wsparcia Boga lecz z dobrowolnych ograniczeń i przemocy jaka mnie spętała. Przebaczyłem sobie, że nie czułem się godnym przyjęcia pomocy Boga Twórczej siły miłości, oraz pomocy innych istot.
Przebaczyłem tym wszystkim żywym bogom oraz bogom astralnym, którzy przez setki lat próbowali mnie zmiażdżyć poprzez przemoc abym ich pokochał i poddał się ich woli. Przebaczyłem wszystkim którzy katowali mnie za wystąpienie przeciwko wyznaczonemu przez żywych bogów oraz bogów astralnych porządkowi świata. Przebaczyłem tym wszystkim żywym bogom oraz bogom astralnym, którzy dużo później na gołej skale Tybetu skuli mnie kajdanami karmy –jako mnicha bothisatwę- abym uległ ich dalszym namowom. Przebaczyłem wszystkim żądnym władzy istotom jakie mnie i innym rozdzielały role, zaszczytne dary i którzy wyznaczali mi zakres władzy i postępowania w jakim mogłem się poruszać swobodnie.
Przebaczyłem wszystko wszystkim którzy zabiegali o to abym ukorzył się przed innymi istotami. Przebaczyłem wszystkim, którzy namawiali mnie abym pochylił czoło przed bogami, i boginiami. Uświadamiam sobie to, że jestem dzieckiem światła i przyszedłem ze światłości. Uświadamiam sobie to, że jestem ukochanym dzieckiem Boga twórczej siły Miłości. A więc nie muszę korzyć się przed nikim. Nie muszę korzyć się przed żadną istotą podobną do mnie, ani różniącą się ode mnie.
Przebaczyłem sobie że na bardzo długi czas na wiele lat i wiele wcieleń zakryłem w moim wnętrzu gorejące tu zawsze światło. Przebaczyłem sobie ze uciekając od miłości, rozmaitymi niegodziwymi praktykami i niskimi energiami zaciemniłem moje wewnętrzne światło, światłość mojego własnego serduszka. Przebaczyłem sobie, że kiedyś utraciłem ogrzewający moje życie, widzialny z dla blask niestrudzonego ognia w sercu moim. Przebaczyłem Prometeuszowi to, że choć stworzył ludzi a potem dał im ogień i wewnętrzne światło, to nie docenił samego siebie. Przebaczyłem sobie że jak Prometeusz czułem się niespełniony i niedoceniony za moje osiągnięcia, za moje kreacje i sukcesy.
Nie muszę więcej dalej bawić się w Prometeusza. Nie muszę więcej wypełniać jego zadań, czy misji. Nie muszę więcej postępować jak Prometeusz.
fragmenty
Opublikowano: 10/10/2008
Autor: s_majda
Komentarze